2024-05-01 22:40:48
Jan Feliszek

Final Four bez Industrii. Kielczanie przegrywają z SC Magdeburg po rzutach karnych

W środowy wieczór SC Magdeburg we własnej hali podejmował Industrię Kielce. Mistrzowie Polski do Niemiec przyjeżdżali z jednobramkową zaliczką. Oznaczać to mogło tylko jedno, że bez względu na braki kadrowe w kieleckim zespole, będziemy świadkami kapitalnego widowiska.

Początek meczu należał do kielczan, wyszli nawet na trzybramkową przewagę (2:5) w 6. minucie. Przyjezdni świetnie wyglądali w grze defensywnej, co przeradzało się w kontrataki. Jednak gospodarze nie chcieli pozostać dłużni i starali się stopniowo odrabiać straty. Po pierwszych piętnastu minutach gry udało się je nawet zniwelować do jednej bramki (6:7). W 18. minucie o pierwszy czas dla swojego zespołu w tym meczu poprosił Talant Dujszabajew, bo chciał wykorzystać końcówkę kary, jaką mieli rywale. Niestety ta sztuka się nie powiodła i jego podopieczni nadal prowadzili tylko jednym trafieniem (8:9). Po tej akcji o swój pierwszy czas poprosił sztab Magdeburga i po time-oucie doprowadzili do wyrównania. Co więcej, karę dwóch minut otrzymał Benoit Kounkoud.

Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy przy wyniku 11:11 w bramce Industrii po raz pierwszy tego wieczora pojawił się Andreas Wolf, który od razu przywitał się skuteczną interwencją z rzutu karnego. Dwie bramki z rzędu na koniec pierwszej połowy pozwoliły schodzić gościom na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem (13:11). Drugą połowę rozpoczęliśmy od trzech rzutów karnych. Dwóch skutecznych gospodarzy i jednego nieskutecznego gości, co spowodowało szybkie doprowadzenie do remisu (13:13). W 40. minucie kolejny rzut karny w tym spotkaniu obronił Wolf, a na tablicy wyników nadal widniał remisowy rezultat (16:16).

Gra toczyła się bramka za bramkę, żaden z zespołów nie potrafił uzyskać wyższej przewagi, a emocje z każdą kolejną minutą rosły. Fantastycznie w drugiej połowie bronili bramkarze, zarówno z jednej, jak i drugiej strony. W 52. minucie na dwubramkowe prowadzenie (21:19) wyszli mistrzowie Niemiec.

Po bramce kontaktowej autorstwa Daniela Dujszabajewa o czas poprosił trener Magdeburga, a jego zawodnicy po rozmowie się pomylili. Jednak chwilę później zatrzymany również został Alex Dujszebajew i miejscowi znów mieli piłkę. Przy wyniku 22:21 rzut karny mieli gospodarze, ale po raz czwarty w tym spotkaniu siódemkę obronił Wolf. Chwilę później gospodarze wykorzystali kolejną siódemkę, ale skutecznie odpowiedział Igor Karacić. Co oznaczało, że na minutę przed końcem przy wyniku 23:22 mielibyśmy rzuty karne. Na czternaście sekund przed końcową syreną czas wziął trener Magdeburga, ale jego zawodnicy mieli do wykonania tylko jedno podanie. Andreas Wolf odbił rzut rywala, a trener Dujszebajew wziął time-out, żeby ustawić ostatnią akcję dającą upragniony awans. Sędziowie zabrali rzut z czystej pozycji obrotowemu gości, dopatrując się wcześniej błędu jednego z kolegów z zespołu.

Rzuty karne stały się faktem!

W pierwszej serii żaden z zawodników nie zdobył bramki, bo świetnie interweniowali bramkarze. W dwóch kolejnych seriach górą byli rzucający. W czwartej serii pomylili się gospodarze, a trafili goście. W piątej było dokładnie na odwrót. Szósta seria okazała się decydującą, pomyłkę Dylana Nahiego wykorzystali gospodarze i to oni pojadą do Kolonii.

SC Magdeburg – Industria Kielce 23:22 (11:13) k.4:3