2019-02-15 20:00:00
Patryk Dziadura

Nieprawdopodobna końcówka w Kwidzynie. MMTS pokonał NMC Górnika

Z każdą kolejną minutą rywalizacja nabierała rumieńców, choć na to nie zapowiadało się od początku spotkania. Kwidzynianie przełamali wiosenną niemoc i niespodziewanie zapunktowali za trzy z wiceliderem Superligi.

Początek wiosennej rundy w wykonaniu zawodników trenera Strząbały nie przypomina formy prezentowanej przez nich jeszcze w zeszłym roku. W trzech tegorocznych starciach kwidzynianie przegrali spotkania z równorzędnymi rywalami z Opola i Głogowa, a jedyne zwycięstwo z Wybrzeżem okupili utratą punktu. Wszystko to wywróciło sytuację ekipy z Pomorza, którzy zaczęli za swoimi plecami czuć oddech peletonu chcącego wkroczyć do ligowej ósemki.

REKLAMA

Mozolnie swoje akcje wykonywały swoje drużyny. Tempo było powolne, rwane, a na domiar tego w pierwszych dziesięciu minutach zobaczyliśmy aż pięć strat, z czego każda kolejna była coraz bardziej kuriozalna. Zwykło się mawiać, że kiedy obie drużyny grają źle, wtedy lepiej odnajduje się drużyna z lepszymi zawodnikami. Tym razem było podobnie, bowiem zabrzanie prowadzili 2:5. W niespełna cztery minuty Robert Orzechowski dwoma trafieniami, a zaraz po nim Adrian Nogowski i Michał Peret wykorzystali mnożące się błędy gości i wyszli na premierowe prowadzenie 7:6.

Poziom poprawił się kiedy zawodnicy decydowali się na indywidualne akcje rezygnując ze skomplikowanych krzyżówek. Brylowali w tym elemencie Michał Potoczny i Kacper Adamski, wciąż jednak nie mogąc zwiększyć dystansu na więcej niż jedna bramka. Kwidzynianie mimo mosiężnej obrony, przegrywali rywalizację na szóstym metrze, przez co drużyna ze Śląska głównie utrzymywała się głównie dzięki bramkom z siódmego metra, których uzbierali do przerwy cztery. Tuż przed przerwą Jan Czuwara po cudownej kontrze przełamał wynik, ale Damian Przytuła zdołał wyrównać tuż przed syreną.

Już w pierwszej akcji Michał Adamuszek otrzymał trzecie wykluczenie i trener Rastislav Trtik miał nie lada orzech do zgryzienia, bowiem nieobecny na ławce był dzisiaj Damian Pawelec. Początkowo nie zmieniało to optyki gry, bowiem Górnicy przez długie minuty dzierżyli jednobramkowe prowadzenie. W 40. minucie szczęście ich opuściło i Kacper Adamski oraz Kamil Krieger uzyskali trzy bramki różnicy. Efekty szybko przyniosła wymiana niemal całej siódemki zabrzańskiego Górnika i już po chwili złapali kontakt (20:19).

Dla gości był to ostatni dzwonek, tudzież znacznie lepiej poczynali sobie w ataku. Jednak dobre wejście Szymona Sićki i wypieszczone podania na koło do Marka Daćki nie dawały wymiernych efektów. Kiedy czas nieubłaganie upływał, Marek Daćko doprowadził do kontaktu, a chwilę po tym do pustej bramki nie trafił Rafał Gliński. Ostatnia akcja należała do Michała Potocznego, który z siódmego metra zaprzepaścił szansę na zapewnienie pierwszych trzech punktów wiosną. Co się odwlecze, to nie uciecze. W kontrze trafił Jan Czuwara, a chwilę przed końcem ostatnią bramkę zdążył rzucić Michał Peret ze środka boiska i został bohaterem Kwidzyna.

MMTS Kwidzyn - NMC Górnik Zabrze 27:26 (13:13)

MMTS Kwidzyn: Dudek, Szczecina - Adamski 6, Guziewicz 1, Janiszewski, Krieger 2, Kryński 1, Landzwojczak, Nogowski 5, Orzechowski 3, Ossowski, Peret 5, Potoczny 3, Przytuła 1, Rosiak, Szczepański

Kary: Adamski, Krieger, Peret, Potoczny, Rosiak - 2 minuty

Karne: 1/2

NMC Górnik Zabrze: Galia, Kazimier, Kornecki - Adamuszek 3, Buszkow 1, Czuwara 4, Daćko 5, Gliński, Gogola, Gromyko, Kubała, Sićko 2, Sluijters 8, Tatarincew, Tomczak 3

Kary: Adamuszek - 6 minut; Czuwara - 2 minuty

Karne: 8/9

Czerwona kartka: Adamuszek - 31' (gradacja kar)



Następny artykuł: "Święta Wojna" na dzień kobiet!