2018-09-22 19:35:00
Patryk Dziadura

"Portowcy" zepchnęli Arkę na dno. Trzy punkty zostają w Szczecinie

Mimo niskiego wyniku i momentami kuriozalnej gry zawodników, mecz miał swoją historię, którą napisali gospodarze, niezwykle długo goniąc za prowadzeniem, następnie odblokowując swoje indywidualności, a na końcu przetrwawszy moment załamania, pozbawili gdynian trzech punktów, lokując je na swoim koncie.

Po piątkowym zwycięstwie MKS-u Kalisz, było to starcie dwóch ostatnich drużyn Superligi, którzy jako jedyni czekali na pierwsze punkty w sezonie. Mało tego, było to starcie głównych kandydatów do spadku. Którakolwiek z drużyn by tego dnia nie przegrała, oznaczałoby to dla nich ogromny cios, z którego ciężko będzie się pozbierać przez resztę rundy. Faworytem wydawali się jednak gospodarze, którzy nieomal urwali punkty we wspaniałym pościgu za Gwardią, a w Zabrzu bardzo długo nie pozwolili rywalom przechylić szali na ich stronę. "Arkowcy" mają dużo mniej powodów do zadowolenia, bowiem ich ostatni występ z Mistrzem Polski, któremu rzucili 31 bramek, przegrywając "raptem" dziewięcioma, był jedynym jasnym sygnałem przed najważniejszym meczem gdynian we wrześniu.

Jeśli miejsce w tabeli determinuje poziom obu drużyn, to nie mogło dziwić, że pierwszy rzut w światło bramki obejrzeliśmy dopiero w czwartej minucie, który obronił Marek Bartosik po próbie Mollino da Silvy, a dopiero dwie minuty później Adam Lisiewicz otworzył wynik spotkania. I faktycznie, goście lepiej wyglądali w pierwszych minutach. Skutecznie rozbijali ofensywę zagubionej w ataku Pogoni, a Maciej Pieńczewski raz po raz parował próby "Portowców", kapitulując dopiero po rzucie karnym Dawida Krysiaka w 10. minucie (1:2). Lepiej wyglądałaby ich zdobycz bramkowa, gdyby fatalnie nie gubili piłki w ataku. W końcu i to się zemściło, a gospodarze po dublecie Mateusza Zaremby wyrównali w 14. minucie (3:3).

Podopieczni Piotra Frelka dostali reprymendę od trenera, gdy w 20. minucie w przewadze stracili dwie bramki (4:7). I zadziałało, bo po bramkach Krysiaka i Bosego, które dały im kontakt, to trener Nilsson ratował się przerwą na żądanie. "Portowcy" w końcu dopięli swego i wyrównali po raz drugi w pierwszej połowie po trafieniu Zaremby na dwie minuty przed końcową syreną (8:8). Jeszcze po bramce dorzucił Krzysztof Jasowicz i wspomniany Zaremba, tym samym na przerwę zawodnicy schodzili przy remisie 9:9. Ciężkie to było 30 minut i poza dobrą dyspozycją golkiperów, którzy notabene nie mieli zbyt wysoko postawionej poprzeczki, trudno było zachwycać się tym spotkaniem.

Paweł Krupa znany z tego, że w barwach Pogoni rzuca dużo więcej od swoich kolegów, dopiero w swojej siódmej próbie pokonał Pieńczewskiego, na stan 10:10 tuż po przerwie. Wciąż jednak byliśmy świadkami nie walki o cenne trzy punkty, a chaosu, który pętał nogi. Gospodarze grali jednak dobrze tylko wtedy, gdy zaczynali tracili więcej niż jedną bramkę, bo po raz trzeci, tym razem po rzucie Arkadiusza Bosego, wyrównali na 12:12. Jak się okazało - do czasu. Po czterdziestu minutach nastąpiło w końcu przełamanie, bowiem pierwsze prowadzenie dla swojej drużyny zdobył Krupa. Na dobre odblokował się rozgrywający szczecinian, w ataku niemal każdy rzut wbijał się w bramkę przyjezdnych jak nóż w masło, a po trzech kwadransach Pogoń wypracowała sobie trzy bramki przewagi.

Dziesięć minut przed końcem stabilne nogi szczecinian mocno zadygotały. Błędy w ataku Krysiaka i Miłka oraz bezpośrednia czerwona kartka dla Adama Wąsowskiego pozwoliły złapać kontakt gdynianom (19:18). To wystarczyło, żeby Rafał Jamioł na ponad trzy minuty przed końcem wyrównał wynik spotkania, natomiast gospodarze prawie jedenaście minut czekali na kolejną bramkę, którą po karnym uzyskał Krysiak. Przez niemal całe spotkanie "Portowcy" musieli wstawać z kolan i gonić uciekających niemrawym truchtem gdynian. I to się udało, ponieważ goście w swojej decydującej akcji zgubili piłkę. Wystarczyło więc dograć ostatnie szesnaście sekund i odtrąbić zwycięstwo. Gracze trenera Frelka mimo naprawdę kiepskiej gry, pokazali charakter doczłapując przez czterdzieści minut do objęcia prowadzenia, a w nerwowym momencie utrzymali prowadzenie i zdobywają pierwsze trzy punkty w sezonie. Zawodników Arki czekał bolesny i smutny powrót do Gdyni.

Sandra SPA Pogoń Szczecin - Arka Gdynia 20:19 (9:9)

Sandra SPA Pogoń Szczecin: Bartosik, Teterycz - Bosy 2, Fedeńczak, Jedziniak, Jońca, Krupa 6, Krysiak 6, Matuszak, Miłek, Radosz, Rybski 1, Wąsowski, Zaremba 5

Kary: Wąsowski - 6 minut; Zaremba - 4 minuty; Krysiak, Miłek, Krupa, Bosy - 2 minuty

Karne: 4/4

Czerwona kartka: Wąsowski - 51. minuta (brutalny faul)

Arka Gdynia: Michalczuk, Pieńczewski, Zimakowski - Czaja, Ćwikliński 1, Jamioł 3, Janikowski 2, Jasowicz 3, Kamyszek 4, Klapka, Lisiewicz 2, Mollino da Silva 1, Olszewski, Przysiek 1, Rychlewski 3, Souza

Kary: Kamyszek - 4 minuty; Janikowski, Mollino da Silva, Jamioł, Jasowicz - 2 minuty

Karne: 1/1