2018-11-03 19:35:00
Patryk Dziadura

MMTS Kwidzyn przedłużył czarną serię Piotrkowianina

To były miłe złego początki. Piotrkowianin zaczął fantastycznie, by szybko popaść w degrengoladę i oddać mecz podopiecznym Tomasza Strząbały. Piotrkowianin stał się najgorszą drużyną Superligi w domowych spotkaniach.

W Piotrkowie liczono na przełamanie. Od 31 marca, czyli od starcia z Chrobrym Głogów, drużyna Dmytro Zinczuka nie wygrała ani razu przed własną publicznością, w sumie przegrywając wszystkie trzy spotkania obecnego sezonu. Okazja do premierowego zwycięstwa pod własnym dachem nadeszła w starciu z MMTS-em, które na wyjazdach wygrało na inaugurację po rzutach karnych ze Stalą Mielec oraz jedną bramką z Wybrzeżem Gdańsk.

REKLAMA

Od trzęsienia zaczęło się w Piotrkowie. Marcin Schodowski bronił jak natchniony, jego koledzy w obronie pomagali mu aż miło, a w ataku Bartosz Dudek nie stanowił żadnego wyzwania dla piotrkowskich atakujących. Po sześciu minutach gospodarze prowadzili 4:0. Kacper Adamski dał sygnał do odrabiania strat, a zaraz po tym w sukurs poszedł Michał Peret. Od tej pory zaczęły nawarstwiać się problemy Piotrkowianina. Zwłaszcza na polu siódmego metra bezskutecznie próbowali pokonać Krzysztofa Szczecinę Marcin Tórz, Marcin Szopa i Piotr Swat. Kiedy gospodarzom mijała już ósma minuta bez zdobytego gola, Adrian Nogowski wyrównał stan spotkania po kwadransie z hakiem (6:6).

Przez kolejne minuty utrzymywał się remis z nieznaczną przewagą ekipy trenera Zinczuka. W tym czasie naturalnie czarowali golkiperzy, ale również były to minuty kołowych: Adama Pacześnego i Michała Pereta. Niestety, można też było przysnąć, bo tempo zamiast wzrastać opadło i wynik z rzadka się zmieniał. Gdy ocknął się Robert Orzechowski, swoim trzecim trafieniem wyprowadził kwidzynian na pierwsze prowadzenie pięć minut przed końcem pierwszej części spotkania (9:10). Rozgrywający MMTS-u nie pomylił się też w ostatniej akcji pierwszych trzydziestu minut podwyższając prowadzenie.

Wydawało się, że cała dobra energia, którą mieli gospodarze, została spożytkowana na pierwsze dziesięć minut meczu. Drugą połowę zaczęli od dwóch kar, przez co kompletnie nie mogli znaleźć dobrego rytmu, choć wciąż dzieliła ich strata sprzed przerwy. Jak się okazało, to bardziej zgubiło gości, którzy pozwolili sobie wydrzeć sobie prowadzenie, a Marcin Szopa znalazł w końcu drogę do siatki z rzutu karnego w 38. minucie (15:15). Podobnie jak przy wyrównaniu stanu przez kwidzynian, długo musieliśmy czekać na to, która ze stron przechyli szalę na swoją stronę.

Piotrkowianie w tym okresie trzykrotnie odrobili dwubramkową stratę, ale bomby Orzechowskiego nie pozwalały być bliżej zwycięstwa. Goście zupełnie nie potrafili wykorzystać kar, które raz po raz łapali gracze gospodarzy. Nawet podwójna przewaga po karze dla Bartosza Nastaja i Sebastiana Iskry na ponad dziesięć minut przed końcem była nie lada wyzwaniem, które wygrali raptem 1:0 (20:22). W 54. minucie Kamil Krieger wyprowadził swoją drużynę na najwyższe dotąd prowadzenie 21:24, które okazało się być kluczowym momentem spotkania. Szkoda tylko, że niewiele było w tym momencie emocji, bo niemiłosiernie piłki gubili piłkarze, przez co końcówka daleka była od emocjonującego finału, który stemplem zaznaczył ponownie kwidzyński rozgrywający.

Piotrkowianin Piotrków Trybunalski - MMTS Kwidzyn 22:25 (11:13)

Piotrkowianin Piotrków Trybunalski: Procho, Schodowski - Andreou, Iskra 1, Kaźmierczak 1, Mastalerz, Mróz 3, Nastaj 1, Pacześny 4, Pożarek 1, Sobut, Surosz 2, Swat 1, Szopa 6, Tórz 2, Woynowski

Kary: Nastaj, Iskra - 4 minuty; Pożarek, Surosz, Sobut, Swat - 2 minuty

Karne: 2/6

MMTS Kwidzyn: Szczecina - Adamski 2, Dudek, Grzenkowicz, Janiszewski, Krieger 3, Kryński 1, Landzwojczak, Makowski, Nogowski 3, Orzechowski 6, Peret 3, Potoczny 5, Przytuła 2, Rosiak, Szczepański

Kary: Krieger - 4 minuty; Orzechowski, trener Tomasz Strząbała - 2 minuty

Karne: 1/3