2016-11-23 21:15:00
Adam Kapuściński

Niemiecki klasyk dla "Zebr"!

Trzecie w krótkim odstępie czasu "Derby Północy" dla jednych, jak i drugich miały szczególne znaczenie, "Zebry" walczyły o wydostanie się z dołka, natomiast Flensburg jeśli marzył o dogonieniu liderującej dwójki z Paryża i Barcelony musiał bezwzględnie dopisać na swoim koncie dwa "oczka". Trzy dni wcześniej w Sparkassen Arenie ekipa Ljubomira Vranjesa ośmieszyła odwiecznego rywala, zwyciężając 30:22, dlatego po drużynie z Kilonii można się było spodziewać chęci odwetu za wszelką cenę.

Lepiej mecz rozpoczęli "Wikingowie", bardzo szczelna w początkowych fragmentach spotkania defensywa i Jakobsson dziurawiący siatkę raz po raz z dystansu pozwoliły wyjść Flensburgowi na prowadzenie 3:1 w 5. minucie. Euforia kibiców we Flens-Arenie nie trwała długo, do głosu zaczęli dochodzić zawodnicy "Zebr", którzy znacząco poprawili poczynania defensywne, bramkę zaczarował kapitalny Anders Wolf, a przewaga podopiecznych trenera Vranjesa bardzo szybko stopniała.

Po bramce Raula Santosa w 15. minucie THW wyszło na trzy bramkowe prowadzenie 8:5, podirytowany szkoleniowiec gospodarzy nie biorąc jeszcze czasu próbował z ławki bardzo wymownymi gestami przemówić do zawodników, ale po kolejnych paradach Wolfa nie wytrzymał i wziął pierwszy timeout. Czas pozwolił na dokładne omówienie zagrywki i rozpisanie ruchów poszczególnych zawodników, akcja została przeprowadzona perfekcyjnie ale co z tego skoro Kilończycy mieli w bramce prawdziwy mur...

Obrona "Wikingów" ewidentnie nie miała swojego dnia, szybkie kontry THW boleśnie karały każde potknięcie Flensburga, po bramce Christiana Zeitza w 25. minucie wynik na tablicy brzmiał 11:15 a końcowe pięć minut bramka za bramkę nie dały wielkiego przełomu spragnionym kibicom gospodarzy, którzy dopingowali swoich zawodników z całych sił. Zawodnicy na przerwę schodzili przy wyniku 13:17.

Druga odsłona "Derbów Północy" to całkowicie odmienione oblicze Flensburga, podwyższona obrona i pewniejsza gra w ataku pozwoliła chłopcom Vranjesa w 36. minucie doprowadzić do remisu, a minutę później po genialnym fragmencie Eggerta wyjść na prowadzenie 19:18. Od tego momentu pomiędzy słupkami w bramce "Zebr" stanął Landin, i być może był to przełomowy moment spotkania. Po wejściu na plac gry od razu dał się poznać widowni świetnymi interwencjami zaczął napędzać Kilończyków.

W dobrej dyspozycji był niewątpliwie Raul Santos i to po jego trafieniu w 42 minucie THW wyszło ponownie na prowadzenie, następne minuty to mecz bramka za bramkę, w międzyczasie z gradacji kar po "gospodarskim" sędziowaniu na trybuny został odesłany podstawowy defensor THW Kiel, Brozović. Jednak jego nieobecność nie zaszkodziła gościom, katastrofalne błędy "Wikingów" i show w bramce przyjezdnych Niklasa Landina pozwoliły odjechał THW na 3 bramki (23:26) na 7 minut przed końcem, obijane poprzeczki i słupki podopiecznych Ljubomira Vranjesa dały jasno do zrozumienia, że tego meczu nie zdołają wygrać.

Mimo prób podjęcia kontaktu przez ekipę Flensburga końcowy wynik to 25:26 , zawodnicy z Kiel pokazali dojrzalszy handball, Flensburg miewał przebłyski, które szybko tłamsił Wolf, bądź duński czarodziej Landin, zasłużone zwycięstwo THW w niemieckim klasyku i powrót na zwycięską ścieżkę po słabszym okresie. Świetne widowisko we Flens-Arenie!

SG Flensburg-Handewitt - THW Kiel 25:26 (13:17)