2021-06-28 15:09:32
Redakcja

Siatkarski fenomen w Polsce. Dostrzegają to także bukmacherzy

Fani siatkówki w Polsce są niczym pączki w maśle, które mają szczęście kibicować światowej potędze. Jak do tego doszło? Wyjaśniamy! 

Wbrew pozorom nie była to droga łatwa i usłana różami, bo jeszcze w latach dziewięćdziesiątych polska siatkówka niewiele miała wspólnego z tak nasiąkniętymi optymizmem słowami, jak hegemonia, fenomen, czy potęga. Wystarczy przypomnieć, że mistrzostwa świata rozegrane w Japonii (1998) zakończyły się dla nas 17. miejscem, zaś na wcześniejsze imprezy, jakie zostały rozegrane kolejno w Brazylii oraz Grecji, w ogóle nie wywalczyliśmy sobie kwalifikacji. Światełko w tunelu biało-czerwoni dostrzegli dopiero w 2002 roku, kiedy to w Argentynie nasi reprezentanci zajęli obiecującą 11. lokatę. Później było już (prawie) tylko lepiej. 

Najpierw był Wagner 

Zanim jednak polska siatkówka popadła w kryzys, zdążyliśmy się zapisać w historii tej dyscypliny złotymi zgłoskami. Wszystko za sprawą rewelacyjnej drużyny trenera Huberta Wagnera, która w latach siedemdziesiątych była niemal nie do pobicia. Zaczęło się od niepozornego Pucharu Przyjaźni w Czechosłowacji przypadającego na rok 1973, w którym reprezentacja Polski zdobyła srebrny medal. Niby nic takiego, ale to od tego turnieju rozpoczęła się wielka seria Wagnera. Już w następnym roku Polacy wywalczyli złoty medal na mistrzostwach świata w Meksyku. Biało-czerwoni w grupie finałowej wyprzedzili ZSRR (w bezpośrednim spotkaniu drużyna znad Wisły wygrała 3:2). 

Volleyball, Sport, Ball, Volley, Ball Sports

Na kolejne sukcesy nie trzeba było czekać długo. Już w 1975 roku dla Polaków szczęśliwa okazała się Jugosławia. Tam, podczas mistrzostw Europy, kadra Huberta Wagnera sięgnęła po srebrny medal. Jednak największy triumf tej reprezentacji przypadł na 1976. W lipcu tamtego roku odbył się turniej siatkarski wchodzący w program Letnich Igrzysk Olimpijskich w Montrealu. Polacy na tej imprezie szli jak burza wygrywając fazę grupową nie zaznając smaku porażki. W półfinale ograliśmy Japonię 3:2, zaś w wielkim finale pod naporem naszych piłek ugięła się ekipa Związku Radzieckiego. Wynik 3:2 dla biało-czerwonych stał się historią, tak samo jak złote medale olimpijskie na szyjach polskich zawodników. 

To oczywiście nie był koniec, bo w latach osiemdziesiątych także stać nas było na przyzwoite wyniki, jednak to wszystko odbywało się niejako siłą rozpędu, której w kolejnych latach zabrakło. 

(Nie)cudowne lata dziewięćdziesiąte

Dla Polaków to czas przemian. Zmiana ustroju, kapitalizm, wysokie bezrobocie i próba odnalezienia się w nowym świecie. Nie inaczej było w sporcie, który przestał krajanom przynosić radość i dostarczał przede wszystkim frustrację. Tak było między innymi z piłką nożną, która wpadła wtedy w ogromny kryzys, z którego wygrzebuje się w zasadzie do dziś. A jak było z siatkówką? W sumie podobnie. Wielu o piłce siatkowej zapomniało, natomiast inni patrzyli na nią głównie przez pryzmat sentymentalny wracając wspomnieniami do niesamowitych osiągnięć Huberta Wagnera. 

