2017-05-18 12:00:00
Wojciech Staniec

Rombel: Byłem już w Zaporożu. Nie widać tam żadnego kryzysu

Patryk Rombel tylko do końca maja będzie trenerem MMTS-u. Następnie przeniesie się na Ukrainę, gdzie zostanie trenerem Motoru Zaporoże. W rozmowie z handballnews.pl Rombel zdradził kulisy oferty z ukraińskiego klubu, opowiedział o swoim nowym zespole. Nie mogło też zabraknąć pytań o przyszłość w reprezentacji Polski oraz pojedynki o brązowy medal PGNiG Superligi.

Dostał pan telefon z Ukrainy... i jaka była reakcja?

- Jak zobaczyłem nieznany numer telefonu, bo to było z kierunkowym +38 to pojawiło się zaskoczenie. Nie spodziewałem się czego może dotyczyć ta rozmowa. Pierwszy tydzień, pierwsze kontakty to było zaskoczenie. Gdy byłem tam już na miejscu i decyzja zapadła szybko. Muszę też podziękować MMTS-owi, że wyrazili zgodę, bo miałem jeszcze rok kontrakt. 

W tym roku skończy pan 34 lata. Niektórzy w takim wieku debiutują w Lidze Mistrzów w roli zawodników, a pan to zrobi w roli trenera. 

- Na pewno jest to duża nobilitacja, że będę mógł pracować w Lidze Mistrzów. To było moje marzenie. Wszystko robiłem najlepiej jak potrafię. Już od samego początku pracy jako trener, najpierw z grupami młodzieżowymi, później z MMTS-em. Ta praca zaprowadziła mnie do momentu, w którym jestem i otrzymałem taką ofertę. To dla mnie ogromne wyróżnienie i mobilizacja do jeszcze większej pracy, bo jak wiadomo, to się musi wiązać z jeszcze większą jakością. Zawsze pracuję na maksa, ale tam postaram się dać z siebie jeszcze więcej.

Nie mogę nie spytać o Zaporoże. To miasto leży na terenach niespokojnych, bo blisko jest wojna. Motor kiedyś mecz Ligi Mistrzów musiał grać na Węgrzech z tego powodu. Na pewno pan ich o to pytał, jak to teraz wygląda?

- Byłem tam na miejscu przez dwa dni, żeby zobaczyć jak wygląda Zaporoże. Na tę chwilę nie widać tam żadnego kryzysu. Pełno ludzi, wieczorem byliśmy na spacerze w mieście i nie było widać nic niepokojącego. Z drugiej strony patrząc, czy na zachód, czy na wschód to wszędzie może być niebezpiecznie. To co się dzieje we Francji, czy innych europejskich państwach wiąże się z czasami, w których żyjemy.

Wyjedzie pan z rodziną do Zaporoża?

- Nie wyobrażam sobie, że jeżeli wypełnię cały kontrakt, czyli dwa lata - to będę tam sam, bo można by zwariować. Plan jest taki, że przenosimy się tam z całą rodzina. Teraz mamy taki moment, że na początku może być trudno. Spodziewamy się z żoną trzeciego dziecka, więc pierwsze pół roku spędzę tam sam.

Pytał pan władze Motoru dlaczego wybór padł na trenera z Polski? Jak pana znaleźli?

- Powiedzieli ogólnie, że obserwują wszystkie ligi zachodnie, bo szukają tu zawodników. Tak się złożyło, że w ostatnim czasie szukali trenera i moje nazwisko się przewinęło. Dużo zrobiło to, że pracuję w kadrze, że byłem asystentem trenera Dujszebajewa. Wiem, że nie byłem jedynym wyborem i były inne kontrkandydatury, ale los chciał, że to ja będę miał tę przyjemność i zaszczyt prowadzić Motor.

Sprawdzał już pan ten kierunek jak dojechać z Polski? Samochodem, czy samolotem?

- Nie, samochodem to chyba nie wykonalne, bo to ponad 1700 kilometrów, więc to podróż ponad dwudziestogodzinna, więc się na to nie zdecyduję. Połączenia lotnicze nie są złe, bo to tylko trzy godziny w samolocie z przesiadką w Kijowie, więc jest to zrobienia. Nic się czego można byłoby się bać.

Przejdźmy do tematów sportowych. Motor to mocna drużyna, która nieznacznie w Lidze Mistrzów przegrała z Montpellier, a wiemy jak dobrze Francuzi zagrali w kolejnych rundach.

