2017-10-18 19:46:00
Patryk Dziadura

W Zabrzu emocje tylko do przerwy. Kaliszanie przegrywają z Górnikiem

Wynik w pierwszej połowie nie wydawał się taki oczywisty, jak mówiło się o tym przed spotkaniem. Ostatecznie drużyna Pawła Ruska miała siły na wyrównaną walkę tylko w pierwszej części spotkania, ostatecznie przegrywając 33:26.

Przed dzisiejszym spotkaniem do roli faworyta przystępowali gracze Rastislava Trtika, którzy wygrali sześć z siedmiu dotychczasowych spotkań. Jednak kaliszanie mieli podstawy do tego, by myśleć o co najmniej wyrównanej walce. Za sobą mają serię dwóch domowych zwycięstw z Meblami oraz ze Spójnią, a wcześniej zanotowali pierwszy triumf w starciu ze Stalą Mielec, również we własnej hali.

REKLAMA

Po wyrównanym początku, gdzie obie drużyny, po bramkach Galewskiego i Tatarincewa, wymieniały się prowadzeniem rzucając się odważnie do ataku, to goście po sześciu minutach wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Spora w tym zasługa Edina Tatara, który parował niektóre rzuty Górnika. Chwilę później gracze beniaminka zaczęli popełniać błędy co pozwoliło gospodarzom złapać szybko kontakt, a potem wyjść na prowadzenie po bramkach Sluijtersa i Daćki. Wciąż jednak dobrze w bramce spisywał się Edin Tatar, który nie pozwolił zabrzanom odskoczyć na większą przewagę, podczas gdy jego vis a vis pierwszy rzut obronił dopiero w 13. minucie, kiedy to już ekipa Trtika objęła prowadzenie.

Mimo, że MKS-owi udało się nawet przełamać i wyjść na prowadzenie, to wejście do bramki Korneckiego zrobiło różnicę. Tatar nie był już tak skuteczny w bramce, a reprezentant Polski bronił rewelacyjnie, co pomogło Górnikom zakończyć pierwszą połowę wynikiem 16:14. Jednak przy tym wyniku, to gospodarze mieli sporo powodów do zmartwień, nie będąc przy tym wystarczająco skutecznym pod bramką Tatara, jak i zostawiając sporo miejsca do rzutów przeciwnikom. Dzięki temu, to przyjezdni mogli z nadzieją spoglądać w kierunku drugiej połowy.

Po przerwie to gospodarze byli bardziej podrażnieni swoją grą, niż kaliszanie zbudowani dobrą postawą. W pierwszych minutach obejrzeliśmy kanonadę z obu stron. Gdy w 36. minucie Górnik prowadził 21:17, trener Rusek poprosił o czas, widząc że różnica niebezpiecznie się powiększa. Na niewiele się to zdało, bo natychmiast Tomczak i Daćko zdobyli kolejne bramki.

W 40. minucie, po tym jak zobaczyliśmy w sumie 15 bramek po obu stronach, gra nieco się uspokoiła (24:21). Jednak stało się to tylko dlatego, że Górnicy więcej siły poświęcili na grę w obronie, ponownie znakomicie zaczął bronić Kornecki, a kaliszanie zaliczali stratę za stratą, dawali się faulować osiągając przy tym aż prawie 12-minutową przerwę w zdobyczach bramkowych. W tym czasie "Górnicy" spokojnie budowali przewagę, rzucając w kolejnych, już mniej szaleńczych, akcjach bramki. Nie pomógł nawet kolejny czas wzięty przez trenera Ruska.

Gdy w 50. minucie tablica pokazywała wynik 31:21, było już pewne, że to ekipa gości będzie dzisiaj gasić światło. Wtedy też zaczęli pojawiać się rezerwowi, a dobry okres w bramce beniaminka zaliczył Zakreta. Trener Trtik mimo niepewnych losów jego drużyny w pierwszej części spotkania, musiał być wyjątkowo spokojny, gdyż przez cały mecz ani razu nie poprosił o czas. Zabrzanie mogli świętować kolejne zwycięstwo okraszone wynikiem 33:26.

NMC Górnik Zabrze - MKS Kalisz 33:26 (16:14)

NMC Górnik Zabrze: Galia, Kornecki - Adamuszek 2, Buszkow 2, Daćko 8, Francik, Fąfara, Gliński 2, Gluch 1, Gogola 1, Gromyko, Matuszak, Sluijters 4, Tatarincew 3, Tokaj 1, Tomczak 9

Karne: 2/2

Kary: Tatarincew, Adamuszek, Gromyko - 2 minuty

MKS Kalisz: Jarosz, Tatar, Zakreta - Adamczak 2, Bałwas 1, Bożek 3, Czerwiński 4, Drej 3, Galewski 4, Grozdek, Klopsteg 2, Kniazieu 5, Kobusiński, Krytski 1, Kwiatkowski, Misiejuk, Wojdak 1

Karne: 4/5

Kary: Galewski, Drej, Klopsteg, Wojdak, Kwiatkowski, Misiejuk - 2 minuty