2019-03-21 19:54:00
Patryk Dziadura

Co za debiut Thomasa Orneborga! Energa Wybrzeże pokonała NMC Górnika

Wybrzeże w dwa dni przeszło gehennę. Po zwolnieniu Marcina Lijewskiego była nie do poznania w starciu z zabrzańską siódemką. Pod batutą duńskiego trenera niespodziewanie wygrali swój drugi mecz w 2019 roku.

Języczkiem u wagi była zmiana na stanowisku trenerskim. Thomas Oerneborg, mąż Karoliny Szwed-Orneborg, przepracował przez większość trenerskiej kariery w żeńskim szczypiorniaku, by wrócić do pracy z mężczyznami. Zastąpił nie byle kogo, bo kiepskie wyniki w 2019 roku - pięć punktów w dziewięciu meczach - wystarczyły zarządowi do odsunięcia Marcina Lijewskiego od pierwszej drużyny.

REKLAMA

Gdańszczanie nie wystraszyli się ekipy Rastislava Trtika i odważnie poszli na wymianę ciosów. Pierwsze skrzypce grał Mateusz Wróbel, który nie bał się brać ciężaru na siebie i nie pozwolił zabrzanom odskoczyć na więcej niż jedną bramkę. W barwach gości rewelacyjnie spisywał się Bartłomiej Tomczak, który był tego dnia nieomylny, a w 19. minucie Aleksandr Tatarincew wyprowadził Górnika na wynik 8:11.

Chwilową zapaść szybko zakończył Kamil Adamczyk, który trzema bramkami odzyskał kontakt dla Wybrzeża, a w 21. minucie Adrian Kondratiuk wyrównał na 11:11. Taki wynik utrzymywał Wróbel, który wciąż zachwycał pewnością siebie w starciu z zabrzańską obroną. Ta sztuka udała im się niemal do samej przerwy, bowiem w ostatniej akcji swoją szóstą bramkę zdobył Tomczak. Przyznać jednak trzeba, że jedna bramka straty do trzeciej drużyną ligi, to wciąż przyzwoity rezultat.

Cierpliwość okazała się zbawienna. Po dwóch stratach gości Piotr Papaj wyprowadził na premierowe prowadzenie swoją drużynę w 38. minucie (20:19). Gdańszczanie straszyli coraz bardziej rzutami z dziewiątego metra, bo obrońców Górnika zaczął szturmować Adrian Kondratiuk. Swoje dorzucił też Krzysztof Komarzewski. Zabrzanie bledli w drugiej połowie coraz bardziej, a trener Trtik nie potrafił znaleźć remedium. Przez kilka minut gospodarze prowadzili nawet dwoma bramkami.

Niespełna kwadrans przed końcem Jan Czuwara dał drugi oddech zabrzanom ponownie wyrównując stan meczu (25:25). Gdańszczanom zaczęły dokuczać częste wykluczenia, bo na te dali się złapać Paweł Salacz i Michał Frańczak. Cóż z tego, skoro Pomorzanie wciąż zachwycali pewnością w grze i rozrywali siatkę przyjezdnych nawet w podwójnym osłabieniu. Przetrwali trudny okres, a osiem minut przed końcem Adamczyk do spółki z Komarzewskim wyprowadzili swoją drużynę na drugie już prowadzenie w meczu (29:27). Nieoczekiwanie ekipie trenera Oerneborga odcięło prąd i poprosił natychmiast o czas, gdy Jurij Gromyko wyprowadził Górnika na prowadzenie, wieńcząc serię trzech goli z rzędu. Trener Trtik wciąż wydawał się być spokojny o okliczności spotkania i w końcówce zaryzykował nawet grę siedmioma graczami pod kołem gdańszczan. Jednak dzięki skutecznym interwencjom Przemysława Witkowskiego, minutę przed końcem był remis 31:31. Marek Daćko trafił w poprzeczkę, a gospodarze mieli ponad pół minuty na wygranie meczu. Piotr Papaj kilka sekund przed końcem doprowadził publiczność do ekstazy i po rewelacyjnym meczu dał Wybrzeżu trzy punkty.

Energa Wybrzeże Gdańsk - NMC Górnik Zabrze 32:31 (15:16)

Energa Wybrzeże Gdańsk: Chmieliński, Witkowski - Adamczyk 6, Bednarek 1, Frańczak, Gajek, Gądek, Janikowski 2, Komarzewski 6, Kondratiuk 6, Oliveira 2, Papaj 2, Prymlewicz, Salacz 1, Sulej, Wróbel 6

Kary: Bednarek, Frańczak, Janikowski, Salacz, Wróbel - 2 minuty

Karne: 3/3

NMC Górnik Zabrze: Galia, Kazimier, Kornecki - Adamuszek, Buszkow 1, Czuwara 4, Daćko 4, Gliński, Gogola 2, Gromyko 2, Kubała, Pawelec, Sluijters 6, Tatarincew 6, Tomczak 6

Kary: Daćko, Sluijters - 2 minuty

Karne: 3/3