
2025-12-21 14:32:42
Jan Gąsior
Mecz pełny absurdów w Kaliszu. MKS z punktami na koniec roku
Szalony mecz w Kaliszu! Pomimo kilkunastu minut nieskuteczności, różnych błędów, MKS i Stal, doświadczyły nam wiele emocji! Końcowo, to gospodarze pokonali rywali z Mielca.
Tuż przed przerwą świąteczną, pomiędzy strojeniem choinki, a lepieniem pierogów, mieszkańcy Kalisza mieli również czas na nieco sportowych emocji. W niedzielne popołudnie, do Kalisz Areny przyjechał beniaminek tego sezonu, Handball Stal Mielec. Zarówno Kaliski MKS, jak i Mielecka Stal, do teraz zebrały po dwadzieścia dwa punkty. Obecna edycja rozgrywek, jest naprawdę solidna dla obu drużyn, więc również tuż przed świętami Bożego Narodzenia, oczekiwano w Kaliszu wielkich emocji, wraz z wyrównaną walką do samego końca. Stawką tego meczu była czołowa szóstka, bowiem szósty MMTS miał tylko jeden punkt więcej. Oczywiste było to, że jakaś z drużyn znajdzie się po tym spotkaniu przed Kwidzynem. Tylko jaka?
Honorowe otwarcie meczu, należało do jednego z seniorów pobliskiego DPS-u. To oczywiście z racji jednej z świątecznych akcji naszej ligi. Faktyczny start natomiast, zaliczyli ubrani na granatowo goście z Mielca. Od razu w pierwszej akcji, ucierpiał Marcin Głuszczenko. Faulował go Kołodziejczyk, który po czterdziestu sekundach, już musiał opuścić parkiet na dwie minuty. Karnego nie zdołał jednak wykorzystać Dzianis Valyntsau. Kolejne dwie minuty, po obu stronach były równie nieskuteczne. Niemoc strzelecką, dopiero w czwartej minucie (!) przełamał gracz gospodarzy, Marcin Matyjasik (1:0). Co ciekawe, było to trzecie spotkanie, jak i najprawdopodobniej ostatnie Matyjasika w barwach MKS-u. Gracz ten bowiem, został wypożyczony na zasadzie użyczenia medycznego z... pierwszoligowego KPR-u Żukowo, gdzie gra obecnie m.in Antoni Łangowski. Wracając do samego wyniku, w piątej minucie, także z siódmego metra, trafił Krasovskii, wyrównując stan meczu (1:1). Kolejny ten sam element gry miał nawet do wykorzystania, wcześniej wspomniany Matyjasik. Tym razem, lepszy był Żeljko Kozina, czyli popularny wśród Mieleckiej szatni, "Żelek". Po ostatnich kapitalnych zawodach z Legionowem, to on głównie siał postrach, także w szeregach Kaliszan. Skorzystał z tego Filip Stefani, który z szybkiej kontry trafił do siatki, dając pierwsze prowadzenie gościom (2:1). Przewaga ta, utrzymywała się przez kolejne minuty, ale właśnie. Przez te kilka minut, padły tylko... dwa gole, po jednym na każdą drużynę. Naprawdę, do tego czasu był to mecz defensywy, jak i mecz samych w sobie bramkarzy. Dopiero w dwunastej minucie, czwarte trafienie dla drużyny gości, dał znów z karnego Maksym Krasovskii. Tym samym, podopieczni trenera Roberta Lisa, wyszli na dwubramkowe prowadzenie (2:1). Przestój MKS-u był coraz dłuższy. Gdy ich gra bez bramki, trwała już ponad pięć minut, time-out'em interweniował Rafał Kuptel (4:2). Zdecydowanie, ustalenia podczas tej przerwy były trafne, bo od razu akcję na gola, zamienili Kaliszanie. Do bardzo nieszczęśliwego wypadku, doszło w piętnastej minucie. Z kontraatakiem pobiegł Filip Stefani, ale zfaulował Gracjana Wróbla. Gracze zderzyli się głowami, co nieco gorszy skutek miało dla gracza gości, bowiem ten rozbił sobie nos. Jego brak na parkiecie, naprawdę dużo zmienił, bowiem w dwie minuty MKS odrobił straty i doprowadził do remisu 5:5, równo, po kwadransie gry.
