2019-03-13 20:00:00
Ewa Basak

Przebudzenie Energi MKS-u po przerwie! Wysoka porażka Arki Gdynia w Kaliszu

Pierwsza połowa spotkania w Kaliszu to festiwal błędów po obu stronach parkietu. W drugiej części meczu gospodarze systematycznie powiększali prowadzenie i ostatecznie zwyciężyli z Arką Gdynia 27:16.

Mecz w Kaliszu rozpoczął się od serii błędów po obu stronach parkietu. Pierwsza bramka padła w 3. minucie, a jej autorem był Kirył Kniazeu. Gdynianie całkowicie nie radzili sobie w ataku i nie byli w stanie skonstruować skutecznej akcji. Kibice zgromadzeni w hali w początkowych minutach mogli oglądać jedynie pomyłki. Drużyny odpowiadały sobie nie bramkami, a błędami. 

REKLAMA

Na fatalną grę już w 8. minucie o chwilę przerwy zażądał trener kaliszan, Patrik Liljestrand. Aż osiem minut Arka potrzebowała na zdobycie pierwszego oczka. Jako pierwszy na listę strzelców po stronie goście wpisał się Adam Lisiewicz, a po chwili Maciej Pieńczewski doprowadził do remisu 2:2. Gospodarze notowali kolejne straty, po których w 11. minucie gdynianie wykorzystali szansę i wyszli na jednobramkowe prowadzenie. Wynik po kwadransie gry może zaskakiwać. Tablica wyników pokazywała 4:3 na korzyść gospodarzy. Wtedy o czas poprosił szkoleniowiec Arki. 

Obie drużyny pod koniec pierwszej połowy poprawiły swoją skuteczność. Ostatnie minuty należały do Energi MKS-u, który zdobył trzy bramki z rzędu i do przerwy gospodarze prowadzili 11:7. 

W drugiej części spotkania gdynianie mieli coraz większe problemy w ataku ich gra całkowicie się posypała. Tempo narzucili kaliszanie, którzy skupili się na budowaniu przewagi. Na odrabianie strat zawodnikom Arki nie pozwalał Łukasz Zakreta. 

W 41. minucie po bramce Artura Bożka kaliszanie wygrywali już 16:9. Natychmiast Dawid Nilsson chciał porozmawiać ze swoimi podopiecznymi. Wskazówki od szkoleniowca pomogły drużynie, ale tylko na moment. Kaliszanie systematycznie powiększali różnicę bramkową i ostatecznie wygrali 27:16. 

Energa MKS KaliszArka Gdynia 27:16 (11:7)