
2025-01-14 11:29:37
Michał Szpulak
Reprezentacyjna impreza roku rusza. Czas na MŚ 2025
Na terenie Danii, Norwegii i Chorwacji 14 stycznia ruszają 29 mistrzostwa świata. Nie zabraknie w nich po raz 3 z rzędu reprezentacji Polski.
Przegląd grup jak zawsze zaczniemy od grupy polskiej… ale tak się składa, że tym razem będzie to układ chronologiczny. Gramy bowiem w grupie A. Naszymi rywalami w pierwszej fazie turnieju będą Niemcy, Czesi i Szwajcarzy (w kolejności).
O reprezentacji Polski będziemy więcej pisać w osobnych artykułach. Tutaj więc skupimy się na naszych rywalach nieco bardziej. Zacznijmy więc zapowiedź miejmy nadzieję pasjonującego turnieju skandynawsko-bałkańskiego.
Grupa A (Niemcy, Polska, Czechy, Szwajcaria) – Herning
Polacy w europejskiej grupie. Niemcy na drodze po medal.
Polacy dobrze weszli w mecze przygotowujące nas do tego turnieju. Szanse na wyjście z grupy oczywiście są, jednak zarówno Czesi jak i Helweci będą dla nas bardzo groźnymi rywalami. Potencjał mamy dosyć duży, a trener Marcin Lijewski wyciąga z zawodników wszystko co najlepsze. Tak więc Kamil Syprzak, Adam Morawski, Arielm Pietrasik czy Arek Moryto mogą stanowić o sile tej kadry, a przyszłościowo też widać postępy u takich graczy jak Damian Przytuła, Maciej Papina czy Piotr Jędraszczyk. Widać zdecydowanie poprawę w rzucie z dystansu i współpracy środka rozegrania z kołowymi. Bramka musi dać coś od siebie i możemy liczyć na dobry wynik.
Niemcy, Czesi i Szwajcarzy jadą na zupełnie innych biegunach. Niemcy olśnieni wielkim srebrem na IO 2024 w Paryżu przystąpią w roli jednego z głównych faworytów do złota, a już na pewno do medalu. Brak jedynie Jannika Kohlbachera i Sebastiana Heymanna którzy tuż przed imprezą wypadli ze składu. Zastąpili ich Justus Fischer i Lukas Stutzke - obaj z Hannoveru Burgdorf. Niemcy dysponują ogromną siłą rażenia w ataku, bo zarówno druga linia jak i pierwsza wyglądają imponująco. Jeśli mamy jednak wskazać trzy postacie na których gra będzie się opierać to będą to Juri Knorr, Andreas Wolff i Renars Uscins. To trio nie raz już uratowało Niemców z opresji. A jak do pomocy na kole masz Johannesa Golle, a na skrzydłach Rune Dahmke i Timo Kasteninga to wiesz, że o kadrę martwić się nie musisz. Niemcy to murowany kandydat do wygrania naszej grupy.
Czesi i Szwajcarzy to mniej więcej ta sama półka. Dla Xaviego Sabate będzie to ostatni turniej w roli szkoleniowca ekipy naszych południowych sąsiadów. Czesi mierzą w to samo co my – awans do drugiej rundy. W tym pomóc ma duet prawych rozgrywających Tomas Piroch z Orlenu Wisły Płock oraz Stanislav Kasparek z Dinama Bukareszt. Do tego duetu dodać trzeba gracza Kilonii, bramkarza Tomasa Mrkve. Szwajcarzy pod wodzą Andy’ego Schmida mają jeden cel – wyjść z grupy choćby z trzeciego miejsca. Nie pomoże w tym im kontuzjowany tuż przed turniejem w towarzyskim meczy z Włochami Manuel Zehnder który zerwał więzadła. Kluczowy będzie Nikola Portner i Lenny Rubin.
Grupa B (Dania, Włochy, Algieria, Tunezja) – Herning
Duński walec rusza po czwartą koronę z rzędu, włoska niespodzianka napędzi stracha drużynom z Afryki?
