2019-11-16 19:28:16
Patryk Dziadura

Energa MKS gromi w Lubinie. Kolejny strzelecki rekord kaliszan

Jeśli ktoś miał wątpliwości w zeszłym roku, czy kaliski MKS pod wodzą szwedzkiego szkoleniowca idzie w dobrym kierunku, to ostatnie miesiąca wyprowadzają z błędu. Z rozbiegu po wygranej grupie spadkowej coraz częściej trafiają ponad trzydzieści razy w meczu, łamiąc własne granice.
 
W cieniu opolsko-puławskiej rywalizacji w 11. kolejce Superligi, mały hit szykował się w Lubinie. O ile pierwsza piątka wydaje się, że na dobre zabetonowała się przynajmniej do końca roku kalendarzowego, o tyle tuż za nimi rozgrywała lubińska rewelacja pierwszych miesięcy sezonu oraz kaliski MKS budujący coraz solidniejszą pozycję w kraju. W ostatnich czterech bezpośrednich starciach kolejno siódma i szósta drużyna Superligi zawsze zwyciężała ta w roli przyjezdnej.
 
 
Zarysowała się nieznaczna przewaga gospodarzy. Z obu stron widzieliśmy bombardowanie z drugiej linii, m.in. braci Pilitowskich, Romana Czyczykały czy Macieja Tokaja. W tym elemencie brylował także Robert Kamyszek, który nieszczególnie radził sobie w kaliskich szeregach po transferze z Gdyni. W efekcie po kwadransie Zagłębie skromnie prowadziło 9:8, w tym czasie ani razu nie oddając prowadzenia.
 
Po kilku zmianach w szeregach gości, w tym Marka Szpery, tylko na chwilę prowadzenie objęli kaliszanie. Na posterunku czujnie wartował Marek Bartosik i głównie dzięki niemu rywale nie mogli wykorzystać ani strat w ataku, ani luk w obronie. Prawy rozgrywający MKS-u nie dawał za wygraną. Dorzucił trzy trafienia z rzędu, ale po pierwszej partii pozostawał status quo.
 
Zwrot wydarzeń zobaczyliśmy po 35. minucie. Robert Kamyszek dwoma trafieniami odjechał lubinianom na trzy trafienia, a Łukasz Zakreta, zmieniając po przerwie Mikołaja Krekorę, zabunkrował dostęp do bramki (18:21). Mimo ośmiu minut gry w osłabieniu więcej, kaliszanie częściej faulowali oraz płynniej rozgrywali piłkę. Lubinianie nie mogli już tylko liczyć na to co wyłapie Bartosik.
 
Biedy napytali sobie kiedy Czyczykało zszedł z wykluczeniem. Wtedy rozsypała się gra podopiecznych trenera Jaszki. Linę przeciągała już tylko jedna drużyna (20:26). Z gradacji kar z boiska wyleciał Konrad Pilitowski, ale poza tym nic szczególnego już się nie wydarzyło. MKS zakończył spotkanie z kolejnym strzeleckim rekordem za kadencji Patrika Liljestrandra. Pod jego wodzą najlepszym wynikiem były 33 bramki rzucone Grupie Azoty Tarnów, które zepchnęły kwietniowe 32 bramki przeciwko Arce Gdynia.
 
MKS Zagłębie Lubin - Energa MKS Kalisz 27:36 (15:15)
 
MKS Zagłębie Lubin: Bartosik, Schodowski - Adamski, Bogacz, Czyczykało 6, Drobiecki 5, Gębala 2, Hajnos 3, Kupiec 3, Marciniak 1, Mrozowicz, Pawlaczyk, Pietruszko 1, Sroczyk, Stankiewicz 3, Tokaj 3
 
Kary: Czyczykało, Pietruszko - 2 minuty
 
Karne: 2/2
 
Energa MKS Kalisz: Krekora, Liljestrand, Zakreta 1 - Bożek, Drej 3, Galewski 1, Gąsiorek 2, Kamyszek 8, Klopsteg 1, Krytski 2, Misiejuk 1, Konrad Pilitowski 4, Maciej Pilitowski 7, Szpera 5
 
Kary: Konrad Pilitowski - 6 minut; Misiejuk - 4 minuty; Szpera - 2 minuty
 
Karne: 4/5
 
​Czerwona kartka:​ Konrad Pilitowski - 50'