2017-02-15 09:52:00
Bartłomiej Harackiewicz

Patryk Rombel: Praca z kadrą to dla mnie powód do dumy. Ale o marzeniach nie lubię rozmawiać

- Moją pierwszą rolą jest to, żeby uzupełniać to co robi trener i jakie plany wyznacza. Z drugiej strony jest to dla mnie możliwość rozwoju, podglądanie człowieka, który grał na najwyższym europejskim szczeblu, był najlepszym zawodnikiem i jest jednym z najlepszych trenerów na świecie - mówi Patryk Rombel, szkoleniowiec MMTS-u Kwidzyn oraz nowy trener reprezentacji Polski B.

Czy pojawiają się już plany dotyczące kadry B?

- Ciężko mówić o planach, bo poza tym że tam będę nie wiem nic. Natomiast z takich ogólnych planów ukierunkowanych m.in przez Talanta wiem tyle, że ta kadra ma trenować w jednym miejscu w tym samym czasie tak żeby trener reprezentacji A miał bezpośredni kontakt z kadrą B, był na treningach. To pozwoli na to, że przepływ zawodników między kadrami będzie płynniejszy, tak żeby było to bardziej spójne niż do tej pory. Myślę, że jest to jedyny słuszny kierunek tej kadry, że uzupełniają się one wzajemnie i są ze sobą sprzężone.

Czy jest trener dumny z takiej posady?

- Oczywiście, to jest największa duma trenować, pracować z reprezentacją Polski. Samo to że zostałem wyróżniony będąc przy kadrze i mogę współpracować z Dujszebajewem jest już dla mnie ważne. Do tego teraz dochodzi możliwość pracowania z kadrą B. To jest duma, honor, spełnienie marzeń, powoli moją pracą udało się dojść do tego momentu w którym jestem.

Jak to jest współpracować z Tałantem Dujszebajewem?

- Przede wszystkim jest to wypełnianie swoich mniejszych obowiązków, wiadomo, że jedynym szefem jest trener Dujszebajew i od niego wszystko zależy. Moją pierwszą rolą jest to, żeby uzupełniać to co robi trener i jakie plany wyznacza. Z drugiej strony jest to dla mnie możliwość rozwoju, podglądanie człowieka, który grał na najwyższym europejskim szczeblu, był najlepszym zawodnikiem i jest jednym z najlepszych trenerów na świecie. Oglądać go z bliska, patrzeć na jego warsztat, to jest to doświadczanie, którego nie da się wycenić niczym.

Widać pierwsze efekty współpracy, podpatrzone zagrywki stosowane w kwidzyńskim klubie?

- Myślę, że w jakimś stopniu podpatrywanie od innych trenerów jest normalne. W przypadku, gdy mam bezpośredni kontakt z takim trenerem, znam wszystko od podstaw, grzechem byłoby nie korzystać. Wiadomo, że pewne rzeczy zaczynam też lepiej rozumieć i je realizować. Nie jest tajemnicą, że nowe rzeczy pojawiają się w grze zespołu i też musi być to poparte wiedzą, którą zbierałem współpracując z trenerem Dujszebajewem.

Będzie pan też najprawdopodobniej współpracował ze Sławomirem Szmalem.

- Jest to kolejna postać której nikomu nie trzeba przedstawiać. Mam do niego ogromny szacunek za to jakim jest zawodnikiem. Jeden z najlepszych bramkarzy w Europie. Jest to też ciężko pracujący człowiek, więc myślę że na tej płaszczyźnie bardzo fajnie się dogadamy. Dodatkowo, przez ten szacunek, który zdobywał przez lata na parkietach to praca z młodszymi zawodnikami będzie jeszcze łatwiejsza.

Czy Patryk Rombel w kadrze B oznacza więcej graczy MMTS-u w kadrze B?

- Nie patrze na to w ten sposób. Na pewno jeżeli będą powołania, będą musiały odbywać się w konsultacji z trenerem Dujszebajewem. To on wyznacza kierunek rozwoju tej reprezentacji. Wiadomo, że pewnych zawodników z zaplecza kadry będzie chciał zobaczyć w konfrontacji międzynarodowej, a czy to będą zawodnicy Kwidzyna? Zobaczymy, mamy kilku młodych, fajnych zawodników, którzy pokazują w Superlidze, że mogą być tam sprawdzeni. Kto to będzie i ilu ich będzie, zobaczymy.