Dania jest jak baśnie Andersena – piękna, kolorowa i bajkowa. Tak można określić ekipę Nikolaja Jakobsena, która od 2017 roku i meczu z Węgrami w 1/8 MŚ nie przegrała żadnego meczu na tym turnieju. W zasadzie jedyne zespoły w ciągu ostatnich trzech edycji które zdołały postraszyć Skandynawów to dwa lata temu Chorwacja – która zremisowała z nimi w fazie głównej i cztery lata temu Egipt, który po jednym z najlepszych meczów w historii tej dyscypliny przegrał z Danią na karne w ćwierćfinale. Dania osiągnęła coś, czego nie udało się zrobić nawet Francuzom w swoim peaku formy. Para Mathias Gidsel i Simon Pytlick sieją spustoszenie w szeregach każdej obrony świata. Emil Nielsen to obecnie top 3 bramkarzy świata. Saugstrup i Jorgensen to prawdziwi łowcy na kole, a to wszystko uzupełniają tacy gracze jak Lasse Andersson, Rasmus Lauge, Niklas Kirkelokke, Johan Hansen czy Emil Jakobsen. Dania to murowany kandydat do czwartego z rzędu złota.
Pozostali w grupie są tylko marnym tłem dla Duńczyków. Chociaż na pewno należy zwrócić uwagę na reprezentację Włoch, która wraca na MŚ po 28 latach. A wystąpiła w nich tylko właśnie w 1997 zajmując 18 miejsce. Głównymi postaciami będą bramkarz Lipska Domenico Ebner i środkowy rozgrywający Eisenach Simone Mengon. Tunezja i Algieria to drużyny, które będą razem z Włochami walczyć o drugie miejsce. Wytypowanie zwycięzcy tej rywalizacji wydaje się dość ciężkie.
Grupa C (Francja, Austria, Katar, Kuwejt) – Porec
Francuzi maszerują po siódmy tytuł. Czy Austriacy znowu będą rewelacją?
Les Bleus jeszcze do niedawna byli w strachu. Było bowiem podejrzenie, że na turniej nie pojadą Elohim Prandi, Kentin Mahe oraz Dika Mem. Wszystko skończyło się jednak dobrze i cała trójka pojawi się w Chorwacji. Guillaume Gille ma chyba obok Duńczyków i Niemców na papierze najlepsza kadrę na tej imprezie. Ostatni triumf Francuzów na MŚ to rok 2017 i zwycięstwo u siebie po finale z Norwegami. Czy stać ich na kolejny triumf? Na pewno obecni mistrzowie Europy i wicemistrzowie świata mają na to chrapkę.
Austriacy będą chcieli powtórzyć co najmniej wynik sprzed roku i wejść do fazy głównej zaliczając po drodze kilka niespodziewanych i pozytywnych dla siebie wyników. W turnieju towarzyskim w Płocku nie zaprezentowali się najlepiej. Wiedzmy jednak, że zabraknie ich głównej gwiazdy – Nikoli Bilyka. Reszta gwiazd reprezentacji znalazła się na liście Alesa Pajovicia.
Katarczycy to już nie ta sama drużyna co w 2015 czy w 2017. Co prawda nadal zostali Żarko Marković i Rafael Capote , ale są już w sportowo podeszłym wieku i nie będą w stanie pociągnąć azjatyckiej kadry. Kuwejt wydaje się jedną z trzech może czterech najsłabszych ekip na turnieju.
Grupa D (Węgry, Holandia, Macedonia Północna, Gwinea) - Varazdin
W tej grupie każdy mecz będzie za trzy punkty. Debiut reprezentacji Gwinei.
W teorii Węgrzy oraz Holendrzy powalczą o zwycięstwo w tej grupie. Wiecznie niespełnieni Madziarzy w końcu mają naprawdę otwartą drogę do ćwierćfinału (idą na grupę C). Jeśli niczego po drodze nie zepsują i pokonają największych rywali w walce o awans (Holandia i Austria), to powinni po raz 3 z rzędu zagrać na etapie ćwierćfinału. Holendrzy jeszcze tam nie grali, a także mają na to chrapkę. Luc Steins, Kay Smits i Bobby Schagen mają w tym bardzo pomóc. Co do ekipy z Bałkanów to wielka niewiadoma. Kiril Lazarov cały czas stara się budować tą reprezentację, jednak jak na razie na marne. Mogą zaskoczyć i powalczyć z Węgrami bądź Oranje, ale będzie o to ciężko.
