2023-11-22 22:43:28
Tomasz Brzozowski

Wielki powrót Aalborga, zwycięska bramka w ostatnich sekundach Picku Szeged i nieudany odwet PSG

Ósma już seria w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów otwierała rundę rewanżową. Była więc to idealna okazja dla drużyn, które nie tak dawno okazały się gorsze od swoich rywali, aby wyciągnąć z porażek wnioski i pokazać się z jak najlepszej strony. Kilka zespołów skorzystało z tej szansy i zrehabilitowało się za ostatnie niepowodzenia.

W 8. kolejce Ligi Mistrzów doszło do wielu ciekawych starć, ale hitem zdecydowanie był pojedynek Aalborg Håndbold i THW Kiel. Zespoły te są jednym z faworytów do zajęcia miejsca w najlepszej dwójce i bezpośredniego awansu do ćwierćfinałów najbardziej prestiżowego turnieju w Europie. Niemiecki zespół chciał zrewanżować się za niedawną porażkę u siebie (18:27) i upokorzyć rywala przy jego publiczności. W pierwszej połowie plan ten się sprawdził, bo Kiel prowadziło 17:13. Z taką przewagą można myśleć o podtrzymaniu wyniku, jednak Duńczycy niesieni dopingiem w hali potrafili wrócić do gry. Na 5 minut przed końcem goście byli pewni zwycięstwa, bo prowadzili 27:22. Zlekceważenie rywala to była jednak najgorsza rzecz, jaką mogli zrobić i mecz zakończył się remisem 27:27.

O mały włos a do podobnego udanego pościgu doszłoby w starciu między HC Eurofarm Pelister a OTP Bank - PICK Szeged. Wicemistrzowie Węgier pewnie ograli macedoński zespół 34:26. To nie oznaczało, że tym razem będzie to lekki spacerek. Gospodarze jednak nie potrafili wywalczyć przewagi przed przerwą i to Szeged prowadził 15:12. Dosyć nieoczekiwanie Macedończycy zaczęli zmniejszać straty i nawet doprowadzili do remisu. Na kilka sekund przed ostatnią syreną na zegarze widniał wynik 27:27. Wtedy odpowiedzialność całego meczu na swoje barki wziął Zoltan Szita, który oddał decydujący rzut na wagę zwycięstwa węgierskiego zespołu. Ostateczny wynik to porażka HC Eurofarm Pelister 27:28.

Meczem zamykającym środową rywalizację w grupie A, było spotkanie PSG z Kolstad Handball. Warto wspomnieć, że ostatni ich mecz był ogromną niespodzianką dla Norwegów i wielkim rozczarowaniem paryżan. W końcu to Kolstad wygrało u siebie w 7. kolejce 36:31 mimo siedmiu trafień Kamila Syprzaka. We Francji miało być inaczej, jednak sama pierwsza połowa znowu lepiej układała się dla gości, którzy zeszli do szatni prowadząc 15:13. Gospodarze nie powiedzieli jednak ostatniego słowa i byli w stanie objąć prowadzenie. Brak jednak zachowania przez nich opanowania do ostatniej syreny spowodował, że po raz kolejny mieliśmy jednego wieczoru emocję do samego końca. PSG na kilka sekund przed końcem remisowało 28:28, ale miało jeszcze piłkę w swoich rękach. Akcja ofensywna zakończyła się jednak niepowodzeniem i z całego dwumeczu przeciwko Kolstad Handball wywalczyli zaledwie punkt. Kamil Syprzak zdobył 6 bramek i mogłoby być ich znacznie więcej gdyby reprezentant Polski nie nabawił się w trakcie meczu urazu.