2020-05-28 09:15:24
Roksana Góra

Kalimera, szczypiorniaku! Rzecz o greckiej piłce ręcznej

„Spodziewamy się narodzin kilku gwiazd greckiej piłki ręcznej” - zapowiada Dimitris Dimitroulias, jeden z czołowych pracujących w Grecji trenerów. Szkoleniowiec opowiedział o tamtejszej lidze, o poziomie greckiego handballu oraz miłości Greków do sportu. Wspomniał także o szczególnie istotnej dla niego wizycie w Polsce. 

Grecja to nie tylko przepełnione słonecznymi promieniami widoki czy wszechogarniający turkus wody. To również towarzyszące ludziom umiłowanie do sportu. Stamtąd wywodzą się przecież tradycje, które z czasem przerodziły się w niezwykle istotne dla kibicowskiego środowiska igrzyska olimpijskie: - Sport ma dla Greków ogromną wartość! Jest traktowany niemalże jak religia. Większość ludzi ma swoją ukochaną drużynę. Wielu śledzi w telewizji informacje na temat którejś z dyscyplin – przyznaje Dimitris Dimitroulias. Mężczyzna jest trenerem kilkukrotnego mistrza i wicemistrza Grecji – AEK HC Ateny. Jak sam twierdzi, piłka ręczna nie jest zbyt popularna w jego kraju. Choć zauważa, że poczynania jego drużyny, wespół ze zwycięstwami pozostałych czołowych ekip, przyczyniają się do polepszenia sytuacji: - W ostatnich latach AEK, Olympiakos i PAOK, czyli trzy z czterech najlepszych klubów piłki ręcznej w Grecji, zaczęły stawać się coraz bardziej rozpoznawalne. Największe drużyny zdobywają wielu nowych kibiców, a co za tym idzie – także i sponsorów. Jesteśmy na dobrej drodze do spopularyzowania naszej dyscypliny. Być może uda się to uczynić już w najbliższych latach – dodaje Dimitroulias. 

Jeśli nadzieje trenera AEK oraz całego greckiego środowiska piłki ręcznej się ziszczą, to także dzięki dbaniu o doskonalenie umiejętności młodych szczypiornistów: - Nasza drużyna jest w stu procentach profesjonalna. Wraz z moimi współpracownikami w AEK koncentrujemy się na szerokopojętym rozwoju. W dodatku mamy najlepszą drużynę skupiającą młodzież, więc inwestujemy w to, by nauczać ich nowoczesnego handballu i wspomagać ich rozwój. Prawdę mówiąc, spodziewamy się narodzin kilku gwiazd greckiej piłki ręcznej. Generalnie nasza liga opiera się na młodych adeptach tej dyscypliny. Sądzę zatem, że mocno dbamy o rozwój naszej młodzieży – zapewnia szkoleniowiec. I przyznaje, że wielu młodych, wykazujących się ambicją zawodników, marzy o grze w którymś z czołowych klubów Grecji. A jeszcze bardziej pragną przenosin do zagranicznych zespołów, które -  jak wiadomo – mogłyby dać im szansę na zaistnienie w ligach najwyższej klasy. 

Nie oznacza to jednak, że w greckich rozgrywkach występują wyłącznie potomkowie Hellenów. Przykładem jest znany z polskich parkietów Nacho Moya. Hiszpański szczypiornista grał w rodzimej lidze. Kilka sezonów spędził także w Rumunii. Po odejściu w 2019 roku z Orlen Wisły Płock postanowił rozpocząć przygodę z Grecją: - Zdecydowałem się na grę w AEK HC, ponieważ była to jedna z najlepszych propozycji, którą wówczas otrzymałem. I oczywiście chciałem być częścią tego projektu – mówi Moya. I podobnie jak jego klubowy szkoleniowiec, ma nadzieję, że za jakiś czas grecka piłka ręczna będzie mogła pochwalić się zarówno grupą wiernych kibiców, jak i większymi umiejętnościami: - Nie da się ukryć, że poziom w Hiszpanii czy w Polsce jest wyższy niż tutaj. Jest to podyktowane między innymi względami ekonomicznymi. Lecz prawdą jest, że kilka greckich drużyn zaczyna podnosić swoje umiejętności. Bardzo możliwe, że za parę lat ujrzymy tutaj nieco inną jakość. Ale póki co, różnice są widoczne – mówi Moya. A entuzjazmu i uwielbienia do tej dyscypliny w Grecji nie brakuje, to pewne.

