2017-06-05 16:20:00
Wojciech Staniec

Lanxess Arena nigdy nie zasypia

Godzinę po finale przechodziłem przez mixed zonę - strefę, gdzie zawodnicy spotykają się z dziennikarzami. Ostatni zawodnicy i trenerzy udzielali wywiadów. Bo ci najwięksi i najlepsi nigdy nie odmawiają. Wokół trwało już zdejmowanie parkietu, usuwanie brandingu związanego z Final Four.

- Oni tu zawsze szybko wszystko likwidują - komentowali dziennikarze. Final Four tak naprawdę trwa trzy dni. Pierwsze imprezy rozpoczynają się w piątek. Tego dnia w Lanxess Arenie odbywa się rozkładanie parkietu, pierwsze próby, ustawianie trybun. Sobota i niedziela to jak wiadomo dni meczowe. Już kilkanaście minut po finale rozpoczyna się pakowanie, niedługo później Final4 będzie już tylko wspomnieniem.

Nie ma się jednak czemu dziwić, bo tutaj czas jest na wagę złota. Rocznie w Lanxess Arenie odbywa się około trzystu wydarzeń. Koncerty, imprezy sportowe. Tu występowali najwięksi tego świata. Głównym atutem tego obiektu jest uniwersalność. Rozłożenie lodowiska i mecze w hokeju? Nie ma problemu. Piłka ręczna? Żaden kłopot. 

W niedzielę rozegrano tu finał Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych, już na poniedziałek zaplanowano koncert Tima Bendzko, a na wtorek Deep Purple. Za tydzień zagości tu Phil Collins. I tak przez cały czas. Lanxess Arena nigdy nie zasypia i nigdy nie odpoczywa.

Kolonia to ziemia obiecana dla wszystkich miłośników piłki ręcznej. To obiekt westchnień i marzeń. Jednak widać, jaki wpływ na Final4 ma obecna polityka. Gdy byłem na nim pierwszy raz, w 2013 roku, wchodząc z akredytacją nie było praktycznie żadnej kontroli. Teraz dwie. Kiedyś każdy mógł podejść pod halę, a wejściówki sprawdzano dopiero przy wejściu na sam obiekt. Teraz się to zmieniło, bramki biletowe i kontrole ustawione są już kilkadziesiąt metrów przed halą.

Z Kolonii Wojciech Staniec