2020-03-27 17:24:28
Mateusz Kaleta

Szef EHF: Grać, czy nie grać? Oto jest pytanie... Te rozgrywki są wizytówką handballu

Faza pucharowa Ligi Mistrzów w czerwcu, a finały po miesięcznej przerwie, na przełomie sierpnia i września - ta środowa decyzja EHF wywołała w handballowym środowisku falę krytyki. Władze europejskiej federacji bronią jednak swojego zdania, ale wciąż mają do 15 maja możliwość odwołania wszystkich rozgrywek. - Cytując literaturę: grać, czy nie grać... Oto jest pytanie. Mamy rozwiązania dla obu sytuacji. Dołożymy wszystkich starań, aby zorganizować najważniejsze rozgrywki, które są wizytówką tego sportu - mówi na łamach europejskiej federacji Michael Wiederer, szef EHF.

Pomysł na rozegranie Ligi Mistrzów oraz innych europejskich rozgrywek latem budzi wielkie wątpliwości. Te najważniejsze dotyczą kontraktów zawodników, które wygasają 30 czerwca. W przypadku niektórych graczy sytuacja może być absurdalna - mogą awansować do Final Four w barwach jednego klubu, a wystąpić w nim w barwach... innego.

W takiej sytuacji są m. in. Blaż Janc - zawodnik PGE VIVE Kielce, a od lipca FC Barcelony, Sander Sagosen , który porozumiał się już w sprawie przejścia z THW Kiel do PSG, czy Rodrigo Corrales, który zamieni PSG na Veszprem. Co więcej, dotychczasowe zasady zabraniały zawodnikom występów w trakcie jednego sezonu Ligi Mistrzów w barwach dwóch różnych klubów. Ale... czy Final Four to będzie jeszcze ten sam sezon? A może początek następnego?

Pytań jest wiele, natomiast odpowiedzi na nie zna na razie nawet sam szef europejskiej federacji. - Po pierwsze, żaden klub jeszcze nie zakwalifikował się do Final Four, więc to tylko sytuacja teoretyczna. Odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące szczegółów technicznych zostaną udzielone w odpowiednim czasie. Naszym kolejnym zadaniem będzie analiza warunków organizacyjnych na podstawie naszych przepisów. Najważniejsze jest to, że jesteśmy na dobrej drodze do przygotowania wszystkich trzech turniejów i mamy rozwiązania, jak rozstrzygnąć je w oparciu o wyniki sportowe - przekonuje, broniąc swojego zdania prezydent europejskiej federacji.

Co więcej, powrót do gry po kilkumiesięcznej przerwie będzie oznaczał dla klubów konieczność zrobienia kilkutygodniowych przygotowań. A nawet dwóch - bo w przypadku awansu do Final Four kluby znów będą skazane na miesięczne oczekiwanie i przerwę w rozgrywkach. Żaden profesjonalny sportowiec nie ruszy bowiem na parkiet z marszu, po miesięcznym siedzeniu w domu, bo takie zachowanie niesie za sobą tylko ryzyko kontuzji.

Idealnego rozwiązania jednak nie ma, bo przedwczesne zakończenie sezonu niesie za sobą też potężne straty finansowe. - Brak gry generuje koszty bez żadnego przychodu. Dla klubów, dla federacji, ale też dla wszystkich naszych partnerów i miast organizatorskich: Kolonii, Berlina, Budapeszcztu. To przede wszystkim był powód, dla którego ustaliliśmy nową datę dokończenia rozgrywek. Dołożymy wszelkich starań, aby je zorganizować, bo są wizytówką piłki ręcznej - kwituje Wiederer.

EHF wciąż ma możliwość wcześniejszego zakończenia sezonu. Decyzja o tym ma zapaść do 15 maja.

fot. eurohandball.com