2022-01-17 19:51:00
Michał Szpulak

ME 2022, Gr C: Francja spokojnie ogrywa Serbów. Hrvatska zdemolowała Ukrainę

Reprezentacja Francji pewnie, bez żadnych problemów uporała się z walczącą jeszcze o awans kadrą Serbii. To oznacza, że ostatecznie z grupy C wychodzą Francuzi i Chorwaci, więc bez żadnej sensacji. Chorwacja w pierwszym meczu dnia zdemolowała Ukraińców i awansuje z drugiego miejsca w tabeli. 

Początek meczu to szybkie dwie bramki Diki Mema i Yanisa Lenne'a. Od początku więc wydawało się, że Francuzi nie zamierzają odpuszczać tego meczu i będą chcieli zgarnąć komplet punktów po pierwszej fazie. Vincent Gerard znowu zaczął „tańczyć” w bramce i odbijał rzut za rzutem, czy to z dystansu czy z koła.

W 13. minucie Benoit Konkoud pokonał Vladimira Cupare i zrobiło się 8:4 dla mistrzów olimpijskich z Tokio. Serbowie mieli po swojej stronie publiczność, jednak nie potrafili wybić z rytmu Les Bleus. Kontry, gra po obwodzie, dynamika i płynność były po stronie ekipy Guillaume Gilla. Serbowie po przerwie przeszli na taktykę 7-6, co bardzo przeciętnie im wychodziło – a i to jest eufemizm. Francuzi nie trafiali jednak na pustą bramkę, ale ostatecznie wyszli na 13:5.

Na tym się nie skończyło, bo Francuzi rzucili jeszcze trzy gole i zrobiło się 16:5, to był w zasadzie koniec marzeń Serbów o awansie. Do przerwy wynik brzmiał 16:7 dla Les Bleus.

Drugą połowę od kapitalnych bramek rozpoczęli Francuzi, jednak Dika Mem pomylił się też w kontrataku trafiając w słupek. Francuzi nie zapominali jednak swojego grania i nadal utrzymywali przewagę (21:11). Francuzi spokojnie wyczekiwali końca meczu, a Serbowie męczyli się w ataku, obie drużyny zdawały się wyglądać, jakby chciały zakończyć już te zawody.

Ostatecznie mecz między mistrzami olimpijskimi a wicemistrzami Europy 2012 zakończył się zwycięstwem tych pierwszych 29:25, w końcówce Les Bleus nieco przystopowali i dali się podgonić.

Francja - Serbia 29:25 (16:7)

Pierwsza połowa to prowadzenie gry przez Hrvatską i odskakiwanie na trzy/cztery bramki. Mecz zaczął się w szalonym tempie bo po 4 minutach było już 4:3 dla Chorwatów. Prym wiedli Tin Lucin, Ivan Martinović i Marino Marić. Ukraińcy nie potrafili dojść rywala, a jak już to robili to tracili piłkę przy swojej szansie.

Oleksandr Tilte i Dmytro Horiha to były motory napędowe Sbirnej. Chorwaci z kolei musieli radzić sonie młodzieża. Na Serbów to starczyło, na Ukraińców przynajmniej do przerwy też starczało. Ekipa Hrvoje Horvata prowadziła 18:13 i nic nie zapowiadało sensacji.

Drugą połowę Chorwaci rozpoczęli na 3 biegu, tak jaakby chcieli szybko skończyć ten mecz, Ivan Martinović podwyższał prowadzenie, a Anton Terekhov był bezradny i miał pretensje do kolegów z obrony. Zrobiło się 22:14 po kontrze i Ukraińcy totalnie „siedli” . Michael Biegler poprosił o czas.

Ukraińcy w dalszej fazie nie potrafili postawić się Chorwacji w żadnym elemencie, podopieczni trenera Horvata spokojnie konstruowali kolejne ataki i dobijali przeciwnika. Tego dnia Chorwaccy rezerwowi (zazwyczaj) pokazali, że potrafią grać na najwyższym poziomie. Kowboje ostatecznie zwyciężyli z Ukrainą aż dwunastoma bramkami. Pięć bramek w tym spotkaniu zdobył rozgrywający Orlen Wisły Płock - Tin Lucin.

Ukraina – Chorwacja 25:38 (13:18)

fot. Jozo Cabraja / kolektiff