2020-07-02 09:50:51
Roksana Góra

Kiedy gram w piłkę ręczną, czuję, że właśnie po to się urodziłem

Sport w Sudanie Południowym wiąże się zazwyczaj z ogromną ciekawością, pozytywną energią i nadzieją na lepszą przyszłość. Nie inaczej jest z piłką ręczną. Mieszkańcy najmłodszego państwa świata coraz bardziej ukochują sobie tę dyscyplinę. Przykładem jest Deng. 

Deng ma osiemnaście lat. Pochodzi z Sudanu Południowego. Z kraju objętego konfliktem zbrojnym. Gdy pytam, jak postrzega piłkę ręczną w swoim życiu, bez wahania odpowiada: - Ten sport jest moim marzeniem. Kiedy gram, czuję, że właśnie po to się urodziłem. Dla piłki ręcznej. Wprowadziła do mojego życia wiele dobrego. 

Wiele dobrego. Jakby w opozycji do zła, z którym jest zmuszony się mierzyć. Jak gdyby piłka ręczna miała być remedium na samotność, tęsknotę i cierpienie. Na zmaganie się z codziennymi skutkami wojny. Historia Denga wydaje się być niezwykła. Można jednak przypuszczać, że w istocie rzeczy jest zupełnie powszechna. A to – paradoksalnie - sprawia, że słowa osiemnastolatka jawią się jako jeszcze bardziej przerażające: - Jeśli chodzi o moją rodzinę... Nie mam z nią kontaktu od wybuchu wojny w Sudanie Południowym. Gdy widziałem swoich najbliższych po raz ostatni, usłyszałem, że mam się schronić. I nie martwić o nich. Przyrzekli, że dadzą sobie radę. Od tamtego momentu słyszałem jedynie, że „już ich nie ma”. To oznacza, że odeszli na zawsze. Nie mam żadnych informacji na temat ich ciał. Na początku w to wszystko wątpiłem. Lecz okoliczni mieszkańcy stwierdzili, że mogli oni zostać po prostu wrzuceni do rzeki. Jak wiele osób. Bardzo trudno było mi w to uwierzyć. Ale po dłuższym czasie nie mogłem zaprzeczyć myśli, że naprawdę odeszli. Jeśli pozwolisz, tutaj zakończę... – urywa. 

Pozwalam, nie dopytuję. 

- W Sudanie Południowym trwa wojna pomiędzy siłami rządowymi a opozycją. Dziesiątki tysięcy osób zabito w rezultacie tego konfliktu. A miliony innych zostało zmuszonych do ucieczki. Wielu opuściło domy, ponieważ sytuacja nie jest stabilna. Cywile są głównymi ofiarami tych walk. Nie mamy dostępu do pomocy, co dodatkowo pogarsza sytuację. Wojna sprawia też, że nie ma wystarczająco dużo żywności. Niedożywienie staje się dla nas coraz większym zagrożeniem – opisuje Deng.

Gdzie w tej całej historii miejsce dla piłki ręcznej? To pytanie pewnie nasuwa się na myśl mimowolnie. Bo przecież szczypiorniak jest ważny, to fakt. Zdaje się jednak, że w takiej sytuacji kategorie ważności i nieważności sportu w ludzkim życiu można odłożyć do lamusa. Deng rozmywa moje mgliste i niejasne rozmyślania jednym stwierdzeniem: - Myślałem, że bez rodziny wokół mnie nie będę w stanie robić tego wszystkiego, co robię obecnie. Ale kiedy odkryłem piłkę ręczną, zrozumiałem, że nie warto się poddawać- wyjaśnia.

Młody Sudańczyk zaczął grać dość przypadkowo. Po ujrzeniu boiskowych poczynań chłopaków z okolicy stwierdził, że będzie regularnie obserwował ich mecze. Przychodził na spotkania jako kibic. Przypatrywał się wymyślnym rzutom, bacznie śledził tworzoną przez rozentuzjazmowanych rówieśników defensywę. Jego częsta obecność zwróciła uwagę trenera drużyny. Zresztą nie tylko ona. Szkoleniowca zainteresował także słuszny wzrost Denga. Zapytał, czy chce dołączyć do zespołu. Na odpowiedź nie musiał czekać zbyt długo. Była ona oczywiście twierdząca: - Zacząłem grać w piłkę ręczną. Tego właśnie pragnąłem. Rozegraliśmy wiele meczów towarzyskich. Najistotniejszymi z nich był te, które odbyły się w 2016 roku w turnieju organizowanym pomiędzy południowoafrykańskimi krajami. Szkoła w Ugandzie, do której zacząłem uczęszczać, była jedną z najlepszych placówek zajmującą się szkoleniem. Braliśmy udział w turnieju, w którym zagrało jeszcze 56 innych zespołów. Zajęliśmy czwarte miejsce – z dumą wspomina chłopak.

