2019-11-10 17:35:41
Roksana Góra

NMC Górnik zdominował parkiet! Zabrzanie pewnie pokonują puławian, choć emocji nie brakowało

Niedzielna rywalizacja NMC Górnika z Azotami zapowiadał się być niezwykle wyrównanym widowiskiem. Zabrzanie zdominowali jednak parkiet i tylko dwa razy pozwolili puławianom zbliżyć się do siebie na niewielką różnicę. Ostatecznie podopieczni Marcina Lijewskiego zwyciężyli aż 32:25.

Rywalizację poprzedziło uroczyste pokrycie parkietu gigantyczną flagą Polski. Zawodnicy wraz z publicznością odśpiewali hymn. Ekipa Górnika przed tym spotkaniem mogła cieszyć się z paru powrotów. Do składu dołączyli bowiem długo niewidziani przez kibiców Aleksandr Tatarincew oraz Rafał Gliński.

Starcie od pierwszej minuty było niezwykle zacięte. Szczypiorniści szybko decydowali się na rzuty. Silnymi trafieniami już na samym początku popisali się Szymon Sićko czy grający pod drugiej stronie Bartosz Kowalczyk. Zaangażowanie obu drużyn przejawiło się już w dziewiątej minucie, kiedy to Sićko został po raz drugi ukarany przez sędziów wykluczeniem. Początkowy wyrównany rezultat przemienił się po dziesięciu minutach gry w dwubramkowe prowadzenie puławian. Zaraz potem poddenerwowany Marcin Lijewski poprosił o krótką rozmowę ze swoimi podopiecznymi. Ta przyniosła oczekiwane skutki, Zabrzanie wystosowali kilka szybkich ataków i prędko doprowadzili do remisu 8:8. Wrzawa zabrzańskich kibiców zachęcała gospodarzy do walki i budowania pozytywnego wyniku. Pokłosiem rzutów Bartłomieja Tomczaka i Jana Czuwary był powrót ślązaków do prowadzenia. Niedzielny mecz dostarczył sympatykom piłki ręcznej wielu efektownych akcji, kończonych między innymi przez Marka Daćkę czy Antoniego Łangowskiego. Kolejne minuty były wypełnione dobrymi poczynaniami "Górników", którzy schodzili na przerwę przy rezultacie 17:12 na swoją korzyść.

Na parkiet powrócili napełnieni walecznością puławianie. Udało im się rzucić cztery bramki z rzędu, a ich najjaśniejszym punktem był Valentyn Koshovy, który obronił kilka prób rywali. Podwójnym wykluczeniem ukarani zostali Marek Daćko i Dawid Dawydzik. Zabrzanie wybudzili się z letargu w 35. minucie. Za sprawą Krystiana Bondziora i Iso Sluijtersa znów zbudowali sobie przewagę. Najbardziej zacięte starcia odbywały się na pozycji kołowych. Stąd właśnie brały się dwuminutowe kary. Na parkiecie nie zabrakło również chaosu, który przekładał się na przechwyty oraz kontrataki zawodników. Z wydarzeń tych obronną ręką wychodzili gospodarze, którzy po raz kolejny zapewnili sobie swobodną sytuację. Między słupki puławian wpadały nawet takie rzuty, które zdawały się być mało prawdopodobne.

Azoty nie były w stanie przeciwstawić się dominacji Górnika. Podopieczni Lijewskiego notowali trafienie za trafieniem. Przyjezdni sprawiali im dodatkowo prezenty w postaci strat czy niedokładnych podań. Zabrzanie, którzy nie zwykli marnować podobnych okazji, systematycznie zbliżali się do bezpiecznego zwycięstwa. Na dziesięć minut przed usłyszeniem ostatniego gwizdka prowadzili oni już 30:21. Co więcej, taki stan nie wprowadził w szyki ślązaków rozkojarzenia. Skuteczne parady notował Jakub Skrzyniarz, co znacznie demotywowało puławian. W efekcie musieli oni uznać wyższość zabrzan, którzy triumfowali aż 32:25.

NMC Górnik Zabrze - Azoty Puławy 32:25 (17:12)

NMC Górnik Zabrze: Galia, Skrzyniarz - Bondzior, Daćko, Bis, Tomczak, Sićko, Łyżwa, Sluijters, Czuwara, Pawelec, Buszkow, Tatarincew, Gliński, Gogola, Kondratiuk;

Azoty Puławy: Koshovy, Bogdanov - Skwierawski, Łangowski, Przybylski, Mchawrab, Adamczuk, Szyba, Rogulski, Grzelak, Moryń, Kowalczyk, Kasprzak, Dawydzik, Seroka, Jarosiewicz;