2018-03-31 14:35:00
Patryk Dziadura

Wspaniałe zwycięstwo KPR-u Legionowo. Kaliszanie zagrają o dziką kartę

Kaliski beniaminek nie potrafił nawiązać równorzędnej walki z KPR-em Legionowo, którzy znakomicie rozprawili się z przyjezdnymi wynikiem 29:24, pozbawiając ich szans na gwarantowane miejsce w ćwierćfinale. MKS będzie musiał się mierzyć w walce o dziką kartę.

Po zwycięstwie Gwardii Opole w Lubinie, kaliszanie stanęli przed niemożliwą misją bezpośredniego awansu do ćwierćfinału. Aby wyprzedzić opolan w grupie pomarańczowej, musieli wygrać pozostałe trzy mecze do końca sezonu, w tym z MMTS-em Kwidzyn i Orlenem Wisłą Płock, a także liczyć na porażkę Gwardzistów ze Stalą Mielec.

REKLAMA

Bezbłędnie zaczęli gospodarze. Pierwsze sześć rzutów zakończyli bramką, zwłaszcza Oskar Niedziółka i Michał Prątnicki znakomicie rzucali na początku spotkania. W odpowiedzi kaliszanie trafili dwa razy - tyle samo piłek odbił Mikołaj Krekora po dziewięciu minutach (6:2). Przerwa na życzenie trenera Ruska rozstroiła gospodarzy, gdyż ci pierwszy raz, w 11. minucie, zostali powstrzymani przez Łukasza Zakretę, co pozwoliło jego kolegom zmniejszyć straty do dwóch goli. W 15. minucie zrobiło się sporo miejsca na boisku - w ciągu minuty po dwóch zawodników obu drużyn zobaczyło wykluczenia.

Marek Szpera znalazł się w tej sytuacji jak ryba w wodzie i dał kontakt MKS-owi, a w 20. minucie mecz zaczął się od nowa po premierowym trafieniu Michała Dreja (9:9). Jednak dwóch kaliszan musiało się trzymać na baczności, bowiem Łukasz Kobusiński i Krzysztof Misiejuk mieli już po dwa wykluczenia w meczu. Paradoksalnie to pozwoliło odbić się gospodarzom, którzy za sprawą Kamila Cioka i Damiana Sulińskiego, przypieczętowali pierwszą część prowadzeniem 15:12. Mimo dziewięciu kar do przerwy oglądaliśmy dobry mecz, z wieloma rzutami z dziewiątego metra, co było specjalnością Niedzółki i Szpery.

Choć po niespełna dwóch minutach po wznowieniu Kamil Adamski złapał kontakt z rywalem, to równie szybko Ciok, dwukrotnie Suliński i Franci Brinovec odzyskali przewagę sprzed przerwy z nawiązką. Było już 19:15 w 37. minucie, a karę otrzymał rozkręcający się z minuty na minutę Szpera. Niestety, od tej chwili mecz przestał zachwycać, zawodnicy gubili się na boisku, do tego znowu posypały się kary - aż pięć w ciągu ponad dwóch minut. Gospodarze odnaleźli się w tym chaosie odskakując na wynik 24:17 kwadrans przed końcem, będąc o krok od zwycięstwa.

W końcówce na fajerwerki zdobył się Krekora, który podreperował swój wynik do 35 procent skuteczności, a Kamil Adamski siedem minut przed końcem został wykluczony z gradacji kar. Na końcowy wynik nie miało to jednak znaczenia. Obejrzeliśmy znakomity mecz w wykonaniu KPR-u, którzy do momentu wypracowania bezpiecznej przewagi, dali popis skuteczności, pozbawiając kaliszan szans na trzecie miejsce w pomarańczowej grupie.

KPR Legionowo - Energa MKS Kalisz 29:24 (15:12)

KPR Legionowo: Krekora, Kujawa, Wyrozębski - Adamski 1, Brinovec 8, Ciok 4, Gawęcki 1, Grabowski 1, Ignasiak, Jędrzejewski, Kowalik, Miecznikowski, Niedziółka 2, Prątnicki 5, Rutkowski 2, Suliński 5

Kary: Prątnicki, Ciok, Gawęcki - 4 minuty; Niedziółka, Brinovec - 2 minuty

Karne: 4/6

Energa MKS Kalisz: Jarosz, Zakreta - Adamczak, Adamski 5, Bałwas 2, Bożek, Czerwiński, Drej 3, Grozdek 1, Klopsteg, Kniaziew 3, Kobusiński, Krytski 2, Misiejuk, Szpera 6, Wojdak 2

Kary: Adamski - 6 minut; Kobusiński, Misiejuk - 4 minuty; Bałwas, Szpera, Krytski, Drej - 2 minuty

Czerwona kartka: Adamski - 53. minuta (gradacja kar)

Karne: 1/2