2017-06-06 10:01:00
Kamil Piłaszewicz

Wyszomirski: Były inne oferty, ale gra w Bundeslidze była moim marzeniem

Piotr Wyszomirski latem trafił do niemieckiej Bundesligi i zespołu TBV Lemgo. Zimą doznał kontuzji i z tego powodu nie pojechał na mistrzostwa świata do Francji. W rozmowie z handballnews.pl bramkarz opowiedział o grze w nowym klubie, o zdrowie, nie mogło też braknąć pytań o zdrowie.

Nie tak dawno zmienił pan barwy klubowe. Jak przebiega aklimatyzacja w nowym miejscu? Zamiana Pick Szeged na TBV Lemgo była najlepszą decyzją, jaką mógł pan podjąć?

- Chciałem zagrać w Bundeslidze. Były oferty z innych krajów, ale to było moje marzenie. Pick Szeged powiedziało mi, że do klubu przychodzi Marin Sego i zostaje Sierra. Problem w tym, że dowiedziałem się o tym dopiero trzy miesiące przed końcem sezonu. Większość klubów miało już zakontraktowanych zawodników. Szkoda, że tak późno się dowiedziałem, bo każdy inny zawodnik wiedział już o swojej sytuacji w grudniu...

Jakie są szanse na to, że zobaczymy Piotra Wyszomirskiego za pewien czas w klubie PGNiG Superlidze?

- Mam zapis w kontrakcie, że jeżeli klub spadnie do 2. ligi rozwiązuje mi się automatycznie umowa. Nie wiadomo, jak się to wszystko potoczy. Mamy jeszcze dwa mecze do końca. Mam nadzieję, że zdołamy zostać w pierwszej Bundeslidze, chociaż będzie to ciężkie zadanie, ponieważ mamy kontuzjowanych czterech zawodników z drugiej linii.

Sławomir Szmal jeszcze nie tak dawno słynął z fenomenalnych meczy w reprezentacji. Teraz został szkoleniowcem bramkarzy. Jak spisuje się w tej roli? Czy jego doświadczenie i relacje z nim są pomocne w pracy na treningach?

- Nie miałem okazji ze Sławkiem pracować jako trenerem, ale kiedy grał jeszcze w kadrze to wymyślał dużo ćwiczeń bramkarskich. Także na pewno ma ogromne doświadczenie którym będzie mógł się dzielić.

Zahaczając o temat reprezentacji... Jakie są szanse na to, że zobaczymy reprezentację Polski na Mistrzostwach Świata w 2019 r., które odbędą się w halach w Danii i Niemczech?

- To ciężki temat. Każdy wie, że w reprezentacji jest teraz zmiana pokoleniowa. Jest to naturalne, że przychodzi okres słabszych wyników. W Niemczech naprawdę maja świetne szkolenie młodzieży. Mają w czym wybierać, a u nich przecież też był taki okres, gdy oglądali mistrzostwa przed telewizorem.

Wiele osób ze środowiska piłki ręcznej jest zdania, że Polskę czeka kilka lat przerwy w zdobywaniu medali na największych imprezach piłki ręcznej. Zgadza się pan z tą opinią?

- Tak jak już mówiłem - zmiana pokoleniowa. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.

Na mistrzostwach świata rozgrywanych we Francji w tym roku polski szczypiorniak mógł się pochwalić zdobyciem Pucharu Prezydenta. W pana ocenie to trofeum idealnie oddało miejsce Polski na tej imprezie?

- Ciężko jest mi oceniać grę kolegów. Myślę, że przy odrobinie szczęścia moglibyśmy powalczyć o wyjście z grupy.

Wiadomo, że przed turniejem we Francji wielu podstawowych zawodników wypadło z powodu kontuzji, m.in. pan. Czy wszystko jest już w porządku, czy uraz daje jeszcze o sobie znać?

- Z kolanem wszystko jest już dobrze, ale ciężko jest mi dojść do formy, jaką prezentowałem przed urazem.

Młodych i niedoświadczonych zawodników na pewno zjadła presja i trema związana z występem na Mistrzostwach Świata. Jednak czy, aby na pewno możemy taki rezultat „zawdzięczać” tylko, dzięki tremie, presji i braku doświadczenia?

- Na pewno w drużynie było dużo nowych twarzy. Nie da się zbudować kolektywu w kilka dni, tygodni czy miesięcy. Nikt nie oczekiwał po tych mistrzostwach gry o medale.

Rozmawiał Kamil Piłaszewicz