
2025-01-19 20:14:22
Michał Wołowicz
MŚ: Macedonia, Brazylia i Argentyna z awansem do fazy zasadniczej
Znamy kolejne rozstrzygnięcia w pierwszej fazie mistrzostw świata piłkarzy ręcznych. Awans do fazy zasadniczej wywalczyły zespoły Macedonii Północnej, Brazylii i Argentyny. Reprezentanci Bałkanów pokonali Gwineę, a kolejny świetny występ zaliczył Filip Kuzmanovski, Canarinhos pewnie pokonali USA, a Argentyńczycy po emocjonującej końcówce jedną bramką pokonali Bahrajn.
Macedończycy podchodzili do meczu z jednym z outsiderów światowego czempionatu raczej ze spokojem. Nieźle rozpoczęli turniej mocno stawiając się wyżej notowanym Węgrom i zdobywając jeden punkt. Co prawda stracili prowadzenie dopiero na 13 sekund przed końcem spotkania co mogło pozostawiać pewien niedosyt, ale i tak był to wynik, który przed pierwszym gwizdkiem z pewnością braliby w ciemno. Nieco gorzej poradzili sobie w starciu z Holendrami, chociaż walki nie można było im odmówić. Wciąż jednak pozostawali zdecydowanym faworytem ostatniego grupowego pojedynku.
I w pełni wywiązali się z tej roli. W pierwszych minutach meczu co prawda inicjatywa była nieznacznie po stronie zespołu z Afryki, który jeszcze w 19. minucie prowadził 6:7, ale z biegiem czasu Macedonia przejmowała kontrolę na parkiecie. Świetna seria 7:3 w ostatnich dziesięciu minutach pierwszej połowy pozwoliła zbudować czterobramkową przewagę, a dobre wejście w drugą połowę pozwoliło jeszcze zwiększyć dystans przy stanie 20:11 w 39. minucie. Od tego momentu Macedończycy przejęli kontrolę nad spotkaniem pewnie zmierzając do fazy zasadniczej. Kolejny raz liderem Bałkańskiego zespołu w ofensywie był Filip Kuzmanovski, który w meczu z Gwineą zdobył 12 bramek.
Macedonia Północna - Gwinea 29:20 (14:10)
W drugim meczu zmierzyły się reprezentacje Brazylii i USA. Canarinhos sprawili pierwszą niespodziankę tegorocznych mistrzostw świata pokonując faworyzowaną Norwegię, a dzisiaj przez jakiś czas wydawało się, że mogą być autorami drugiej, tym razem negatywnej. Amerykanie zaczęli mecz zupełnie bez kompleksów prowadząc w 8. minucie 1:4, a jedyna bramka dla Brazylii padła z rzutu karnego. W kolejnych minutach faworyci wrócili do gry odrabiając straty, a nawet wychodząc na prowadzenie chwilę po pierwszym kwadransie meczu. Wydawało się, że pozwolili się wyszaleć mniej doświadczonym rywalom, a teraz wszystko wraca do normy, ale nie tym razem. USA zaliczyło kolejny dobry fragment w końcówce pierwszej połowy zatrzymując rywali w obronie, dokładając kilka trafień w ataku i schodząc na przerwę z dwubramkową przewagą.
Brazylijczycy do ostatecznego przełamania rywali potrzebowali jeszcze piętnastu minut. Dobrze zaczęli drugą połowę najpierw dochodząc do remisu, a następnie wywierając mocną presję na mniej doświadczonych rywali. W 40. minucie meczu wrócili na prowadzenie, pięć minut później Amerykanie rzucili jeszcze bramkę na 21:19, ale kolejna seria trafień Canarinhos zabiła mecz i przypieczętowała ich awans do fazy zasadniczej.
Brazylia - USA 31:24 (10:12)
W najciekawszym meczu tej serii zmierzyły się reprezentacje Argrentyny i Bahrajnu. Oba zespoły zostały rozbite w pierwszych meczach łącznie różnicą przeszło dwudziestu bramek, liczyły również na przełamanie i awans do kolejnej fazy w końcu mierząc się z równym sobie rywalem. Bezpośredni pojedynek o 3. miejsce w Grupie H lepiej rozpoczął Bahrajn prowadąc 0:2, ale kiedy Argentyńczycy w końcu odblokowali się w ataku zdobyli pięć bramek z rzędu bez odpowiedzi rywali. Siłą napędową ofensywy był Ramiro Martinez, a jego kadra przez resztę pierwszej części kontrolowała przebieg meczu stopniowo budując przewagę.
Bahrajn przebudził się jednak w najbardziej odpowiednim momencie, na kwadrans przed zakończeniem spotkania. Najpierw dwie szybkie bramki Khamisa i Aliego pozwoliły zmniejszyć dystans do czterech bramek, a kolejne skuteczne akcje napędzały zespół z Zatoki Perskiej. W 57. minucie bramka wspomnianego wcześniej Jasima Khamisa pozwoliła Bahrajnowi dojść rywali na remis, ale jego kadry nie było już stać na więcej i do fazy głównej awansowała Argentyna.
Argentyna - Bahrajn 26:25 (16:11)
fot. Mateusz Kaleta
Tweet