Gwinea to z kolei debiutant na MŚ – jedyny w stawce. Ekipa prowadzona przez francuskiego szkoleniowca Kevina Decauxa ma za zadanie powalczyć o jakiekolwiek punkty na tym turnieju, co już będzie olbrzymią sensacją.
Grupa E (Norwegia, Portugalia, Brazylia, USA) - Oslo
Norweski sen o złocie, portugalski czarny koń i żądna dobrego wyniku Brazylia.
Norwegowie od początku do końca będą grali na Telenor Arenie w Oslo. To przywilej, ale i jednocześnie presja. Już w pierwszej fazie nie będzie łatwo, a ze składu Wikingów wypadli Harald Reinkind oraz Alexander Blonz. Siła rażenia jest dosyć spora, a Norwegowie coraz lepiej zaczynają sobie radzić w defensywie. Na pewno kluczowa będzie postawa Sandera Sagosena, Tobiasa Grondahla oraz bramki – a wniej Torbjorna Bergeruda oraz bramkarza Sportingu CP Andre Kristensena.
Portugalia od 2020 roku ma ochotę zamieszać w światowej czołówce. Jak na razie bez większych sukcesów. Teraz jednak młodość zaczyna rzucać się w oczy. Zarówno Francisco jak i Martim Costa mogą zaliczyć dosyć dobry turniej. Bracia rozgrywający będą na długo stanowili o sile kadry Paulo Pereiry. Czy Portugalia sprawi sensację i wejdzie do ćwierćfinału?
Brazylia i USA to różnica klas. Brazylijczycy przy dobrym turnieju powinni powalczyć z Portugalią i nawet Norwegią. Amerykanie zagrają dzięki dzikiej karcie. Na poprzednich MŚ udało im się nawet wygrać dwa mecze.
Grupa F (Szwecja, Hiszpania, Japonia, Chile) – Oslo
Skandynawsko-iberyjska bitwa o pierwsze miejsce. Czy Japonia zaskoczy wszystkich?
Zarówno Szwedzi jak i Hiszpanie znają się z ostatnich turniejów jak łyse konie. Szwedzi wygrali na IO 2024, ale przegrali na MŚ 2023 mecz o trzecie miejsce. Ciężko powiedzieć coś mądrego o Hiszpanach, gdyż ich skład został w końcu dosyć gruntownie zmieniony. Turniej w Castellon poszedł po ich myśli, jednak MŚ to inna bajka. Tacy zawodnicy jak Petar Cikusa, Ian Barrufet, Javier Rodriguez, Jan Gurri czy Ferran Castillo będą musieli udowodnić swoją jakość. Na szczęście doświadczenia nie brakuje, bo są Alex i Daniel Dujshebaev, jest Agustin Casado, Ian Tarrafeta, Abel Serdio czy Gonzalo Perez de Vargas. Największe osłabienie to brak kontuzjowanego Aleixa Gomeza.
Szwedzi osłabieni. Zabraknie Felixa Claara i Oskara Bergendahla. Głębia w składzie jest, jednak jednak ekipa Michaela Appelgrena będzie musiała mieć się na baczności.
Japonia i Chile uzupełniają stawkę, Japończycy pod wodzą Carlosa Ortegi kontynuują marsz po zbieranie doświadczeń i rozwijanie piłki ręcznej w kraju kwitnącej wiśni. Chilijczycy wyglądają zdecydowanie najsłabiej z tej stawki, nawet mając w składzie doświadczonych Estebana Salinasa i Erwina Feutchmanna.
