2019-02-27 20:10:00
Patryk Dziadura

Twierdza Puławy zdobyta. NMC Górnik wygrywa po karnych

Mecze Azotów z Górnikiem to prawdopodobnie najlepsze mecze Superligi w ostatnich latach. Tak było i tym razem. Puławianie wrócili z dalekiej podróży odrabiając pięć goli straty, jednak zabrzanie zdecydowali o zwycięstwie w rzutach karnych, przybliżając się do trzeciego miejsca na koniec rundy zasadniczej.

Dla Azotów był to mecz na utrzymanie passy. Od majowego półfinału PGE VIVE Kielce, puławianie nie oddali nikomu puławskiej twierdzy. Zaś dla zabrzan było to spotkanie o niedopuszczenie do najgorszej od grudnia 2015 roku passy, wynoszącej trzy porażki. Jednak najważniejsze była walka o trzecie miejsce, gdyż starcie o nie wciąż było otwarte.

REKLAMA

Mecz od pierwszych minut był grany w bardzo szybkim tempie. W końcu zgodnie z oczekiwaniami zagrał Marko Panić, który rzucał tak dobrze jak w poprzednim sezonie. Od 10. minuty zaczęła się seria błędów Azotów, jak i w bramce harcowad zaczął Martin Galia. Dzięki kontrze Jana Czuwary, dwie minuty później przyjezdni prowadzili 5:8. Zupełnie wyłączony został Paweł Podsiadło. Autor dwunastu bramek w meczu z Granollers nie wykorzystał żadnej ze swoich pięciu prób. Co gorsza, aż pięć skutecznych kontrataków gości do przerwy, nie wystawiało najlepszego świadectwa w powrocie do bramki puławianom.

Azotom wciąż dobrze wychodziła znakomicie praca na kole z Łukaszem Rogulskim, co wciąż było za mało na Górnika. Chłodem w puławskiej hali powiało, kiedy Szymon Sićko wyprowadził zabrzan na pięć bramek przewagi (10:15). Wejście Walentyna Koszowego dało płomyk nadziei dla puławian, kiedy najpierw obronił siódemkę Iso Sluijtersa, a następnie Bartłomieja Tomczaka. Jednak na większą redukcję strat to nie wystarczyło.

Puławski golkiper obronił czystą sytuację Marka Daćki, a następnie jego dobitkę, co dało impuls do ataku gospodarzom. Mateusz Seroka w 34. minucie zniwelował straty do stanu 18:20. Osiem minut później Szymon Sićko został wykluczony za pozbawienie Panicia możliwości rozegrania kontry, za co niezawodny Wojciech Gumiński otrzymał karnego, którym dał kontakt swojej drużynie (23:24). Problemy zabrzan w ataku oraz dobra forma Koszowego dała efekt w postaci wyrównania ponad kwadrans przed końcem. Wydawało się, że zabrzan czeka nieuniknione przy agresywnej obronie gospodarzy.

Górnicy z minuty na minutę wyglądali coraz gorzej. Na potęgę gubili piłki, a Koszowy osiągnął w pewnym momencie nawet 50 procent obron. W końcu Adam Skrabania rzutem do pustej bramki w 47. minucie dał upragnione prowadzenie Azotom. Osiem minut przed końcem dał o sobie znać Marek Daćko, który odzyskał prowadzenie dla zabrzan, w których szeregach wyraźnie się poprawiło. W końcu i Gumiński został złapany przez Galię na siódmym metrze, ale wciąż wynik oscylował wokół remisu z przewagą dla gości. Minutę przed końcem przy stanie 29:29 piłka należała do puławian, którzy wyrwali ją w obronie zabrzanom. Po wzięciu czasu Bartosz Jurecki zaplanował jak będzie wyglądać ostatnie 27 sekund. Nie powtórzyli katastrofy z Granollers, ale również nie wykorzystali szansy na zwycięstwo. To oznaczało serię rzutów karnych.

Po czterech seriach było raptem 1:2, bowiem Wadim Bogdanow i Martin Galia dali popis w swoich bramkach. Ostatnią próbę wykorzystał Marek Daćko przerywając po czterech latach nieudane podboje w Puławach.

Azoty-Puławy - NMC Górnik Zabrze 29:29 (15:19) k. 1:3

Azoty-Puławy: Boganow, Koszowy - Kaleb 3, Łyżwa 4, Masłowski, Panić 7, Podsiadło, Titow 1, Matulić 2, Gumiński 4, Jarosiewicz 1, Seroka 3, Skrabania 1, Grzelak, Kasprzak, Rogulski 3

Kary: Jarosiewicz, Łyżwa - 2 minuty

Karne: 4/5

NMC Górnik Zabrze: Galia, Kazimier, Kornecki - Adamuszek 3, Gliński 1, Sićko 4, Sluijters 6, Buszkow 2, Czuwara 6, Kubała, Tomczak 3, Daćko 4, Gromyko, Pawelec

Kary: Sićko - 2 minuty

Karne: 3/6