2017-05-28 10:15:00
Wojciech Staniec

Adam Wiśniewski kończy sportową karierę, ale na nudę nie może narzekać

Ostatni mecz w swojej bogatej sportowej karierze rozegrał w sobotę Adam Wiśniewski. - Jestem zadowolony ze swojej kariery - nie kryje skrzydłowy, który przez cały czas grał w Wiśle Płock.

W sobotę Orlen Wisła przegrała z Vive 29:31 i zajęła drugie miejsce w PGNiG Superlidze. - Było bardzo blisko. Ten dwumecz to dobra promocja piłki ręcznej. Wiadomo, że było trochę twardej gry, ale to był finał. Każdy chce dać z siebie wszystko i wygrać złoty medal - nie kryje Adam Wiśniewski.

Pierwszy finałowy mecz wzbudził sporo kontrowersji i nie brakowało w nim brutalnych fauli. W rewanżu nadal była twarda walka, ale według reguł fair-play. - W środę było może więcej tych ostrych fauli. Myślę, że ta nagonka na Jose de Toledo była niepotrzebna. Można powiedzieć, że chłopaka przez nią nie było w tym spotkaniu. Jeszcze jakieś przeprosiny... Już kiedyś takie przeprosiny miały być przypomnę, ale też ich nie było. Musimy to jakoś ważyć, powinno być inne stanowisko. Zniszczyli nam zawodnika przed meczem. Chciał, ale na plecach miał ciężki bagaż - uważa skrzydłowy Wisły.

"Nafciarze" mieli w trakcie meczu kilka sytuacji, gdy mogli dogonić Vive Tauron. Szkoda głównie tych sytuacji w ostatnich minutach meczu? - Wszystko się na to składa, ale wiadomo, że najbardziej żal tych sytuacji w końcówce. Zespół walczył przez cały mecz. W sześć dni rozegraliśmy trzy takie mocne mecze, więc w 56., czy 57. minucie dało się to czuć w kościach. Nie mam pretensji, że ktoś nie trafił, bo taki jest sport. Kolegom życzę, że w kolejnych meczach będą trafiali - mówi.

Wiśniewski kończy bardzo udaną karierę. - Analizując wszystko na chłodno były lata, gdy to my wygrywaliśmy z Vive, teraz jest czas, gdy Vive pokonuje nas co roku. Jestem zadowolony ze swojej kariery, całe życie spędziłem w Płocku. Było dużo pucharów, sześć mistrzostw Polski, medale we wszystkich kolorach. Jest też jeden brązowy, po słabszym sezonie. Ale on też się przyda, bo mam wszystkie rodzaje medali, które znajdą się w gablocie, która kiedyś będzie zrobiona - śmieje się Adam Wiśniewski.

Popularny "Gadżet" na nudę nie będzie mógł narzekać. - Od rana do wieczora mam dużo roboty! Mam trójkę dzieci, swoją firmę, fundację. Mam dużo pracy związanej z tym wszystkim, mam co robić w życiu.

Kapitan Wisły przyznał także, że nie żegna się z piłką ręczną. - Piłka ręczna była w moim życiu przed dwadzieścia pięć lat na trzydzieści siedem lat życie. Zobaczymy jak to będzie wszystko dalej wyglądało.

Swój ostatni mecz w zawodowej karierze rozegrał w Kielcach. Wiśniewski jest jedną z ikon starć kielecko-płockich. Gdy wychodził odebrać medal część kibiców gwizdała na niego, ale nie brakowało też takich, którzy bili brawa.

- Ja po tylu latach walki jestem przyzwyczajony, że dostaje mi się. Przyjeżdża Vive do Płocka i też pojedyncze osoby dostają od naszych kibiców. To jest normalne w tej "świętej wojnie". Dziękuję tym kibicom o których powiedziałeś, bo są ludzie, którzy przyjdą, przebiją piątkę, porozmawiają. Wiadomo, że przez wiele lat grałem dla kadry, grałem dla Wisły - przyznaje Wiśniewski.

Na lewym skrzydle w Wiśle zastąpi go Przemysław Krajewski, który zamieni Azoty Puławy na drużynę "Nafciarzy". - Też potrafi być zadziorny. W meczu o brąz to pokazał. Oglądaliśmy ten mecz w hotelu, grał bardzo twardo w obronie, był wszędzie. Już rok temu było wiadomo, że przychodzi do naszej drużyny. Życzę Lovro i "Krajkowi" powodzenia! O lewe skrzydło w Wiśle nie muszę się martwić, bo jest dwóch kadrowiczów - kończy skrzydłowy.