Grupa F idzie w fazie głównej na grupę E, a więc prawdopodobne jest to, że w drugiej rundzie zobaczymy Norwegów, Hiszpanów, Szwedów i Portugalczyków bijących się o ćwierćfinał.
Grupa G (Słowenia, Islandia, Kuba, WZP) - Zagrzeb
Walka o pierwsze miejsce między wyspiarzami a Słoweńcami. Czy Wyspy Zielonego Przylądka znowu zaskoczą pozytywnie?
Słoweńcy bardzo dobrze rozwijają swój potencjał pod wodzą Urosa Zormana. Na IO zaprezentowali się ze świetnej strony zajmując czwarte miejsce. Ekipa Snorriego Gudjonssona tak jak Węgrzy – czuje spory niedosyt w ostatnich latach. Mając świetną kadrę nie potrafili tego zwieńczyć medalem, o który teraz będzie piekielnie ciężko, bo brakuje w drużynie lidera Omara Magnussona z Magdeburga. Zwycięzca meczu Słowenii z Islandią prawdopodobnie zrobi duży krok w kierunku ćwierćfinału, ale nie będzie on ostateczny.
Reprezentacja Kuby wraca na MŚ po 16 latach przerwy. Ostatni raz wystąpili w 2009 roku na Mundialu w Chorwacji. Ekipa z Karaibów prowadzona przez Luisa Enrique Delisle ma kilka ciekawych nazwisk w składzie – Angel Rivero z Benidormu, Reiner Taboada z Dunkierki czy Pedro Veitia ze Sportingu CP.
Wyspy Zielonego Przylądka mają z kolei plan wygrać więcej meczów na tym turnieju niż tylko ten z Kubą o awans do następnej fazy. Ekipę przejął serbski szkoleniowiec Ljubomir Obradović – były trener FC Porto i reprezentacji Czarnogóry. Szanse na awans do fazy głównej są ogromne, bo ich notowania stoją nieco wyżej jak Kubańczyków.
Grupa H (Egipt, Chorwacja, Argenrtyna, Bahrajn)
Egipt i Chorwacja w bałkańskim piekle zagrają o pierwsze miejsce. Argentyna ma plan na zburzenie ich planów?
Chorwaci już wiedzą, że będzie to ostatni turniej ich legendy – Domagoja Duvnjaka. Zwieńczenie końca kariery medalem popularnego „Dule” byłoby czymś dużym. A czy Hrvatskę stać na złoto? Raczej nie. Będzie to swoistą niespodzianką jeśli zobaczymy ekipę Dagura Sigurdssona na najwyższym stopniu podium. Jedno jest pewne – pod wodzą Islandczyka Kowboje z Bałkanów robią postępy. Za jakiś czas (a może już teraz) praca byłego selekcjonera Niemców czy Japończyków może zebrać żniwa. Ivan Martinović, Domagoj Duvnjak, Luka Cindrić oraz bramka – to ma być ostoja i klucz tej kadry. Jak dołączy rewelacyjnie rozwijający się obrotowy Veron Nacinović to tym lepiej dla nich.
Egipcjanie znowu marzą przynajmniej o czwórce. Jest na to szansa, ale będzie niezwykle ciężko. Ekipa Juana Carlosa Pastora nadal zmierza drogą hiszpańskiego szkolenia, co idzie im naprawdę bardzo korzystnie. Argentyńczycy z kolei chcą sprawić niespodziankę i wyjść do fazy głównej przynajmniej z drugiego miejsca. Czy jest to niemożliwe? Na pewno nie. Co prawda w składzie nie ma już braci Simonet, ale Albicelestes nadal mogą straszyć na kole i na bramce przede wszystkim. Bahrajn wydaje się drużyną najsłabszą, ale nie jest to zespół „do bicia”. Na pewno Bahrajńczycy myślą o pokonaniu Argentyny i wejściu do fazy głównej.
Czas więc zacząć najważniejszą handballową imprezę roku. Kto tym razem sięgnie szczytu? Kto zawiedzie a kto pozytywnie zaskoczy? Tego dowiemy się w przeciągu następnych trzech tygodni.
fot. Mateusz Kaleta
Tweet