Tempo meczu, pomimo małej liczby bramek, rosło z minuty na minutę. Tak samo jak temperatura na parkiecie. W Kaliszu widzieliśmy coraz więcej ostrej gry, wiele fauli, jak i nerwów. W dziewiętnastej minucie, pierwszą karę w tym meczu otrzymał Rafał Przybylski. Powodem wykluczenia doświadczonego zawodnika, były właśnie wcześniej wspomniane nerwy. Jego komentarze, po jednej z akcji, nie spodobały się braciom Orzech, którzy sędziowali to spotkanie. Gdańscy arbitrzy, wysłali go na ławkę kar. Po chwili, kolejne wykluczenie po stronie gości złapał Wąsowski. Stal przez niecałą minutę musiała grać w podwójnym osłabieniu. Kaliszanie wykorzystali ten okres, co by nie mówić, kapitalnie! W dwudziestej drugiej minucie, mimo swych gabarytów, fantastycznie do rzutu złożył się Jan Klimków. Jego bramka, dała prowadzenie drużynie gospodarzy. Netland MKS Kalisz, zaczął przeważać. Nawet w pełnym składzie, Stal Mielec myliła się coraz częściej. Ewidentnie, jakiś trybik w rozegraniu Mielczan, zaciął się. Sześć minut przed końcem pierwszej połowy, do sytuacji sam na sam, wyszedł Polishchuk i pewnie pokonał Kozinę. To już dało +2, drużynie Rafała Kuptela (11:9). Do szansy na bramkę kontaktową podszedł Maksym Krasovskii. Karnego jednak nie wykorzystał! Kaliszanie mieli więc okazję, do odjazdu swym rywalom. Tak się nie stało, bo Moryń trafił prosto w bramkarza gości. Po chwili kolejną siódemkę już w tym meczu dla Stali, na bramkę zamienił Mikołaj Kotliński i było 11:10. Zdecydowanie, to gospodarze wpadli tym razem w kryzys. Dwie minuty mieliśmy nawet remis po jedenaście. Ostatnie sekundy, to jednak powrót dobrego MKS-u. Jakub Moryń dwukrotnie pokonał Kozinę, co umocniło ponownie Biało-Niebieskich na prowadzeniu. Na przerwę, zawodnicy schodzili przy stanie 13:11.
Drugie trzydzieści minut, zdecydowanie lepiej otworzyli goście. Podopieczni trenera Lisa, najpierw za sprawą Głuszczenko, złapali kontakt, a po chwili zmieniający Kozinę w bramce, Krystian Witkowski, wybronił karnego (13:12). W trzydziestej czwartej minucie, już mieliśmy remis po trzynaście. Kaliszanie nie mogli się przełamać w ataku, mieli duże problemy z genialnie dysponowanym Witkowskim. Kłopoty zaczęły się nagromadzać do tego stopnia, że Stal wyszła o krok przed rywali (14:13)! Przerwę zarządził Rafał Kuptel, zdecydowanie poirytowany całą tą sytuacją. W trakcie time-out'u, można było usłyszeć, że MKS będzie grał... "na bobasa". Tym zwany w Kaliszu jest Jan Klimków, który tego dnia obchodził dwudzieste siódme urodziny. Akcja wyszła, a jubilat trafił do siatki. Mieliśmy remis po czternaście! Od tamtego momentu, nieznacznie lepiej zaczęli sobie radzić właśnie gracze MKS-u. Wyszli na prowadzenie i można było odnieść wrażenie, że zaczynają mieć panowanie nad tempem gry. Szybko jednak Stal sprowadziła na ziemię gospodarzy. Granatowi tamtego popołudnia goście, wyszli ponownie na +1, skrzętnie wykorzystując błędy Netland MKS-u (18:17). Doping na Kalisz Arenie niósł się coraz mocniej, ale nawet pomimo tak głośnego wsparcia, gospodarze dalej musieli gonić. W czterdziestej trzeciej minucie, Stal nie dość, że miała piłkę, to prowadziła jednym oczkiem. Dwie bramki, na pewno dały by już nieco większy zapas bezpieczeństwa. Tak jednak się nie stało, bo zdecydowanie niepotrzebnie, z rozegraniem tej akcji spieszyli się goście. Skrzętnie wykorzystał to Dawid Molski, który po przechwycie, wykorzystał sytuację jeden na jeden, wyrównując wynik meczu kwadrans przed końcem (19:19).
