2021-01-09 11:00:53
Magda Pluszewska

Prawda w oczy kole, czyli co przeszkadza Niemcom w przygotowaniach do mistrzostw świata w Egipcie

Wolff krytykuje kolegów z drużyny! Zawrzały niemieckie media. Zagotowały portale społecznościowe. Krytyka napędza krytykę, bo jakże można tak wprost wyrazić swoją opinię? Wyjaśnijmy sobie więc jedną rzecz.

Piłka ręczna to sport zespołowy. Oznacza to ni mniej, ni więcej niż to, że konsekwencje decyzji jednej osoby ponosi cała drużyna. Kto tego nie rozumie, powinien zająć się raczej skokiem wzwyż lub golfem.

Jako kibice z Polski doskonale to pojmujemy, bo nie tak dawno nasza reprezentacja narodowa przeszła zupełną rewolucję. Z dnia na dzień z kadry odeszli doświadczeni, utytułowani gracze, po igrzyskach w Rio zostawiając ją w ogromnym osłabieniu. Efekt? Sami wiemy. I nie chodzi o to, by kogoś rozliczać z jego świadomej decyzji. Chodzi o to, by najpierw spróbować zrozumieć, a dopiero potem zabrać głos.

Czy mistrzostwa świata w Egipcie w ogóle powinny się odbyć? Czy powinni w nich brać udział kibice? Czy zawodnicy mają uzasadnione podstawy do obaw o swoje bezpieczeństwo? A o bezpieczeństwo swoich rodzin podczas ich nieobecności? Wapienny posąg tuż przy Sfinksie temu, kto jednym krótkim „tak” lub „nie” odpowie na te pytania zadowalając całe środowisko.

Ja swoje uważam, ale że z reprezentacją Niemiec mam tyle wspólnego, na ile upoważnia mnie oglądanie z trybuny prasowej meczu Polska-Niemcy w Gliwicach czy kilka wywiadów z zawodnikami tej kadry na innych turniejach, nie ośmielę się skomentować decyzji podjętych przez panów reprezentantów. No właśnie. Ja nie. Ale dlaczego nie miałby tego zrobić jeden z najważniejszych zawodników tej drużyny?

Przecież to nie było tak, że wielki pan Andreas Wolff postanowił nagle obsmarować kolegów na swoim osobistym profilu na Instagramie. Andreas Wolff został zapytany przez dziennikarza, co sądzi na temat odrzucenia powołań na kadrę narodową przez pewnych zawodników i na to pytanie szczerze odpowiedział. Czy naprawdę chcemy, żeby przestrzeń medialna była wyłożona wazeliną, którą będziemy smarować każde słowo, byle by tylko ktoś nie poczuł się urażony? Przestrzeń medialna to nie jest strefa komfortu. I chodzi o to, by umieć odróżnić bezpodstawny hejt osób, które guzik się znają na temacie od konstruktywnej krytyki fachowców, którzy swoim zdaniem wręcz powinni się dzielić. Na tym polega kształtowanie opinii publicznej.

Dyskutując na temat wypowiedzi Wolffa z jednym z niemieckich dziennikarzy, usłyszałam: „Andi był tak bezpośredni, jaki zazwyczaj jest. Wielu odbierze go jako aroganckiego, a ja wiem, że on po prostu jest szczery.” Sama nie ujęłabym tego lepiej. Każdy, kto zna niemieckiego zawodnika (nie mówię, że trzeba znać go osobiście, wystarczy poznać go poprzez media, w których pojawia się dość często) wie, że on po prostu ceni szczerość. Nie szczególnie przejmuje się, czy zyska sympatię tym, co powie. Sam też nie pcha się przed kamery, ale jeśli ktoś zada mu pytanie, to zwyczajnie na nie odpowiada, nie unikając tematów trudnych czy kontrowersyjnych.

