2025-02-20
20:45:00

30:28
0:0


Zobacz więcej
2025-02-20
20:45:00

25:24
0:0


Zobacz więcej
2025-02-20
18:45:00

33:32
0:0


Zobacz więcej
2025-02-20
18:45:00

32:27
0:0


Zobacz więcej
2025-02-26
18:45:00

33:30
0:0


Zobacz więcej
2025-02-20

30:28
0:0


Zobacz więcej
2025-02-20

25:24
0:0


Zobacz więcej



2025-06-15 16:41:07
Dominik Gruchała

LM: wstydliwa porażka Barcelony. Medal pocieszenia dla Nantes

Zanim na parkiet kolońskiej Lanxess Areny wyszli finaliści, bój o trzecie miejsce stoczyły drużyny Nantes i Barcelony. W tym pojedynku lepsi okazali się gracze z Francji, którzy tryumfowali 30:25.

Dla jednych i drugich konfrontacja o brąz była sporym rozczarowaniem. Z pewnością większy niedosyt mogli odczuwać granatowo-bordowi. W oczach ekspertów uchodzili za faworytów całego Final Four. Katalończycy nie tylko nie zdołali obronić tytułu. Zastopowali także dalsze śrubowanie rekordu najbardziej utytułowanej ekipy w dziejach EHF Champions League. Ich licznik tymczasowo zatrzymał się na imponującej liczbie 11. 

Przed niedzielnym meczem jakość stała po stronie Barcelony, jednak Bretończycy już raz w tym sezonie udowodnili, że potrafią napsuć krwi rywalom. Obydwa zespoły walczyły ze sobą w grupie B. W Nantes padł remis po 31, natomiast w Palau Blaugrana górą byli już gracze Carlosa Ortegi (36:30).

Dzień wcześniej Barca poległa w starciu z Magdeburgiem. Nantes okazało się gorsze od Füchse, ale to już historia. Przed pierwszym gwizdkiem sędziów liczyła się tylko stawka niedzielnej potyczki. A tą był brązowy medal.

Początkowy zastój szybciej przełamało Nantes (3:0). Mistrzowie Hiszpanii otrząsnęli się z letargu, równoważąc wynik w 10. minucie (4:4). Francuzi przyspieszyli, odzyskując zapas z małym bonusem (8:4). Bretończycy świetnie bronili, co przy dobrej skuteczności w ataku pomagało zwiększać dystans (10:5, 13:7). Swoje dokładał świetnie sprawujący się między słupkami Ivan Pesić. Do przerwy bliżej trzeciego stopnia podium był Nicolas Tournat i spółka.  

Po pauzie wydarzenia na boisku toczyły się według scenariusza gol za gol. Ten przewidywalny schemat najwyraźniej rozdrażnił Ayouba Abdi, który w 36. minucie rzucił dla swoich drugą bramkę z rzędu (19:13). Zegar nieubłaganie odliczał minuty do końca, a Barca nie potrafiła dogonić przeciwników. Co prawda kwadrans od wznowienia Richardson nieco nadgonił rezultat (22:19), ale Nantes nie straciło koncentracji (25:20).

W ostatnim fragmencie spotkania gra się zaostrzyła, czego dowodem była czerwona kartka dla defensora Bretończyków, Thibauda Briet. Barcelona, w końcu świadoma wiszącego w powietrzu blamażu, zaciekle forsowała obronę Francuzów, ale ci dobrze się ustawiali. Katalończycy często atakowali w siódemkę, jednak ich wysiłki nie zawsze kończyły się powodzeniem. Tymczasem Nantes konsekwentnie parło do upragnionego medalu. I ten zdobyło, finalnie pokonując obrońców tytułu 30:25.

HBC Nantes – Barcelona 30:25 (14:9)

Fot. Anna Benicewicz-Miazga