2019-03-09 19:25:00
Wojciech Staniec

Arka napędziła strachu Azotom. Ale punkty jadą do Puław

Piętnaście minut przed końcem wydawało się, że Azoty spokojnie wygrają w Gdyni. Jednak zamiast tego Arka przeprowadziła nieudaną pogoń. Ostatecznie puławianie wygrali 37:33.

Pierwszy raz od dłuższego czasu Azoty miały wolne w środku tygodnia. Stało się tak ponieważ w Pucharze EHF jest przerwa, a zaplanowany na środę mecz z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski został przełożony. Na początku marca pierwszym trenerem Azotów został Zbigniew Markuszewski. Tak więc miał on trochę więcej czasu, aby wprowadzić swoje zmiany w grze w drużynie.

REKLAMA

Azoty i Arkę dzieli w tabeli niemal wszystko. Puławianie zajmowali czwartą lokatę, ale ich ambicje sięgają jeszcze wyżej. Gdynianie z kolei są na ostatnim miejscu, mają na swoim koncie ledwie jedno zwycięstwo. 

Pojedynek zaczął się od prowadzenia Azotów 4:1. Jednak Arka nie poddała się, podjęła rękawicę i dość szybko, bo już w 9. minucie miała bramkę straty (7:8), od razu o czas poprosił trener Markuszewski. Arka dość długo dotrzymywała kroku faworyzowanemu zespołowi z Puław, ale w końcu przewaga Azotów zaczęła rosnąć. I po pierwszej połowie wynosiła już cztery bramki.

Po wznowieniu gry Azoty odskoczyły na bezpieczną przewagę i w 45. minucie prowadziły 32:21. Wtedy jednak wtedy gra puławian zacięła się. Arka rzuciła się w szaloną pogoń, a Azoty zapomniały jak się gra. 

Arka okres między 45. a 57. minutą wygrała aż 10:2! Jednak w samej końcówce puławianie nieco się poprawili, a bramki rzucili Jerko Matulić, Paweł Podsiadło i Adam Skrabania. Ostatecznie więc komplet punktów pojechał do Puław.

Arka Gdynia - Azoty Puławy 33:37 (16:20)

fot. inf. prasowa/Azoty Puławy