2018-02-03 14:26:00
Wojciech Staniec

Koncert Orlen Wisły po przerwie. Azoty w drugiej połowie rzuciły tylko sześć bramek

Po pierwszej połowie w Płocku był remis 15:15 i wydawało się, że po przerwie zobaczyli wielkie widowisko. Oglądaliśmy jednak koncert jednego aktora - Orlen Wisły. "Nafciarze" ostatecznie ograli Azoty 31:21.

To spotkanie zapowiadało się bardzo ciekawie. Na przeciwko siebie stanęły Orlen Wisła i Azoty Puławy. Obie te drużyny są w czubie tabeli. Ostatnimi czasu płocczanie wygrywali starcia pomiędzy tymi ekipami, a jesienią wygrali w Puławach po karnych. Za tydzień Azoty zagrają pierwszy mecz w fazie grupowej Pucharu EHF, a "Nafciarze" wrócą do walki w Lidze Mistrzów. Dla puławian i płocczan było to więc także dobre przetarcie przed tymi meczami w europejskich pucharach.

REKLAMA

Początek spotkania był otwarty i wyrównany. Jeszcze w 8. minucie był remis 5:5, ale wtedy "Nafciarze" w ciągu 180 sekund rzucili trzy bramki. Błyskawicznie zareagował na to trener Daniel Waszkiewicz i poprosił o czas. Kolejne akcje przynosiły mniej bramek, ale Azoty zachowały spokój i doprowadziły do remisu po 10.

W 27. minucie na prowadzenie wyszły nawet Azoty. Wtedy to na rzut z drugiej linii zdecydował się Paweł Podsiadło, który od początku 2018 roku znajduje się w kapitalnej formie. Już do końca pierwszej połowy oglądaliśmy wymianę ciosów i na przerwę obie drużyny schodziły przy remisie 15:15.

Po przerwie oglądaliśmy serię świetnych parad Adama Morawskiego. Popularny "Loczek" pierwszy raz po wznowieniu gry dał się pokonać w 37. minucie. W tym czasie gra Azotów mocno się zacięła i znów o przerwę musiał poprosić trener Waszkiewicz. Tym razem to jednak nie pomogło, bo "Nafciarze" grali koncertowo i stopniowo powiększali przewagę.

Jak się później okazało był to kluczowy moment tego spotkania. Podopieczni Piotra Przybeckiego kontrolowali boiskowe wydarzenia, nadal dobrze grała obrona i Adam Morawski. Efekt? Zwycięstwo różnicą dziesięciu bramek.

Orlen Wisła Płock - Azoty Puławy 31:21 (15:15)