- Zgadza się. To zespół pełen reprezentantów Ukrainy, Białorusi i Rosji, jest też jeden Litwin z przeszłością w Hiszpanii. Jakość drużyny jest wysoka. Różnica tylko dwóch bramek sprawiła, że oni z Montpellier odpadli w tym barażu o TOP16. To pokazuje, że to bardzo mocny zespół.

Oglądał pan już na pewno ich jakieś mecze. Jest już jakaś wizja, jak grać?

- Na pewno tak. Trzeba będzie wdrożyć pewien system, schemat i zachowania. Żeby wprowadzić te rzeczy potrzeba będzie trochę czasu. Tak jak mówiłem wcześniej, to są zawodnicy najwyższej klasy i liczę, że postęp będzie na tyle wysoki, że zdążymy to wszystko wdrożyć przed meczami Ligi Mistrzów.

Rozpoznawał pan już ukraińską ligę? Co ciekawe, wiem że Zaporoże miało trzy drużyny w tym roku w europejskich pucharach.

- Tak, ZTR, Motor i drugi zespół Motoru, taki przy uczelni. Liga nie należy do najmocniejszych, w porównaniu z polską wypada słabiej, jednak bardziej chodzi o zespół, z którym będę pracował niż ligę. 

ZTR prowadzi Witalij Nat, który grał w polskiej lidze. Rozmawialiście ze sobą?

- Nie, wszystko wydarzyło się na przestrzeni trzech tygodni i nie było okazji.

To była szybka decyzja?

- Szybka, spontaniczna to może złe słowo, ale na pewno ekspresowa. Pierwszy kontakt nastąpił koło 10 kwietnia, a już dwa tygodnie później byliśmy dogadani.

Pamiętam jak trener Dujszebajew szybko nauczył się polskiego z rosyjskiego. Panu jako Polakowi chyba też będzie łatwiej się nauczyć rosyjskiego?

- To się tak łatwo mówi, ale Talant musiał poświęcić dużo czasu na to. Wiem to po sobie, bo w tej chwili uczę się od zera. Nigdy nie miałem styczności z tym językiem. Widzę, że jakiś postęp robię, trochę rozumiem. Jednak jak wiadomo od postępu do płynnego mówienia droga daleka.

Jednak nim wyjedzie pan do Zaporoża przed MMTS-em mecz o brąz. Jeżeli zagracie tak jak w półfinałach z Vive to ten medal jest w waszym zasięgu?

- Nie ma co przekładać tych meczów, do pojedynków z Puławami. To będą zupełnie inne mecze. Chcemy się do nich przygotować mentalnie i fizycznie, aby zagrać dla naszych kibiców. Chciałbym móc pożegnać z Kwidzynem w dobrym stylu i móc jechać na Ukrainę z podniesionym czołem.

Całe życie spędził pan w Kwidzynie, a teraz wyjazd do Zaporoża. To chyba nie jest tak łatwo wszystko zostawić i wyjechać?

- Zgadza się. To jest sytuacja, w której znajduje się pierwszy raz, że mam wyjechać z Kwidzyna. Jednak od początku, gdy zacząłem uprawiać piłkę ręczną to każdemu wyzwaniu, które otrzymywałem to starałem się stawiać mu czoła. To na pewno była trudna decyzja, bo jestem całe życie związany z Kwidzynem, natomiast jeżeli ktoś daje mi przeszkodę to staram się ją przeskoczyć.

Pytałem o to połączenie Zaporoża z Polską w kontekście pana pracy z kadrą. Były już jakieś rozmowy ze Związkiem na ten temat?

- Wszystko w rękach Piotrka Przybeckiego, wiem, że dostał on konkretną propozycję i zobaczymy co będzie dalej jak on podejmie decyzję. 

Macie dobry kontakt?

- Znaczy ja nie mogę wymienić trenera w Superlidze, z którym miałbym zły kontakt. Wzajemny szacunek to chyba najlepsze określenie. Jeżeli byłaby taka potrzeba to nie byłoby żadnych problemów, żeby dogadać się z Piotrem. 

Jeżeli współpraca z kadrą A by nie wypaliła, to chciałby pan nadal pracować z reprezentacja B?

- Jeśli taka opcja by się pojawiła to tak. 

Praca z kadrą nie będzie ciężka logistycznie?

- Sporo reprezentacji prowadzą klubowi trenerzy. Mecze narodowe odbywają się w przerwach EHF-u, więc to nie koliduje. Drużyna z Zaporoża to sami reprezentanci, więc ich w klubie też nie będzie. Dla mnie nie będzie problemem, żeby przelecieć z miejsca A na miejsce B. Samoloty latają, także myślę, że uda się jakoś to pogodzić.

Rozmawiał Wojciech Staniec