2018-04-11 19:24:00
Andrzej Gwarda

Niespodzianki nie było. Zwycięstwo Azotów

W jednym ze środowych meczów rozgrywanych w ramach 25. kolejki PGNiG Superligi, Spójnia Gdynia podejmowała u siebie faworyzowane Azoty. Ekipa z Puław, która nie tak dawno pożegnała się z EHF Cup chciała zdecydowanie wygrać ze Spójnią.

Jak pokazały przedmeczowe zapowiedzi, Azoty szybko zabrały się za budowanie bezpiecznej przewagi. W 11. minucie goście wyszli na prowadzenie 4:0 za sprawą bramek rzuconych przez Marko Panicia, Mateusza Seroką oraz doświadczonego Pawła Podsiadłę. Ciekawym jest, że to trener puławian zdecydował się jako pierwszy poprosić o czas, widząc mimo wszystko, słabą skuteczność swoich podopiecznych.

REKLAMA

Spójnia pierwszą bramkę rzuciła dopiero w 15. minucie spotkania. Autorem trafienia okazał się Kamil Pedryc. W ofensywie przeważali jednak goście, którzy już kilkadziesiąt sekund później prowadzili 8:1. Wówczas trener Dawid Nilsson zdecydował się poprosić o czas dla swojego zespołu. 

Po przerwie Spójnia poprawiła nieco skuteczność swoich rzutów, głównie za sprawą Adam Lisiewicza oraz Pawła Liberackiego. Goście jednak nie zamierzali oddawać ani trochę z wypracowanej w pierwszych kilkunastu minutach przewagi nad rywalem. Ostatecznie pierwsza część spotkania zakończyła się prowadzeniem Azotów 18:12.

Na początku drugiej połowy kibice zgromadzeni w gdyńskiej hali, mogli podziwiać festiwal rzutowy zorganizowany przez przyjezdnych. Do bramki gospodarzy rzucali m.in. Wojciech Gumiński, Podsiadło oraz Bartosz Jurecki. Przewaga gości wzrosła do 10 bramek i spotkanie powoli zaczęło rozstrzygać się na korzyść puławian.

Dawid Nilsson nie tracił jednak nadziei. Poprosił o kolejną przerwę dla swojego teamu aby zaproponować zawodnikom nowe rozwiązania w kreowaniu akcji pod bramką rywali. Jak się okazało, gospodarze po krótkiej naradzie rzucili trzy kolejne bramki.

Ilekroć jednak Spójni udało się odrobić kilka bramek, puławianie ponownie odskakiwali na bezpieczną odległość. Sytuacja podobna do tej stała się w 50. minucie, kiedy to po bramkach Patryka Kuchczyńskiego oraz Krzysztofa Łyżwy, Azoty osiągnęły jedenastobramkowe prowadzenie. W końcówce spotkania goście powiększyli swoją przewagę nad rywalem, wygrywając ostatecznie 43:26 i umacniając się w strefie walki o najwyższe cele. 

Spójnia Gdynia - Azoty Puławy 26:43 (12:18)