2025-05-17
20:30:00

40:25
0:0


Zobacz więcej
2025-05-17
18:00:00

29:23
0:0


Zobacz więcej
2025-05-17
16:00:00

43:34
0:0


Zobacz więcej
2025-05-17
16:00:00

28:28
4:2


Zobacz więcej
2025-05-18
16:00:00

31:24
0:0


Zobacz więcej
2025-05-20
20:30:00

26:36
0:0


Zobacz więcej
2025-05-21
20:30:00

20:35
0:0


Zobacz więcej
2025-05-21
18:00:00

20:26
0:0


Zobacz więcej
2025-05-21
18:00:00

27:27
3:5


Zobacz więcej
2025-05-21
18:00:00

40:36
0:0


Zobacz więcej
2025-05-24
18:00:00

39:31
0:0


Zobacz więcej
2025-05-24
16:00:00

32:32
4:3


Zobacz więcej
2025-05-25
18:00:00

27:28
0:0


Zobacz więcej
2025-05-26
20:30:00

25:25
4:3


Zobacz więcej
2025-05-26
18:00:00

34:32
0:0


Zobacz więcej
2025-05-26
18:00:00

42:36
0:0


Zobacz więcej
2025-05-27
20:30:00

30:29
0:0


Zobacz więcej
2025-06-03
20:30:00

35:31
0:0


Zobacz więcej
2025-06-04
20:30:00

22:22
2:3


Zobacz więcej
2025-06-07
15:00:00

34:30
0:0


Zobacz więcej
2025-05-17

40:25
0:0


Zobacz więcej
2025-05-17

29:23
0:0


Zobacz więcej
2025-05-20

26:36
0:0


Zobacz więcej
2025-05-21

20:35
0:0


Zobacz więcej
2025-05-24

39:31
0:0


Zobacz więcej
2025-05-24

32:32
4:3


Zobacz więcej
2025-05-26

42:36
0:0


Zobacz więcej
2025-05-27

30:29
0:0


Zobacz więcej



2025-09-07 20:14:20
Jan Gąsior

Gorące spotkanie w Legionowie! Pierwsze zwycięstwo beniaminka

Co za mecz w Legionowskiej hali! Na piętnasty jubileusz sportowego przybytku, KPR przegrał ze Stalą Mielec po rzutach karnych.

Do bardzo ciekawie zapowiadającego meczu, doszło w Legionowie, gdzie tamtejszy KPR, podjął beniaminka Superligi, Handball Stal Mielec. Obie drużyny nie sprawiły niespodzianek w pierwszej serii, choć goście byli naprawdę blisko, ulegając dopiero po karnych Azotom Puławy. Legionowianie natomiast pierwszy mecz też grali u siebie, ale z mocniejszą ekipą, czyli Chrobrym Głogów. Sensacji nie było, mimo wzmocnionego składu, KPR uległ 20:25. Szansa na odbicie pojawiła się już tydzień później, ale czy została ona przez gospodarzy w pełni wykorzystana...?

Początek meczu upłynął pod znakiem nieskuteczności w ofensywie po obu stronach. Trafienie numer jeden, padło dopiero po trzech minutach, a jego autorem był Dzianis Valyntsau (Stal). Akcję później, wyrównał Franci Brinovec (1:1). Pierwsze kilka minut było wyrównane, ale gdy do głosu doszli gospodarze, po drużynie z Mielca, tymczasowo nie było co zbierać. Niebiesko-Czerwoni odskoczyli na, aż cztery bramki i przejęli inicjatywę w spotkaniu. Na domiar złego dla gości, bardzo dobre zawody miał niedzielnego wieczoru bramkarz gospodarzy, Zurabi Tsintsadze. Gruzin po kwadransie gry miał na koncie siedem interwencji, a jego drużyna prowadziła 10:6.

Takiej formy w drugich piętnastu minutach pozazdrościł bramkarzowi gospodarzy, Krystian Witkowski, młodziutki goalkeeper Stali. Ten bowiem, rozpędził się na linii bramkowej, dodatkowo swoimi interwencjami, motywując swych kolegów. Ci poprawili skuteczność w ofensywie, cegiełka po cegiełce, odrabiając straty. Dobrze na boisku wypadali w szczególności dwaj gracze w białych koszulkach, Filip Stefani i Rafał Przybylski, którzy najwięcej dawali gościom w ofensywie. Na trzysta sekund przed końcową syreną, Mielczanie dogonili gospodarzy (10:10)! Na parkiecie zaczęło wrzeć, ale zamiast świetnej walki... przez kolejne trzy akcje, po obu stronach obejrzeliśmy same straty. Całe szczęście, ostatnie momenty już znów wyglądały o niebo lepiej, a gospodarze złapali wiatr w żagle. Rzutem na taśmę, trafili po raz dwunasty i schodzili na przerwę z jedną bramką zapasu (12:11).

W kąciku statystycznym po pierwszej części, wrażenie robił procent skuteczności w obronie, po stronie gospodarzy. Ten bowiem wynosił, aż 45%! Wszystko oczywiście za sprawą "Człowieka Gumy", czyli Zurabiego Tsintsadze.

