2023-04-27 19:42:07
Tomasz Brzozowski

Włochy mocno postraszyły Polaków. Zwycięstwo w samej końcówce

Dla polskiej reprezentacji miał to być lekki spacerek, który jednak zamienił się w wyrównaną walkę o każde trafienie. Włosi postawili twarde warunki, ale w kluczowym momencie zabrakło im skuteczności i Polska zgarnęła kolejne punkty.

Na debiut Marcina Lijewskiego w roli szkoleniowca kadry Polski, przypadł mecz eliminacji do ME przeciwko reprezentacji Włoch. Naszą kadrę a Włochów w rankingu EHF dzieli przepaść z korzyścią dla Polaków, jednak ostatnie lata pokazały, że nie możemy nikogo lekceważyć. W ostatnim bezpośrednim starciu Polska po pierwszej połowie prowadziła tylko jednym trafieniem i dopiero decydujące 30 minut przebiegło pod dyktando naszej kadry.

Obie drużyny przed tym meczem miały 4 punkty na swoim koncie, a więc w zależności od wyniku w grupie B mogło dojść do pewnych roszad i to Włosi mogliby na chwile dopuścić myśl o awansie do kolejnego etapu ME. Początek meczu w wykonaniu gospodarzy były jednak bardzo nie pewny, bo dochodziło do wielu rzutów z nieprzygotowanych pozycji, co Polacy wykorzystali i szybko objęli kilkubramkowe prowadzenie. Najskuteczniejszy w zespole gości był Szymon Sićko, to właśnie on zdobył pierwsze 3 gole. Jednak kilka kar wykluczenia dla reprezentacji Polski i rywale zaczęli niebezpiecznie zbliżać się do remisu. Ostatecznie w 15. minucie Włosi dopięli swego i mieliśmy wyrównanie 7:7.

Tutaj zaczęły się schody dla Polaków, bo nie potrafili oni wrócić na poziom, w którym mieliby kilka bramek przewagi. Włoski bramkarz w samej pierwszej połowie bronił na blisko 40% skuteczności, co pozwoliło jego zespołowi objąć prowadzenie. Niestety niemoc Polaków trwała już do końca pierwszej połowy i widać było, że gospodarze wyciągnęli wnioski z ostatniego starcia i po 30-stu minutach prowadzili 15:13.

Role się odwróciły i to Włosi utrzymywali bezpieczną przewagę, którzy pewnie zmierzali do historycznego zwycięstwa nad reprezentacją Polski. Zmiana w naszej bramce i pojawienie się Jakuba Skrzyniarza pozwoliła złapać oddech i wrócić do gry, a straty z minuty na minutę robiły się mniejsze. Moment zwrotny jak w pierwszej połowie nastąpił po 15 minutach gry, bo goście do włoskiej kadry tracili już tylko jedno trafienie.

To zapowiadało emocję do ostatniej syreny, a wiele kontrowersyjnych decyzji sędziów pozwalało gospodarzom utrzymywać przewagę. Wiodącą postacią w swoim zespole był doświadczony Pablo Marrochi, który zdobył 11 goli. W polskim zespole bramki rozkładały się bardziej równomiernie i tylko grą zespołową byliśmy w stanie osiągnąć pozytywny wynik. W 57. Minucie Polacy po raz pierwszy od pierwszej połówki objęli prowadzenie 29:28, ale nikt nie mógł tu być pewny punktów. Na 20 sekund przed ostatnim gwizdkiem to nasza kadra miała piłkę i jedną bramkę przewagi, wystarczyło więc nie wypuścić jej z rąk. Po zaciętej rywalizacji wygraliśmy 31:29.

Włochy – Polska 29:31 (15:13)

fot. Mateusz Kaleta