2020-01-24 09:10:29
Michał Szpulak

Euro 2020: Dni sądu nadchodzą, w piątek wielkie półfinały

Mało kto przed turniejem stawiał na takie pary półfinałowe – Nota bene jest to już normą podczas mistrzostw Europy w ostatnich latach. Tak naprawdę ostatnim rokiem, w którym nie było żadnej niespodzianki podczas czempionatu Starego Kontynentu był rok 2014. W tymże turnieju w Danii odbył się jeden z najbardziej legendarnych i owianych sławą finałów pomiędzy Danią i Francją (poza nimi w półfinale grały jeszcze Hiszpania i Chorwacja). Kto by się spodziewał, że tym razem „Les Bleus” i duński dynamit skończą już na rundzie wstępnej. To jednak dywagacje na inną porę. 

Norwegia, Hiszpania, Chorwacja i Słowenia – tylko jedna z tych drużyn zdołała w historii wygrać mistrzostwo Europy (Hiszpania przed dwoma laty), tylko jedna z tych drużyn nie ma jeszcze żadnego medalu tej imprezy (Norwegia). Wreszcie tylko jedna z tych ekip nie była stawiana w roli faworyta przed turniejem (Słowenia). Każdy ma coś do udowodnienia, każdy ma swój cel i każdy jest głodny tego, co najważniejsze – złotego medalu. 

Hiszpania pragnie obronić tytuł, Chorwacja w końcu wygrać trofeum i dołączyć do Danii, Francji, Niemiec i Rosji, które jako jedyne posiadają wszystkie najważniejsze imprezy globu (IO, MŚ, ME). Norwegia z kolei jest największą rewelacją ostatnich pięciu lat w światowym handballu, dlatego chce okrasić to zwycięstwem (czyt. swoim pierwszym złotym medalem wielkiej imprezy w historii, w co aż trudno uwierzyć). Słoweńcy to w tym gronie kopciuszek skazywany na pożarcie, jednak dokładnie tak samo było dwa lata temu ze Szwedami, a cztery lata temu z Niemcami.

W piątek na 35-tysięcznym stadionie piłkarskim Tele2 Arena w Sztokholmie (Na co dzień stadion Hammarby i Djurgardens) o godzinie 18-00 dojdzie do pierwszego starcia półfinałowego pomiędzy rozpędzoną Norwegią, a ambitną i twardą Chorwacją. Starcie szybkości, dynamiki i świetnej kontry z siłą, szczelną obroną i nieustępliwością w poczynaniach ofensywnych. Dwa zupełnie odmienne style gry, dwie zupełnie inaczej prowadzone drużyny, które poziomem sportowym są do siebie zbliżone na „milimetry”. Pojedynki Cindricia z Sagosenem, Sego z Bergerudem, Mandicia z Jondalem czy Duvnjaka z Johannessenem będą zapewne ozdobami spotkania. Chorwaci liczą na zemstę, bo w 2017 roku i pamiętnym dla fanów piłki ręcznej półfinale MŚ we Francji reprezentacja (wtedy Żeljko Babicia) przeżyła koszmar. Na dwie sekundy przed końcem meczu przy stanie 22:22 Zlatko Horvat nie wykorzystał „siódemki”, a bohaterem narodowym Norwegów został Torbjorn Bergerud, W dogrywce ekipa ze Skandynawii dopadła zrezygnowaną Hrvatskę i pokonała ją 28:25. Teraz liczą na zemstę, liczą, że pierwszy raz od 2010 roku zagrają w finale wielkiej imprezy.

Bilans ostatnich 10 spotkań korzystny jest dla reprezentacji Chorwacji, która wygrała 6 spotkań, przegrywała natomiast w 4 bataliach. Ciężko wytypować faworyta tego spotkania, jednakże z przebiegu całej imprezy minimalnie lepiej radziła sobie drużyna Chrostiana Berge.

Norwegia - Chorwacja piątek, godz. 18:00

Hiszpanie przyjechali na czempionat tylko w jednym celu – obronić tytuł Mistrza Europy. Dwa lata temu stanęli na najwyższym stopniu podium po raz pierwszy w historii. Dla Entrerriosa, Aguinagalde czy Sarmiento to prawdopodobnie ostatnia szansa na wywalczenie medalu ME, a więc postarają się o ten z najcenniejszego kruszcu. Słowenia to natomiast cichy bohater turnieju. Pokonali współgospodarzy Szwedów i rewelację turnieju Portugalię, ale przegrali starcia z Norwegią czy Węgrami. Tak naprawdę nadal jest to drużyna zagadka. Kapitalnie grający Bombac, pomagający mu w ofensywie Dolenec czy Janc, do tego świetny duet bramkarzy Kastelić-Ferlin.

Słoweńcy mogą namieszać i tylko głupiec mógłby ich skreślać. Tym bardziej, że to Słowenia była jedną z dwóch drużyn (obok Danii), która potrafiła wygrać w mistrzowskim dla Hiszpanii turnieju sprzed dwóch lat w Chorwacji. To Słowenia poniekąd zamknęła drogę do Rio de Janeiro Hiszpanom, kiedy w turnieju kwalifikacyjnym na igrzyska w Malmo pokonała „La Roję” 24:21. Ekipa Jordi'ego Ribery ma więc sporo do udowodnienia swoim piątkowym oponentom.

Na ostatnie dziesięć spotkań Hiszpanie wychodzili zwycięsko z siedmiu, w jednym zremisowali i w dwóch (wymienionych zresztą wyżej) schodzili z parkietu na tarczy. Faworytem meczu wydają się być Hiszpanie, jednak to jedynie domniemania, przedmeczowe spekulacje, które często nijak mają się do wydarzeń na boisku.

Hiszpania - Słowenia, godz. 20:30

Kto będzie mistrzem Europy?








Jeżeli chcesz zobaczyć wyniki zagłosuj