W drugiej części meczu, falstart zanotowali goście. Podopieczni Roberta Lisa, mieli szansę na wyrównanie, na dodatek trzykrotną! Za każdym jednak razem, nie wykorzystali oni niezdarności rywali. Dopiero po czterech minutach od pierwszego gwizdka, wynik podwyższył Mateusz Chabior (13:11). Nieskuteczność swej drużyny, przełamał Jakub Tokarz. Trafił i znów Stal złapała kontakt (13:12). O czas wtedy poprosił szkoleniowiec gospodarzy, znany z Polskich parkietów, Tomasz Strząbała. Dużo jednak ta przerwa nie dała, bo wynik przez kolejne minuty nadal wisiał na włosku. Gdy do końca meczu zostało nieco ponad dwadzieścia okrążeń zegara, gospodarze prowadzili 14:13.

Nagle... gra gospodarzy, kompletnie sie załamała. Mimo tego, ze Legionowianie, dalej nie wyglądali za dobrze, to w porównaniu do Stali, grali kosmiczny mecz. Stal kompletnie straciła rozeznanie w sytuacji, która działa się na boisku, co skrzętnie wykorzystali podopieczni Strząbały, uciekając na +4 (17:13). Pięć minut nieskuteczności zamknął po trafieniu z karnego, Mikołaj Kotliński (17:14). Stalowcy próbowali wrócić do meczu, niczym w pierwszej połowie i można było im przyznać, że naprawdę potrafią w comeback'i. Na kwadrans przed końcem, bramkę odnotował Izraelczyk, Romem Segal. Dało to remis 18:18, a o przerwę poprosił Tomasz Strząbała.

Ostatni kwadrans rozpoczął się od festiwalu nieskuteczności, co wyglądało jakby obie ekipy grały na rzuty karne. Na podwyższenie wyniku były po obu stronach, ale nikt nie kwapił się do skutecznego rzutu. Co gorsza dla kibiców KPR-u, znów skuteczność w bramce podwyższał Krystian Witkowski. Na dziesięć minut przed końcem meczu, nadal czekaliśmy na dziewiętnastą bramkę, którejś z drużyn. Dalej trwała twarda walka o każdy milimetr błękitnej nawierzchni, a emocje rosły z sekundy na sekundę. Przełomem była pięćdziesiąta pierwsza minuta, bo na prowadzenie wyszli... goście! I to dwubramkowe, bo po bramce zaliczyli Krasovskii, a także Przybylski (22:20). Akcję później, na dwuminutową przerwę zszedł wspomniany Ukrainiec. To mogli wykorzystać gracze Zepteru KPR Legionowo. Tak jednak się nie stało, a wynik nie uległ zmianie. Warto odnotować, że tego dnia obchodzono piętnaste urodziny obiektu w Legionowie, co jednak zbiegło się z problemami technicznymi. Gra została wstrzymana, a obsługa zajęła się uregulowaniem wyniku na tablicy świetlnej. 

Gdy gra została wznowiona, kontaktowo trafił Chabior (22:21). Na +2 znów mieli okazję Mielczanie, ale rzut Krasovskiego obronił Tsintsadze. Dodatkowo, Ukrainiec dostał dosyć kontrowersyjną karę za trafienie w twarz, co skutkowało trzecią karą i czerwonym kartonikiem. Dwie minuty przed końcem, Legionowianie wyrównali, a o czas poprosić musiał Robert Lis (Stal) (22:22). Przed genialną sytuacją stanął Filip Stefani, ale w bramce po raz kolejny lepszy był wyśmienity Gruzin, Zurabi Tsintsadze. Chwilę później, na spektakularną wrzutkę zdecydowali się Kosmala wraz z Chabiorem, co się udało (23:22). Na dwadzieścia pięć sekund przed ostatnią syreną, wykluczony został Krystian Wołowiec, co oznaczało akcję gości i to w przewadze. Na prawym skrzydle świetnie odnalazł się Stefani i tym razem pokonał bramkarza z Legionowa, ustanawiając wynik meczu na 23:23!

Remis oznaczał nic innego, jak serię rzutów karnych, drugą już dla Stali w tym sezonie. Konkurs skutecznie otworzył dotychczasowy bohater gości, Filip Stefani. Dłużny nie był Wiaderny, który również odpowiedział celnym rzutem. Następne dwie serie, to genialne rzuty Stalowców. W jednej z tych kolejek, pomylił się Mateusz Kosmala, więc to Stal była w lepszej sytuacji. W czwartej kolejce, pewnie trafił Sanek, a ulubieniec kibiców KPR-u, Filip Fąfara... tylko obił słupek! Tym razem dwa punkty wylądowały na koncie beniaminka!

Zawodnikiem meczu bezapelacyjnie został bramkarz drużyny gospodarzy, Zurabi Tsintsadze! Gruzin popisał się, aż czternastoma interwencjami na linii bramkowej.

Zepter KPR Legionowo - Handball Stal Mielec 23:23 (12:11), po rzutach karnych 2:4

fot. Orlen Superliga/inf. prasowa