2019-05-28 15:08:00
Wojciech Staniec

Lijewski: Jeżeli ktoś jest murowanym faworytem, to ma ciężki plecak do dźwigania. I czasami go nie utrzymuje

Turniej finałowy Ligi Mistrzów zbliża się wielkimi krokami. Zawodnicy PGE VIVE zaczęli już przygotowania do półfinałowego starcia z Telekomem Veszprem. Dla sporej części kieleckich zawodników będzie to debiut w Final4.

Jednak dla Krzysztofa Lijewskiego będzie to juz kolejny udział w Final4. - Mam przyjemność uczestnictwa w tym turnieju czwarty raz w barwach VIVE, raz byłem jako zawodnik HSV Hamburg, więc ten bagaż doświadczeń jest. Jeżeli jakiś młodszy kolega będzie potrzebował pomocy, to na pewno mu jej udzielę - wyjaśnia rozgrywający.

REKLAMA

Lijewski ostatnio zmagał się z urazem dłoni. Ostatnio wrócił do gry, oglądaliśmy go też w ataku. Czy już wszystko jest dobrze? - Właśnie nie do końca, ta ręka cały czas mi doskwiera i czuję dyskomfort. Ale nie szukam wymówek, jest koniec sezonu. Mamy lekarza, który się mną opiekuję i mogą ręką. Przed meczem dostaję suplementy, które podczas meczu pozwalają zapomnieć o bólu - wyjaśnia.

Jak pokazuje historia w ostatnich latach w Kolonii nie wygrywali faworyci. Trzy ostatnie edycje kończyły się niespodziankami. Z czego to wynika? - Wydaje mi się, że jeżeli ktoś jest murowanym faworytem, to ma ciężki plecak do dźwigania. Czasami ci murowani faworyci mogą tej presji nie utrzymać. Natomiast teoretycznie słabsze drużyny nie mają tego ciśnienia, grają na luzie. Wydaje mi się, że to główna siła tych drużyn z drugiego planu. Tak było w ostatnich latach i dobrze jakby się powtórzyło teraz. My nie należymy teraz do grona faworytów, ale już pokazaliśmy, że potrafimy wygrywać ważne mecze. Te finałowe także. Jeżeli zdrowie dopisze i łut szczęścia może być fajnie. Zdajemy sobie sprawę, że faworytem nie jesteśmy, nie mamy nic do stracenia. Sam awans jest dla nas sukcesem. W Polsce obroniliśmy dwa trofea. Teraz jedziemy nie tylko się bawić, ale też jak się uda - coś wygrać - przyznaje Lijewski.

Final4 to prawdziwe święto piłki ręcznej. - Jak słynny cytat: "truskawka na torcie" i ona właśnie teraz w weekend będzie. To jest fajna impreza, nie tylko dla kibiców i całego środowiska piłki ręcznej na świecie, ale i dla nas zawodników. Z tego co pamiętam, to Vlad mnie pytał, czy ta hala jest taka wielka jak się wydaje w telewizji. Ja powiedziałem mu, że to jest chyba największy obiekt zamknięty w Europie i ludzi jest bardzo dużo. On sam przyznał, że nie miał okazji grać przed taką publicznością, więc teraz będzie mu dane - opowiada. 

Jak na taką presję zareagują młodsi zawodnicy kieleckiego klubu? - Czas pokaże, każdy inaczej reaguje na sytuacje stresowe inaczej. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Niektórzy mogą sobie z tym ciśnieniem z trybun poradzić lepiej, inni gorzej. Mam nadzieję, że jednak ci nasi młodzi zawodnicy, którzy są już doświadczeni - bo grają w dobrej drużynie oraz w tym sezonie mieli okazję grać z przeciwnikami w pięknych hala - to ciśnienie wytrzymywali, więc czemu mieliby tego nie zrobić w sobotę i niedzielę? - zastanawia się Lijewski.

Sam Lijewski przyznaje, że on lubi grać w takich warunkach. - Na pewno jest lepiej grać przy takiej publiczności, niż przy pustych trybunach. Ja zawsze mówiłem, że dla zawodników największą karą jest granie dla pustych krzesełek, bo my gramy głównie dla kibiców, którzy chcą nas oglądać. Cieszę się, że będzie tylu ludzi, że jadą kibice z Kielc. Będzie dla kogo grać - zapowiada.