2017-01-29 19:02:00
Wojciech Staniec

Francuska lokomotywa rozpędziła się po przerwie. Nie ma mocnych na "Trójkolorowych"

Po bardzo dobrej pierwszej połowie wydawało się, że Norwegia może sięgnąć po mistrzostwo świata. Po przerwie jednak Francuzi wznieśli się na kosmiczny poziom i nie dali rywalom szans. Dzięki zwycięstwu 33:26, "Trójkolorowi" zostali kolejny raz najlepszą drużyną globu.

Francja była jedynym zespołem, który do tej pory pokonał w mistrzostwach Norwegię. Skandynawowie z tamtej porażki wyciągnęli wnioski i od początku nadawali ton finałowej rywalizacji. Na popisy podopiecznych Christiana Berge patrzyło się z ogromną przyjemnością. Grali bardzo szybko i efektownie, ale ich przewaga nie urosła na więcej niż trzy trafienia. Największą bolączką Francuzów była forma ich bramkarzy. Jednak w końcówce pierwszej połowie Vincent Gerard zanotował kilka udanych interwencji, z czego skorzystali jego koledzy z pola. Odwrócili losy tej części spotkania i na przerwę schodzili prowadząc jednym trafieniem (18:17).

"Trójkolorowi" po przerwie byli bardzo zmobilizowani. W ciągu czterech minut odskoczyli na cztery trafienia. Na taki obrót spraw zareagował trener Norwegów i poprosił o przerwę. W kolejnych minutach gra Norwegów w obronie poprawiła się, ale mieli oni spore problemy ze zdobywaniem bramek. Skandynawowie nie imponowali już takim spokojem jak w pierwszej połowie.

Podopieczni Didiera Dinarta byli w takiej formie, że nie było na nich mocnych i wygrali ostatecznie 33:26.

Tym samym obronili oni tytuł mistrzów świata sprzed dwóch lat. To już ich szósty w historii złoty medal mundialu. Warto też podkreślić, że "Trójkolorowi" nie przegrali w tym turnieju żadnego meczu. 

Francja - Norwegia 33:26 (18:17)

fot. S. PILLAUD/France Handball 2017