2018-01-24 20:28:00
Mateusz Miśta

PGE VIVE w dziesięciu wygrywa czternastoma bramkami

Ani przez moment nie można było zastanawiać się, czy osłabione PGE VIVE będzie miało problemy ze zwycięstwem w Lubinie. Kielczanie prowadzili od początku do końca i wygrali 39:25.

Spotkanie rozgrywane w hali Regionalnego Centrum Sportowego w Lubinie było starciem niepokonanego jak dotąd lidera rozgrywek z Kielc oraz zajmującego obecnie piąte miejsce w grupie granatowej zespołu gospodarzy. Dla ekipy Zagłębia mecz ten oznaczał szanse na pokazanie się przed własną publicznością i poprawienie nastrojów miejscowych sympatyków po ostatniej porażce z Energą MKS-em Kalisz. O ile w normalnych okolicznościach osobę przewidującą zwycięstwo lubinian należałoby w najlepszym wypadku nazwać niepoprawnym optymistą o tyle w tym spotkaniu drużyna mistrzów Polski musiała radzić sobie w mocno okrojonym składzie, ponieważ ze względu na odbywające się właśnie w Chorwacji mistrzostwa Europy w drużynie gości zabrakło wielu graczy, a do grona nieobecnych dołączył także kontuzjowany Mateusz Kus. Niewiadomą był również występ Michała Jureckiego, Krzysztofa Lijewskiego a także pojawienie się na spotkaniu trenera Dujszebajewa. Wymieniona wyżej trójka wróciła na to spotkanie bezpośrednio z konferencji prasowej poprzedzającej odbywający się w Dubaju turniej 500 Super Final Handball.

REKLAMA

Od początku spotkania szczelna była kielecka obrona, która czy to przez kolejne bloki, czy przechwyty uruchamiała zabójcze dla Zagłębia kontry. Chyba ostatnim momentem, w którym w tym spotkaniu mieliśmy do czynienia z jakimikolwiek emocjami była akcja z 8. minuty meczu, kiedy to po niedokładnym podaniu Bombaca piłka wyszła na aut a gospodarze zmarnowali okazje na bramkę z kontry i zbliżenie się do mistrzów Polski na różnicę jednego trafienia. Co prawda miedziowi mogą także mówić o sporym pechu ponieważ po ich rzutach piłka kilkukrotnie odbijała się od słupków czy poprzeczki jednak w żaden sposób nie da się usprawiedliwić takiej nerwowości w rozgrywaniu ataku pozycyjnego i tak dużej ilości strat. Kiedy w 11. minucie spotkania trener Zagłębia Bartłomiej Jaszka prosi o czas na tablicy wyników widnieje już wynik 11:6.

Oprócz licznych kontrataków w ekipie PGE VIVE godnym podziwu wydaje się również zaufanie, którym rozgrywający obdarzyli młodego Bartłomieja Bisa konsekwentnie dogrywając mu piłki do koła. Olbrzymim plusem drużyny Zagłębia okazało się wprowadzenie do bramki Jakuba Skrzyniarza. Gdyby zawodnicy z pola choć w niewielkim stopniu dorównywali tego dnia Skrzyniarzowi kibice w Lubinie mogliby oglądać dużo bardziej emocjonujące widowisko, bo o ile można było odnieść wrażenie, że bramkarz gospodarzy w niektórych akcjach dwoił się i troił, to jego koledzy z pola nie potrafili zamienić jego skutecznych interwencji na bramki. Kiedy w 23. minucie Jaszka wykorzystał swój drugi czas Vive prowadziło już dziesięcioma bramkami.

W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Można było odnieść wrażenie, że zarówno kieleccy zawodnicy jak i sami lubinianie nie wierzą w to, że w tym meczu PGE VIVE może stać się jakakolwiek krzywda. Wyprowadzane raz za razem kontrataki sprawiały, że wykańczający je z zimną krwią Jachlewski mógł momentami czuć się jak na treningu. Nie zmieniła się również świetna postawa Skrzyniarza, który dysponował patentem nie tylko na Karola Bieleckiego ale także m.in. Krzysztofa Lijewskiego. Dłużny nie pozostawał mu jednak Sławomir Szmal, który po zmianie stron zameldował się w kieleckiej bramce.

Jeśli ktoś chciałby doszukiwać się w grze Zagłębia plusów, to mógłby je znaleźć we współpracy z obrotowym. Pomimo tego, że w obronie Dawydzik popełniał błędy i dwa razy dał wykluczyć się na dwuminutową karę, w ataku pokazał się z dobrej strony, wykorzystując większość dograń posyłanych mu przez kolegów. Pomimo ambitniejszej postawy Zagłębia w drugich trzydziestu minutach spotkania ciężko nie było odnieść wrażenia, że piłkarze ręczni PGE VIVE kontrolując wynik nieco spuścili z tonu i raczej nie chcieli forsować tempa. Przed meczem można było znaleźć wypowiedzi zawodników Zagłębia świadczące o tym, że nie boją się przeciwnika, będą walczyć i starać się wykorzystywać swoje szanse. Niestety boisko zweryfikowało ich dosyć brutalnie.

Zagłębie Lubin - PGE VIVE Kielce 25:39 (13:23)