Ostatnie piętnaście minut zapowiadało nam się niezwykle emocjonująco. W czterdziestej ósmej minucie, fantastyczną bombę do siatki gości posłał Polishchuk! Ukrainiec, wyniósł tym samym Kaliszan po raz kolejny na prowadzenie (22:21). Od tamtego czasu, zdecydowanie co nieco przeskoczyło w głowach graczy z Kalisza. Zaczęli konsekwentnie bronić bramki i wykorzystywać kolejne kontry. Ożywiła się również publiczność. Gasła natomiast coraz bardziej gwiazda beniaminka tego sezonu. Mielczanie mylili się raz za razem. Jedyna statystyka, którą powiększali, to liczba strat. Wyglądało to dla Stalowców po prostu kompromitująco, patrząc przecież na poprzednią część spotkania. Ich obrona także przestała funkcjonować. Dawali pomiatać zarówno sobą, jak i piłką, która co chwilę wpadała do Mieleckiej siatki. Ten stan rzeczy, doprowadził do tego, że minutę przed końcem przegrywali czterema oczkami (27:23). Był to już kryzys, nie do zażegnania. Jeszcze jedną bramkę dla gości dał Segal, ale chwilę później, za bardzo brutalny faul, został wykluczony na dwie minuty. Finalnie, chwilę później, tuż nad parkietem w Kaliszu, latały kolorowe serpentyny, a zarówno zawodnicy, jak kibice z Kalisza, mogli się cieszyć zwycięstwem na sam koniec tego roku!
Zawodnikiem meczu został wybrany skrzydłowy gości, Filip Stefani. Trafił do bramki siedem razy, notując naprawdę dobry występ ze skutecznością 7/9.
Netland MKS Kalisz - Handball Stal Mielec 27:24 (13:11).
Tweet| Lp | Zespół | Mecze | Punkty |
|---|---|---|---|
| 1 | Industria Kielce | 26 | 75 |
| 2 | Orlen Wisła Płock | 26 | 75 |
| 3 | REBUD KPR Ostrovia Ostrów Wlkp. | 26 | 54 |
| 4 | KGHM Chrobry Głogów | 26 | 46 |
| 5 | Corotop Gwardia Opole | 26 | 41 |
| 6 | Górnik Zabrze | 26 | 41 |
| 7 | PGE Wybrzeże Gdańsk | 26 | 41 |
| 8 | Energa MKS Kalisz | 26 | 35 |
| 9 | Energa MMTS Kwidzyn | 26 | 31 |
| 10 | MKS Zagłębie Lubin | 26 | 31 |
| 11 | Azoty-Puławy | 26 | 30 |
| 12 | Piotrkowianin Piotrków Trybunalski | 26 | 22 |
| 13 | Zepter KPR Legionowo | 26 | 17 |
| 14 | WKS Śląsk Wrocław | 26 | 7 |
| Lp | Zawodnik | Bramki |
|---|---|---|
| 1 | Kamil Adamski | 242 |
| 2 | Paweł Paterek | 226 |
| 3 | Mikołaj Czapliński | 220 |
| 4 | Łukasz Gogola | 211 |
| 5 | Piotr Rutkowski | 191 |
| 6 | Mateusz Wojdan | 188 |
| 7 | Mateusz Chabior | 186 |
| 8 | Daniel Reznicky | 161 |
| 9 | Giorgi Dikhaminjia | 159 |
| 10 | Dawid Krysiak | 155 |
| 11 | Joel Ribeiro | 155 |
| 12 | Jakub Będzikowski | 154 |
| 13 | Arciom Karalek | 151 |
| 14 | Lukas Morkovsky | 150 |
| 15 | Kacper Adamski | 145 |
| 16 | Kacper Adamski | 145 |
| 17 | Dmytro Artemenko | 143 |
| 18 | Piotr Jędraszczyk | 142 |
| 19 | Filip Fąfara | 138 |
| 20 | Piotr Jarosiewicz | 135 |
| 21 | Kelian Janikowski | 134 |
| 22 | Krzysztof Żyszkiewicz | 133 |
| 23 | Paweł Kowalski | 131 |
| 24 | Dzmitry Smolikau | 127 |
| 25 | Hubert Kornecki | 124 |