W swojej wypowiedzi Andreas Wolff krytycznie odnosi się do decyzji o opuszczeniu mistrzostw świata w Egipcie podjętej m. in. przez Patricka Wiencka, Steffena Weinholda i Hendrika Pekelera, a także innych kolegów z kadry. Stwierdza, że praktycznie co roku styczeń jest bardzo trudnym miesiącem dla piłkarzy ręcznych, bo oznacza długą rozłąkę z rodziną na czas przygotowań i turnieju – naprzemiennie mistrzostw świata i Europy. Mówi, że to oczywiste, że w czasach, jakie mamy, zawodnicy – tak samo jak wszyscy inni – szczególnie martwią się o zdrowie swoje i swoich bliskich. Jednocześnie nie bardzo rozumie różnicę pomiędzy regularnym występowaniem w rozgrywkach Ligi Mistrzów a wyjazdem na międzynarodowy turniej.

Mistrzostwa świata zorganizowane będą w tzw. „bańce”, co znaczy, że wszyscy uczestnicy rozgrywek – wszyscy, tj. zawodnicy, organizatorzy, dziennikarze, wolontariusze (bez kibiców) – będą musieli przestrzegać podwyższonych zasad bezpieczeństwa, poruszać się tylko w wyznaczonych strefach i regularnie poddawać procedurom dezynfekcji oraz testom na koronawirusa. Czy występ w takich zawodach to większe ryzyko niż cotygodniowe wyjazdy do innego kraju? Mniejsza z tym. Każdy ma prawo decydować za siebie. Zwykły sezon piłkarza ręcznego, który gra w klubie występującym w Lidze Mistrzów, a dodatkowo reprezentuje kraj w drużynie narodowej, to ciągłe spanie na walizkach. Covidowy sezon takiego zawodnika to spanie na walizkach, w których ktoś ukrył bombę z opóźnionym zapłonem. Wiem, co mówię, bo znam te realia od środka.

Wolff w swojej wypowiedzi podkreśla, że sam nie zastanawiał się ani sekundy, czy lecieć do Egiptu. Reprezentowanie kraju to dla niego sprawa honoru. Od dziecka marzył o kadrze, przez lata walczył i wciąż na każdym treningu walczy o to, by być jej częścią. Obserwując go na boisku – nieważne czy podczas meczu o złoto mistrzostw Europy, czy na ćwiczeniach rzutowych z kolegami – widać, że to wszystko prawda. I w swoim fachu jest fenomenalny. Czegokolwiek by nie zrobił i jak bardzo by się nie starał, nie zastąpi jednak innych zawodników. Bo piłka ręczna to wypadkowa gry całego zespołu.

Czy ma więc prawo do frustracji? Ma. Czy ma prawo do wyrażenia własnej opinii? Ma. Czy w swojej wypowiedzi kogokolwiek obraża, wyzywa, deprecjonuje? Naślijcie na mnie filologa niemieckiego, ale bazując na mojej znajomości języka, nie widzę w jego słowach żadnych, których mu nie przystoi (jak sugeruje wiele komentarzy w Internecie). Gdy czytam stwierdzenie trenera Alfreda Gislasona, że wypowiadanie publicznie swojego zdania przez Wolffa „przeszkadza w przygotowaniach”, to zastanawiam się, czy w takim razie odrzucenie powołań przez doświadczonych zawodników w tych przygotowaniach pomaga. Czy przypadkiem Wolff nie powiedział tego, co trener sam uważa, lecz nie przyzna tego publicznie. I żeby było jasne – absolutnie nie uważam, że powinien. Trener jest trenerem. Powinien murem stać za każdym swoim zawodnikiem – za tym, który odchodzi z kadry i za tym, który w niej zostaje.

Na koniec dodam jeszcze tylko jedno. Sport to emocje. Sport to życie. Dla niektórych całe życie. Osobiście bardzo się cieszę, że mamy w piłce ręcznej postaci, które nie boją się prosto z mostu mówić o tym, co czują i myślą. Że nie chowają się za woalką dyplomacji, by przypadkiem nie uszkodzić nieskazitelnego wizerunku lub nie narazić się komuś wyżej. I po raz kolejny: absolutnie nie twierdzę, że należy tak robić. Ale jeśli ktoś ma w sobie tę odwagę i jest to dla niego naturalne, by przedstawiać rzeczy takimi, jakie są, to co w tym złego? Dzięki nim dostajemy w mediach coś więcej niż wyświechtane „damy z siebie wszystko”. Dostajemy prawdę, a nie ułudę perfekcyjnego świata perfekcyjnie dobranych ludzi o perfekcyjnych umiejętnościach i charakterach. A to chyba prawdy dociekamy najbardziej. Prawda?