Greccy szczypiorniści celebrowali swój czas chwały przed niemal szesnastoma laty. Właśnie wtedy ich reprezentacja odnosiła największe sukcesy: - Mianem osiągnięć na pewno określiłbym wyczyny naszej świetnej drużyny z 2004 roku. Zajęliśmy wtedy szóste miejsce podczas Igrzysk Olimpijskich w Atenach. Rok później, na mistrzostwach świata, również uplasowaliśmy się na szóstej lokacie. Krótko potem po raz ostatni pokonaliśmy polską reprezentację. Stało się to w trakcie kwalifikacji do Mistrzostw Świata 2007, które – jak wiadomo – ostatecznie zakończyliście na drugim stopniu podium – wspomina Dimitris Dimitroulias. Obecnie zawodnicy greckiej kadry pragną zbliżyć się do poziomu, który prezentowali ich poprzednicy. W tym procesie niezbędny jest czas i skrupulatne podejście do budowania zespołu. Potrzeba pracy nie tylko nad technicznym aspektem gry szczypiornistów, ale także nad właściwym ukształtowaniem ich mentalności. Brak spektakularnych zwycięstw sprawia, że młodzi zawodnicy, którzy wyróżniają się na tle swoich kolegów, nie mają większych problemów z dołączeniem do drużyny narodowej: - Obecnie nie możemy mieć dużych oczekiwań wobec naszej reprezentacji. Jeśli któryś z młodych zawodników pokaże swój potencjał, nie musi długo czekać na zaproszenie do kadry. 

PS O tym, jak wizyta w Auschwitz scaliła drużynę

„Kocham Polskę” - przyznał Dimitris Dimitroulias. Szkoleniowiec greckiego AEK był w kraju nad Wisłą dwukrotnie. Najpierw w 1998 roku, kiedy to występował w młodzieżowej reprezentacji. 
W 2011 roku już jako trener. Jego AC Diomidis Argous rozegrało mecz w ramach EHF Challenge Cup ze Stalą Mielec. W tym samym sezonie prowadzona przez niego drużyna zdobyła trofeum tych rozgrywek: - W obu przypadkach przekonałem się, jak świetni i przyjacielscy są mieszkający w Polsce ludzie. Moją sympatię do tego kraju wzmacnia także wiedza o historycznych wydarzeniach drugiej wojny światowej. Ogólnie mam bardzo dobre zdanie na temat Polaków oraz ich kultury – twierdzi Dimitroulias.   

W trakcie swojego drugiego pobytu w Polsce, grecki trener postanowił zorganizować swoim podopiecznym małą lekcję historii. Szczypiorniści wraz ze swoim szkoleniowcem wybrali się do Oświęcimia: - Wiedziałem wtedy już naprawdę wiele o Auschwitz. Dlatego wręcz nalegałem, by moja drużyna odwiedziła to miejsce – opowiada Dimitroulias. Jak w większości odwiedzających, tak i wśród greckich szczypiornistów wydarzenie to wywołało głębokie emocje i zmusiło ich do refleksji. Zawodnicy w skupieniu poznawali szczegóły przerażającej historii. Trener z uwagą słuchał opowieści przewodniczki: - Jeśli mam być szczery, to poczułem, że wizyta w Oświęcimiu była wydarzeniem, które scaliło mój zespół. Pamiętam, że podczas powrotu autokarem nikt nie był w stanie ze sobą rozmawiać. Zwiedzenie tych obozów wiele nam uświadomiło. I choć to brzmi dziwnie - połączyło nas, niejako również na parkiecie. Sprawiło, że staliśmy się prawdziwą drużyną – stwierdza Dimitris Dimitroulias.

fot. handball.org.gr, aek.gr