2019-02-16 19:32:00
Wojciech Staniec

Porażka PGE VIVE. Choć kielczanie mieli akcję na remis

Wielkie emocje w Kielcach! Siedem sekund przed końcem PGE VIVE przegrywało jedna bramką. Miało przerwę i czas na ustalenie zagrywki. Jednak nic z tego nie wyszło i Montpellier wygrało 28:27.

Kielczanie do tego meczu przystąpili bez kontuzjowanych Alexa i Daniela Dujshebaevów oraz Luki Cindricia. W pierwszym składzie na środku rozegrania rozpoczął Mateusz Jachlewski. Od początku w bramce grał Vladimir Cupara. 

REKLAMA

Spotkanie od początku było wyrównane, ale nieznaczną przewagę miało PGE VIVE. Dobre spotkanie między słupkami rozgrywał Cupara, który przerwą miał osiem udanych obron. Do pewnego momentu wszystko wyglądało dobrze. Problemy PGE VIVE zaczęły się przy prowadzeniu 9:7. Wtedy to try gole z rzędu zdobyli Francuzi.

Kielczanie mieli spore w ataku od tego momentu do końca pierwszej połowy rzucili ledwie dwie bramki. Zawodnicy Montpellier miało sporo szczęścia i wiele razy piłki odbita przez bramkarza lub od słupka wracała w ich ręce. Tuż przed przerwą goście pierwszy raz prowadzili różnicą trzech bramek. Na 12 sekund przed końcem o czas poprosił Tałant Dujszebajew, który wycofał bramkarz. PGE VIVE grało w przewadze, ale źle rozegrało akcję i rzucał Mariusz Jurkiewicz. Problemów z zatrzymaniem go nie miał Vincent Gerard, który jeszcze rzucił na pustą bramkę mistrzów Polski i trafił, ale gol nie był uznany, gdyż padł po końcowej syrenie.

Kielczanie kiepsko weszli w drugą połowę i goście odskoczyli na pięć bramek. W końcu w grze PGE VIVE coś się ruszyło. W 42. minucie po rzucie karnym Arkadiusza Moryty przegrywali już tylko trzema bramkami. Błyskawicznie o czas poprosił trener Montpellier.

Chwilę później mistrzowie Polski stanęli przed szansą zmniejszenia strat do dwóch bramek. Jednak prosty błąd popełnił słabo grający Mariusz Jurkiewicz, a później do bramki nie trafił Uładzislau Kulesz. Efekt? Plus 5 dla Montpellier.

Ten mecz nie układał się po myśli mistrzów Polski. W każdej akcji musieli oni pokazywać maksimum charakteru i woli walki. I jeszcze raz na dziesięć minut przed końcem rzucili się do heroicznego pościgu. Obrona w końcu zaczęła wyglądać dobrze, swoje dołożył Cupara. Kielczanie też przyśpieszyli. I w końcu w 52. minucie Arkadiusz Moryto rzucił kontaktową bramkę. W Hali Legionów wszyscy znów uwierzyli, że są szanse na te jakże ważne dwa punkty.

Chwilę później do remisu po 25 doprowadził Julen Aguinaglde. Do końca pozostawało niewiele ponad sześć minut, a wszystko jakby zaczynało się od nowa. O czas poprosił trener Canayer. Jego drużyna straciła właśnie pięć bramek z rzędu i w końcu się przełamali. 

Tym razem o czas poprosił Dujszebajew, ale po wznowieniu gry Montpellier szybko odskoczyło na dwa oczka. Minutę przed końcem Montpellier atakowało i miało bramkę przewagi. Kielczanie odzyskali piłkę. Do końca meczu pozostawało niewiele ponad sześć sekund, i znów z przerwy skorzystał Dujszebajew. Mógł on ustawić ostatnią akcję. Mistrzowie Polski wycofali bramkarza i grali siódemką w polu. Jednak uwagi trenera nie pomogły, a PGE VIVE nawet nie zrobiło groźnej akcji.

PGE VIVE Kielce - Montpellier HB 27:28 (11:14)

PGE VIVE: Cupara, Ivić - Jurecki 3, Bis, Aguinagalde 4, Jachlewski 3, Janc 3, Lijewski 4, Jurkiewicz, Kulesz 1, Moryto 3, Mamić, Fernandez Perez 4, Karalok 2.

Montpellier: Gerard, Portner - Simonet 3, Causse, Truchanovicius 3, Grebille 6, Bos, Guigou 1, Pettersson 2, Richardson 6, Kavticnik 1, Bonnefond, Faustin 2, Porte 4, Afgour.