2019-05-04 17:32:00
Patryk Dziadura

Gdańszczanie nie zrewanżowali się Enerdze MKS. Kaliszanie coraz bliżej utrzymania

Po czwartej minucie przebieg spotkania był niemal ustalony. Kaliszanie skutecznie powstrzymywali ofensywę trójmiejskich graczy i zasłużenie zgarniają trzy punkty. Dla Wybrzeża to pierwsze domowe spotkanie bez punktów.

Na półmetku walki o utrzymanie drużyny dzieliło pięć punktów różnicy, ale w statystyce bramkowej już takiego kontrastu nie można było dostrzec. Wszak kaliszanie to najlepsza obrona w grupie spadkowej z wynikiem 116 bramek. W drugim narożniku gdańszczanie, którzy trafili najwięcej razy do sieci rywala, bo dokładnie 138 razy. Sporym jednak nadużyciem byłoby nie zauważenie, że goście mieli raptem jedną bramkę zdobytą mniej, zaś podopieczni trenera Oerneborga najwięcej ich stracili - 144.

REKLAMA

Miejscowi mieli kompletnie rozregulowane celowniki, rzucając wszędzie tylko nie w bramkę. Przy szybkiej wymianie ciosów już w 3. minucie MKS zaczął od prowadzenia 0:3. Przed masakrą już na początku spotkania uchronił swoich kolegów Artur Chmieliński, natomiast w ataku wciąż wyglądało to haniebnie. Mimo żywiołowej obrony, kaliszanie w ataku robili co chcieli, a każdy z pierwszej szóstki z pola miał już bramkę na swoim koncie w 12. minucie (3:6). Trójmiejskich kibiców nie pocieszały nawet z łatwością zdobywane trafienia Krzysztofa Komarzewskiego i Keliana Janikowskiego, którzy bez problemu dziurawili siatkę Łukasza Zakrety.

Od trzeciej minuty do syreny wzywającej na przerwę - poza wyprowadzeniem przez jedną z jaśniejszych postaci kaliszan, Kiryła Kniaziewa na stan 6:10, a następnie na wynik 11:15 - wynik nie drgnął o jotę, cały czas wahając się między dwoma-trzema bramkami różnicy. Tego okresu nie przełożyli na rywalizację Maciej Pilitowski ani Mateusz Wróbel, którzy trzema trafieniami wpisali się na listę strzelców.

Po przerwie sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Piotr Papaj. Najpierw przełamał serię trzech niewykorzystanych rzutów karnych, następnie przy kolejnym trafieniu wykluczył na dwie minuty Marka Szperę, a chwilę później dołączył do niego Michał Bałwas. Gdańska obrona zupełnie zbagatelizowała Macieja Pilitowskiego, którzy utrzymał prowadzenie dwoma trafieniami, a bramki Komarzewskiego i Janikowskiego dały tylko kontakt z MKS-em (17:18). Adrian Kondratiuk i Kamil Adamczyk nie potrafili w kluczowych momentach doprowadzić do wyrównania, co wkrótce miało się na nich zemścić.

Marek Szpera dwa razy po przerwie pozwolił wyrwać się gościom z niebezpiecznego wyniku na trzy bramki przewagi, by w 51. minucie przywrócić najwyższe prowadzenie kaliszanom (22:26). Kirył Kniaziew powrócił w blasku, kiedy dwie minuty przed końcem meczu zamknął drogę gdańszczanom rzutem z "siódemki".

Energa Wybrzeże Gdańsk - Energa MKS Kalisz 27:30 (12:15)

Energa Wybrzeże Gdańsk: Chmieliński, Witkowski - Adamczyk 3, Bednarek 1, Ciołak, Frańczak, Gajek 2, Gądek, Janikowski 5, Komarzewski 6, Kondratiuk 1, Papaj 5, Prymlewicz, Salacz, Sulej, Wróbel 4

Kary: Bednarek, Komarzewski, Salacz, Sulej - 2 minuty

Karne: 1/4

Energa MKS Kalisz: Padasinow, Potocki, Zakreta - Adamczak, Bałwas 2, Bożek 3, Czerwiński, Drej 1, Grozdek, Kniaziew 6, Krytski 4, Kwiatkowski, Misiejuk 2, Pilitowski 5, Szpera 7, Wojdak

Kary: Bałwas, Kniaziew - 4 minuty; Bożek, Czerwiński, Drej, Pilitowski, Szpera - 2 minuty

Karne: 4/7