Całe szczęście, że nie została ona na dobre pogrzebana, jak wiele innych dyscyplin sportowych w Polsce. Odbudowa siatkówki i programowanie jej na kolejne sukcesy rozpoczęła się od złotego medalu mistrzostw świata juniorów, jaki został zdobyty w 1997 roku przez ekipę Ireneusza Mazura. To pokolenie nie zostało zaprzepaszczone, bo już rok później Polacy (dzięki zabiegom dyplomatycznym) zadebiutowali w elitarnej Lidze Światowej. To było świetne posunięcie, bo na starcie tego ambitnego projektu zaczęliśmy się ogrywać z najlepszymi, czyli Stanami Zjednoczonymi, Rosją, Francją i oczywiście z Brazylią. 

Czynnik sportowy to jedno, ale sukcesem okazało się oparcie tego biznesu na solidnych filarach finansowych. Krajową siatkówkę przez lata wspierały wielkie firmy, a wśród nich znajdziemy Polkomtel, telewizję Polsat, PKN Orlen, Telewizję Polską i oczywiście Polski Związek Piłki Siatkowej. Dzięki tym zabiegom na mapie kraju zaczęły powstawiać Siatkarskie Ośrodki Sportowe szkolące kolejne pokolenia sportowców. Tym samym trend budowania dyscypliny sportowej od tzw. „cudownego pokolenia” w polskiej siatkówce w ogóle nie miał miejsca. Tutaj zaczęło się od małych sukcesów reprezentacji oraz mądrego szkolenia dzieci i młodzieży. Dzięki temu w polskiej piłce siatkowej nie możemy mówić o „złotych pokoleniach”, ponieważ reprezentacja ewoluuje z każdym rokiem – weterani tej drużyny wspierani są największymi talentami, które z biegiem czasu nabierają doświadczenia. I koło się zamyka.

Czas zbiorów 

Obecnie polska reprezentacja triumfy zgarnia seriami, a wisienką na torcie ostatnich dwóch dekad starań o lepszą siatkówkę w kraju są dwa złote medale mistrzostw świata, po które Polacy sięgnęli w 2014 oraz 2018 roku. Nie inaczej jest w przypadku siatkówki klubowej, gdzie polskie ekipy regularnie walczą w siatkarskiej Lidze Mistrzów. W sezonie 2020/2021 najlepsza w Champions League okazała się Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która w finałowym starciu ograła wielkie Itas Trentino. 

Oczywiście nie byłoby tych sukcesów, gdyby nie najlepsi kibice na świecie. Fani siatkówki w Polsce to prawdziwy fenomen – tłumy w halach (a nawet na stadionach), głośny doping oraz ogromne zainteresowanie tą dyscypliną sprawiły, że siatkówka w Polsce jest dyscypliną numer dwa i plasuje się tuż za piłką nożną (z którą ciężko rywalizować ze względu na globalną popularność). 

Volleyball, Sport, Premium, Player, Ball, Volley

– Kibicom trudno się dziwić, że są tak bardzo oddani siatkówce. W końcu są traktowani przez przedstawicieli tego sportu niczym pączki w maśle. To rzecz jasna ma swoje przełożenie także w innych dziedzinach rozrywki. Bukmacherzy w Polsce już dawno zauważyli, że na zakłady siatkarskie jest ogromny popyt, dlatego siatkówkę w naszym kraju obstawimy bez problemu – zaznacza Irenka Zając, nasza ekspertka i konsultantka zajmująca się na co dzień sportowymi zakładami bukmacherskimi.

Siatkówkę bez problemu obstawimy w: 

  • Etoto.pl 
  • Fortuna 
  • Totolotek
  • STS
  • PZBuk 
  • forBet 

I wielu innych legalnych w Polsce zakładach bukmacherskich. Nie będzie ich brakować, ponieważ reprezentacja naszego kraju, a także kluby, z każdym rokiem są coraz mocniejsze i nic nie zapowiada, by to pasmo sukcesów w końcu zostało przerwane.