Deng szybko zwrócił na siebie uwagę również innych związanych z piłką ręczną osób: - Grałem w szkolnej drużynie w Ugandzie. Braliśmy udział w rozgrywkach, w których uczestniczyły szkoły z krajów południowej Afryki. Zostałem zauważony przez odpowiedniego człowieka. Dołączyłem do kadry. W okresie reprezentacyjnym trenujemy w Egipcie. Jestem jedynym tak młodym zawodnikiem w naszej reprezentacji. To sprawia, że czuję się, jakbym został wybrany przez Boga. Problemem jest tylko to, że nie otrzymujemy zbyt dużego wynagrodzenia za nasze występy.

Piłka ręczna w Afryce funkcjonuje. I ma się całkiem dobrze. Wystarczy spojrzeć na reprezentację Egiptu czy Tunezji. Ta pierwsza za jedno ze swoich większych osiągnięć może uznać dziewiąte miejsce na Igrzyskach Olimpijskich 2016 w Rio de Janeiro. Minione dwie imprezy mistrzostw świata zakończyła natomiast kolejno na trzynastej i – dość zaskakującej – ósmej lokacie. Egipcjanie są siedmiokrotnymi mistrzami Afryki. 

Tunezja żegnała się z igrzyskami jako dwunasta drużyna. Po Mistrzostwach Świata w 2019 roku dane jej było cieszyć się z takiego samego rezultatu. Sudan Południowy nie może pochwalić się podobnymi osiągnięciami. Nie oznacza to jednak, że mieszkańcom tego kraju brak miłości do szczypiorniaka. Pasja i zaangażowanie sprawiają, że coraz więcej młodych chłopaków garnie się do gry: - Piłka ręczna nie jest u nas najpopularniejszym sportem. Jest jednak dobrze znana w Sudanie Południowym. Znacznie bardziej interesują się tą dyscypliną, na przykład, w Egipcie. Jest to jeden z największych krajów Afryki stawiających na handball – objaśnia młody szczypiornista.

Deng wybrał sport. Liczy, że być może piłka ręczna zapewni mu lepszą przyszłość. Niektórzy z jego równieśników starają się skupić na nauce. Inni dołączają do policji. Ta druga opcja związana jest z tym, że nie mają możliwości regularnego uczęszczania do szkoły. W większości ze względów materialnych. Lwia część uczniów nie ma szans na edukację. Tylko nieliczni otrzymują stypendium. Dla wielu młodych osób angażowanie się w rozgrywki sportowe jest równoznaczne z napełnieniem się wiarą, że ich los może być inny. Że mogą go odmienić. Garną się do sportu z wielu względów. Bo gra jest sposobem na choć chwilowe oderwanie się od rzeczywistości. Bo pozwala zwalczyć nudę. Bo jednoczy. Bo ekscytuje, bo robi wrażenie, bo może być szansą na ukształtowanie przyszłości. Przynajmniej taką mają nadzieję.

Młody Sudańczyk nie stroni od śledzenia PGNiG Superligi. Jego uwagę przyciągnął szczególnie zabrzański klub: - Obserwuję polską piłkę ręczną. Przede wszystkim NMC Górnik Zabrze. Znalazłem filmiki z tą drużyną na YouTube. Może nie jest to najpopularniejszy zespół, ale to przecież nie wszystko. Doceniam sposób, w jaki grają jego zawodnicy. Zdecydowałem się napisać do Mariusza Podgórskiego, jednego z kibiców Górnika. Znalazłem go na Facebooku i zobaczyłem, że ta dyscyplina jest niezwykle ważna również dla niego – stwierdza Deng. I nie ukrywa, że jego największym marzeniem jest gra w którymś z europejskich klubów. Dołączenie do zespołu ze Starego Kontynentu jest celem, który sobie obrał. Celem, który pozwala mu mieć nadzieję. 

- Dla mnie piłka ręczna jest jednym z najważniejszych życiowych aspektów. Bardzo kocham tę dyscyplinę. Wiadomo też, że sport przyczynia się do promocji pokoju i jedności pomiędzy różnymi krajami. Dzięki niemu ludzie różnych ras mogą się spotkać i porozumieć.