2021-04-29 21:33:14
Roksana Góra

Ogromne emocje w Opolu! Polacy coraz bliżej awansu

Polacy spotkali się ze Słoweńcami w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy 2020. Dla podopiecznych Patryka Rombla ten mecz był niezwykle ważny. Po pierwszej połowie Polacy prowadzili 12:10. Ostatecznie po ogromnych emocjach zwyciężyli 27:26 i zbliżyli się do wywalczenia awansu!

Polska reprezentacja przystąpiła do tego starcia bez kontuzjowanych Przemysława Krajewskiego i Kamila Syprzaka. Poza składem znalazł się także Maciej Pilitowski. Kadra Słowenii znacznie różniła się natomiast od tej, z którą ekipa Rombla spotkała się przed miesiącem. W Celje z Polakami zagrało bowiem jedynie sześciu tych samych zawodników. 

Arcyważny mecz pomiędzy Polakami a Słoweńcami rozpoczął się od nieskutecznej próby Tomasza Gębali. Chwilę później ten sam zawodnik powalczył w defensywie, w konsekwencji otrzymując żółtą kartkę. Już na początku wyróżnił się Adam Morawski, który w ostatnich miesiącach zachwyca swoimi paradami. Polacy pobiegli, by skonstruować kolejną szansę do rzutu. Została ona jednak niewykorzystana. Podobnie wyglądało to jednak po słoweńskiej stronie. Rywale polskiej ekipy także nie potrafili wstrzelić się między słupki. Impas przełamał dopiero Michał Olejniczak. Uczynił to w piątej minucie. W jego ślady poszedł Arkadiusz Moryto, który najpierw skuteczenie wyegzekwował rzut z siódmego metra, by w kolejnej akcji wykończyć kontratak. Na tablicy wyników było wówczas 3:1 dla Polaków. Od tej pory gra obu drużyn stała się nieco bardziej dynamiczna. To rodziło jednak niewymuszone błędy, szczególnie po stronie gospodarzy.

Między innymi to sprawiło, że w 13. minucie oba zespoły zrównały się wynikiem. Trener Słoweńców poprosił o czas. Po powrocie na parkiet Blaz Janc spróbował swoich sił na skrzydle. Powstrzymał go jednak Morawski. Nie chybili natomiast Szymon Sićko i Maciej Gębala. Polacy znów wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Błędy własne po raz kolejny dały jednak o sobie znać. Podopieczni Patryka Rombla prędko stracili przewagę. Na straży stał jednak Adam Morawski, który najpierw powstrzymał akcję Słoweńców, by następnie zmylić Jure Doleneca i zmusić go do rzucenia z linii siedmiu metrów obok bramki. Koledzy polskiego bramkarza wzięli z niego przykład. Znów przeciwstawili się rywalom. Na pięć minut przed zakończeniem pierwszej połowy Polacy prowadzili 11:9. Tuż przed gwizdkiem sędziowie podyktowali rzut karny dla polskiej ekipy. Do linii po raz trzeci podszedł Arkadiusz Moryto. Został jednak powstrzymany przez słoweńskiego golkipera. Drużyny schodziły na przerwę przy rezultacie 12:10 dla gospodarzy. 

Druga odsłona zaczęła się dla Polaków bardzo niekorzystnie. Najpierw między słupki trafił Tilen Kodrin. Nasza kadra długo męczyła się w swojej pierwszej akcji. Ostatecznie zakończyła się ona błędem i kontrą Słoweńców. Przyjezdni wyszli na prowadzenie. Zawodnicy Rombla mieli trudności z przejściem przez wysoką obronę rywali. Gdy już im się to udawało, powstrzymywał ich bramkarz lub poprzeczka. Przestój Polaków trwał niemal sześć minut. Wtedy zniecierpliwiony szkoleniowiec naszej kadry poprosił o krótką naradę. 

Rozmowa z trenerem przyniosła skutek. Najpierw trafił Olejniczak. Chwilę później Polacy przechwycili piłkę. Nasza reprezentacja zdobyła trzy bramki z rzędu. I to w zaledwie dwie minuty. Tym razem o czas poprosił szkoleniowiec Słowenii. Zacięta walka trwała. Wynik wciąż oscylował w okolicach remisu. Na jednobramkowe prowadzenie wychodziła raz jedna, raz druga strona. Na kwadrans przed zakończeniem meczu Polacy mieli okazję zagrać dwie minuty w przewadze. Kilka sekund po wykluczeniu Makuca podobny los spotkał jednak Walczaka. Te okoliczności zdecydowanie lepiej wykorzystali Słoweńcy. Zdobyli dwie bramki z rzędu i doprowadzili do remisu.

Po zakończeniu kar role się odwróciły. Podopieczni Rombla znów byli krok bliżej zwycięstwa. Swój koncert strzelecki rozpoczął Szymon Sićko. Wciąż świetnie spisywał się Arkadiusz Moryto. Słoweńcy jednak nie odpuszczali. Na parkiecie pojawiały się coraz większe emocje. W kluczowym momencie swoje umiejętności zaprezentował Adam Morawski. Na minutę przed końcem jego zespół prowadził 26:25. Przy piłce byli Polacy. Nie zdołali wstrzelić się w bramkę rywali. Słoweńcy przejęli piłkę i doprowadzili do remisu. W ostatniej chwili zimną głową pochwalił się jednak Michał Daszek. Wziął piłkę w dłonie i rzutem na taśmę zapewnił reprezentacji zwycięstwo!  

Już 2 maja o godzinie 18:00 polska kadra zmierzy się z Holendrami. Jeśli podopieczni Patryka Rombla zwyciężą, zapewnią sobie awans do Mistrzostw Europy 2022. 

Polska - Słowenia 27:26 (12:10)

Polska: Morawski, Kornecki - Daszek 3, Olejniczak 4, Walczak, Sićko 5, Ossowski 2, Adamski, Czuwara 1, Moryto 7, M. Gębala 3, Przybylski, Fedeńczak, Dawydzik, T. Gębala 1, Chrapkowski 1

Słowenia: Kastelic, Lesjak - Janc 2, Ocvirk, Dolenec 3, Poteko, Kodrin 2, Zarabec 3, Horzen 4, Mazej, Makuc 3, Groselj, Mackovsek 4, Malus, Novak 4, Lesjak, Suholeznik 1