2019-02-19 19:25:00
Patryk Dziadura

Azoty zdobyły Stegu Arenę. Niefrasobliwość pogrążyła Gwardię

Znakomitą drugą połowę zaprezentowali goście z Puław. Podopieczni Bartosza Jureckiego odskoczyli Gwardii w tabeli na cztery punkty dzięki szerokiej ławce, która wykorzystała ogromną liczbę błędów opolan, kontrastującą z wysoką kulturą gry puławian.

Na ten pojedynek nie trzeba było specjalnej reklamy. Pierwszy z dwóch wtorkowych hitów jawił się jako rywalizacja o czwarte miejsce. Mimo, że przed nami jeszcze sporo kolejek, dla puławian zwycięstwo miało być odskocznią i dobrym początkiem w ponownej walce o podium. Tym trudniej przed nimi, gdyż wyjątkowo nieudanie wspominają wyjazdowe podboje, których przegrali aż sześć spośród dziewięciu spotkań.

REKLAMA

Adam Malcher od pierwszych minut ofiarnie ratował swoich kolegów za błędy popełnione w ataku. Puławianie mimo tego po dziewięciu minutach prowadzili 2:4, głównie dzięki wywalczonym trzem karnym. Paradoksalnie, Gwardzistom wystarczyły trzy minuty, żeby agresywną obronę zamienić na trzy kontrataki, by szybko odwrócić stan rywalizacji (6:4). Prowadzenie utrzymywało się do końca pierwszej połowy, dzięki Przemysławowi Zadurze bombardującemu bramkę Wadima Bogdanowa pięciokrotnie.

Mimo szalenie wyrównanej rywalizacji, była to połowa pełna niewykorzystanych szans. Mimo 44 procent skuteczności w bramce Adama Malchera, rzuty puławian często były dość łatwe, a sześciokrotnie w ogóle nie trafiali w bramkę. Z drugiej strony gospodarze siedmiokrotnie gubili piłkę. Częste straty w ataku stają się być nieodłączną częścią spotkań w wykonaniu Gwardii.

Niefrasobliwość opolan zwiększyła swoje rozmiary - cztery faule w ataku i zmarnowana kontra Michała Lemaniaka, i to wszystko w ciągu pięciu minut. Na szczęście dla nich wciąż mieli w odwodzie Jędrzeja Zieniewicza, który zastąpił Zadurę w roli bombardiera, nie pozwalając oddać prowadzenia Azotom. W 39. minucie Bogdanow znalazł sposób na prawego rozgrywającego gospodarzy, a coraz groźniejszy Łukasz Rogulski przełamał wynik (16:17). Atak z Krzysztofem Łyżwą na środku przyspieszył grę, z dużą łatwością znajdując drogę do puławskiego koła.

Kiepską pierwszą część zaczął rekompensować Marko Panić, który zwiększył przewagę do dwóch bramek, a wspomniany Rogulski w 47. minucie poróżnił drużyny o jeszcze jedno oczko (20:23). Trenerowi Kuptelowi spożytkował należycie przerwę na życzenie, a Mateusz Jankowski zdołał złapać kontrakt z rywalem. Zupełnie nieudany powrót zaliczył Antoni Łangowski. Kiedy opolanie zagrali w przewadze po karze dla Pawła Grzelaka w prostej sytuacji stracił piłkę, a cztery minuty przed końcem Paweł Podsiadło w kluczowym momencie rzucił na stan 23:27. Puławianie zasłużenie wygrali i mogą wrócić do walki o ligowe podium.

KPR Gwardia Opole - Azoty-Puławy 26:30 (13:11)

KPR Gwardia Opole: Malcher, Zembrzycki - Jankowski 5, Klimków 2, Lemaniak, Łangowski, Mauer 2, Milewski, Morawski 1, Siwak 4, Tarcijonas, Zadura 8, Zarzycki, Zieniewicz 4

Kary: Klimków - 4 minuty; Mauer, Milewski, Zadura - 2 minuty

Karne: 2/2

Azoty-Puławy: Bogdanow, Koszowy - Grzelak, Jarosiewicz 3, Kaleb 1, Kasprzak, Łyżwa, Masłowski, Matulić 1, Panić 7, Podsiadło 4, Prce 2, Rogulski 6, Seroka 2, Skrabania 4, Titow

Kary: Grzelak, Podsiadło - 2 minuty

Karne: 2/5