Przejdźmy do tematu pracy w klubie. Czy po tak dobrym początku sezonu cele pana drużyny uległy zmianie?

- Nie, cele się nie zmieniły ponieważ ich nie mieliśmy. Przynajmniej ja. Zawsze powtarzam, że stawianie celu wynikowego jest podstawianiem nogi sobie samemu. W momencie, kiedy stawiamy sobie zbyt wysoki cel, a coś zaczyna nie wychodzić, to tracimy ostrość tego co robimy. Jeżeli postawimy sobie cel za niski i go osiągniemy, to co wtedy? Dlatego moim celem było to, żeby jakość i poziom naszej gry był niezmienny w każdym meczu. Myślę, że to się udaje osiągać, aczkolwiek nie jest to poziom z którego możemy być szczególnie zadowoleni i mówić, że gramy w każdym meczu bezbłędnie. Jest jeszcze wciąż wiele do poprawy. W ostatnich spotkaniach, zwłaszcza po spotkaniu w Zabrzu, wyciągnęliśmy wiele rzeczy nad którymi musimy pracować, aby nadal regularnie punktować.

Więc co jest aktualnie najważniejsze?

- Utrzymanie drugiego miejsca w grupie. Kielce odskoczyły nam dość daleko, dlatego koncentrujemy się nad pozostaniem na aktualnej pozycji. Jednak cel wynikowy nie interesuje nas tak bardzo jak to, żeby w naszej grze była jakość przez 60 minut.

Odwołując się do poprzednich spotkań jak samopoczucie po tych ważnych triumfach?

- Mówimy o Zabrzu i Legionowie?

Dokładnie.

- Super, jeżeli się wygrywa jest super, dodatkowo jeżeli udaje się przełamać jakieś złe passy jest to dodatkowy smaczek i powód do radości. Kolejny dowód na to, że nasze możliwości są coraz większe i możemy grać jeszcze lepiej.

Mateusz Seroka w drodze po koronę króla strzelców PGNiG Superligi. To powód do dumy czy miły dodatek?

- Takie rzeczy cieszą, natomiast to nie jest cel sam w sobie. Gratulujemy Mateuszowi, na pewno dokłada bardzo wiele do tego gdzie aktualnie się znajdujemy. Natomiast gra drużyna, a jeżeli te bramki rzuca akurat Mateusz to trzeba się cieszyć, że mamy zawodnika, który z taką skutecznością zdobywa bramki.

Chciałbym zapytać o marzenia...

- Nie jestem zwolennikiem rozmowy o marzeniach.

Nawet o tych czysto sportowych? Więc może zapytam o cele.

- Do tej pory przez ostatnie lata udawało mi się robić tak, że te marzenia które miałem, powoli stawały się celami. Życzyłbym sobie i zespołowi, żeby te nasze marzenia mogły stawać się celami w kolejnych miesiącach, latach i to jest najważniejsze. Marzeń jest dużo, spełnią się tylko wtedy jeżeli będziemy ciężko pracować.

Tli się gdzieś z tyłu głowy chęć rewanżu na Azotach?

- Nie, myślę, że nie. Znaczy powiem tak, wiadomo że przed takim meczem jak ten niedzielny, te pojedynki między zawodnikami gdzieś z tyłu głowy będą siedzieć.

A jeżeli chodzi o samą fazę Play-Off? Wiadomo, że do niej jeszcze daleko, ale na pewno pamięta pan przegraną w pięciu meczach walkę o brąz w poprzednim sezonie?

- Nie wiadomo czy się spotkamy. Patrząc tak daleko i nosząc głowę za wysoko można łatwo się przewrócić o coś, czego się najmniej spodziewało. Trzeba twardo stąpać po ziemi, po kolei przygotowywać się do każdego kolejnego meczu i zapominać o tym co będzie za miesiąc, dwa. Oczywiście trzeba mieć w głowie jakiś plan dalekosiężny, ale przede wszystkim koncentrować się, żeby jakość w naszej grze była utrzymywana na jak najwyższym poziomie.

Z Patrykiem Romblem rozmawiał Bartłomiej Harackiewicz (MMTS Kwidzyn)