2018-12-02 14:35:00
Bartłomiej Żygadło

Fatalna skuteczność Azotów! Orlen Wisła lepsza w hicie kolejki!

Pojedynek Wisły z Azotami sygnowany był jako starcie 13. serii gier. Obie ekipy niedawno zaliczyły wpadki na krajowym podwórku - Puławy cenne oczka straciły w Piotrkowie, natomiast Płock w Kwidzynie. Przed tym meczem oczywiste było jedynie to, że znowu któraś z ekip z czuba tabeli poniesie straty punktowe.

Na pierwsze trafienie trzeba było czekać aż do 4. minuty - bramkę przyjezdnych odczarował dopiero rzut z kontrataku. Azoty odpowiedziały dokładnie tym samym, bo sytuację sam na sam wykorzystał Seroka. Zarówno jedni jak i drudzy nie mogli znaleźć pomysłu na grę w ataku pozycyjnym, a duża w tym zasługa Morawskiego i Bogdanova, którzy dosłownie zamurowali swoje bramki.

REKLAMA

Dopiero w 10. minucie odblokował się Podsiadło, który wcześniej dwa razy przegrywał pojedynki oko w oko z popularnym Loczkiem. Dobre interwencje golkipera miejscowych wydawały się jednak nie mieć końca, a dodatkowo zaczęły napędzać Wisłę - płocczanie po niespełna kwadransie prowadzili 6:2. 

Rozgoryczony obrotem spraw Bartosz Jurecki poprosił o czas, co zdało egzamin - puławianie szybko odrobili dwie bramki straty, w międzyczasie marnując jednak dwa rzuty karne. Dopiero Gumiński za trzecim razem, znalazł receptę na wykorzystanie "siódemki".

W pewnym momencie Wisła po raz kolejny osiągnęła 4 bramki przewagi. Wtedy znowu przypomniał o sobie Bogdanov, a lepiej w ofensywie zaczęli grać szczypiorniści Azotów. Ostatnią bramkę w pierwszej połowie, znów z rzutu karnego, zdobył Gumiński, a tablica wyników wskazywała 12:10 na korzyść Orlenu. To zwiastowało ogromne emocje w kolejnych 30 minutach gry.

Po przerwie, na parkiecie po stronie miejscowych zameldował się Zdrahala, a zadaniem Czecha było rozkręcenie i dobre poprowadzenie ofensywnych scenariuszy gry płocczan. Najpierw z karnego trafił Daszek, ale niespełna kilkadziesiąt sekund później jego wyczyn, efektownym rzutem na głowę bramkarza, powtórzył Gumiński. 

W 34. minucie podopieczni trenera Jureckiego w końcu złapali kontakt z renomowanym rywalem - bombę z drugiej linii w samo okienko posłał Titow. Wisła zareagowała szybko i odpowiednio - zdobyła 4 bramki z rzędu i prowadziła już 17:12. Niemoc Azotów przełamał dopiero dobrze dysponowany tego dnia Gumiński. Skrzydłowy tym razem trafił jednak z gry, a nie jak poprzednio z rzutów karnych. 

Przyjezdni popełniali niezliczoną ilość błędów w ataku, wobec czego przez 15 minut drugiej połowy, zaledwie 3 razy zdołali umieścić piłkę w siatce gospodarzy. Kolejną niefrasobliwość w ofensywie Azotów wykorzystał Mihić, którego przechwyt i gol dały już 7 bramek przewagi - Orlen prowadził 20:13 a sfrustrowany szkoleniowiec gości poprosił o kolejny timeout.

Ten lepiej wykorzystali płocczanie, którzy swoją akcję zagrali tak, jak zakładali, a kapitalną wrzutkę pewnie sfinalizował Daszek. Kolejne dwa trafienia także należały do Daszka - skrzydłowi Wisły i reprezentacji Polski, dwukrotnie trafił do pustej bramki grających w osłabieniu puławian. Na 10 minut przed końcem, miejscowi wygrywali już 24:15.

W 55. minucie, skuteczność rzutowa Azotów wynosiła zaledwie 26%. Przy tak szokująco słabej postawie w ofensywie, jakakolwiek zdobycz punktowa na gorącym terenie w Płocku była niemożliwa. Na minutę przed końcem kapitalną bramkę po wrzutce znów zdobył Daszek, a Wisła tym samym osiągnęła 10 bramek przewagi nad rywalem. Na sam koniec trafił jeszcze Moya, a kapitalną paradą popisał się Morawski, dzięki czemu Orlen wygrał 28:17. 

Azoty, zwłaszcza w drugiej połowie zagrały fatalnie. Przed spotkaniem wydawało się, że przyjezdni mogą sprawić niespodziankę i szykuje się zacięty pojedynek. Taki był jednak tylko w pierwszych 30 minutach. Wiślacy po przerwie pokazali klasę, a napędzani kapitalna grą Morawskiego, pewnie ograli niewygodnego rywala z Puław.

Orlen Wisła Płock - Azoty Puławy 28:17 (12:10)