2018-05-01 08:00:00
Bartłomiej Żygadło

II liga gr. 1: Podsumowanie 26. kolejki

W miniony weekend odbyły się ostatnie spotkania tego sezonu II Ligi grupy 1. Już wcześnie znane byłe główne jej rozstrzygnięcia. Najistotniejsza zmiana 26. kolejki to roszada na najniższym stopniu podium – wobec wygranej Żagwi nad Spartą, oraz tryumfu Świebodzina nad Borem, ekipa Bronisława Malego zepchnęła z brązowej pozycji zespół z Wielkopolski.

REKLAMA

Żagiew w kapitalnym stylu zakończyła sezon. Te rozgrywki dla kibiców ekipy z Dzierżoniowa były szalenie trudne – przyzwyczajeni do tego, że ich zespół rokrocznie zajmował najwyższe miejsca w tabeli, tym razem nerwowo walczyli o ligowy byt w dolnej części stawki. Finisz w wykonaniu podopiecznych Macieja Łazora był kapitalny – wygrana ze Śląskiem, Borem i Spartą wlała nadzieje w serca dzierżoniowian na to, że kolejny rok, z młodym, ale ogranym już na drugoligowych parkietach składem, może być owocny. Będzie to jednak zadanie już dla nowego trenera, bo z posady szkoleniowca pierwszej drużyny Żagwi ustępuje Maciej Łazor. Po cichu mówi się o nowej osobie z Legnicy lub Świdnicy, która miałaby zają to stanowisko. Co do meczu ze Spartą – Żagiew na parkiecie dzieliła i rządziła od samego początku do końca. W końcu świetnie zagrał Bartosz Galik, który tak jak cały zespół MKS, obudził się dopiero w ostatnich kolejkach sezonu. Jego 10 bramek mocno przyczyniło się do zdecydowanej wygranej dolnośląskich szczypiornistów. W obozie przyjezdnych najskuteczniejszy był Filip Januchowski (7 trafień). Między słupkami gospodarzy znowu świetnie zagrał Jabłoński. Mimo 3 wygranych z rzędu, Żagiew nie wyprzedziła legnickiej Dziewiątki i musi zadowolić się dopiero 12. miejscem na koniec rozgrywek.

MKS Żagiew Dzierżoniów – SKF KPR Sparta Oborniki 35:25 (19:12)

To był szalony sezon dla Śląska. Ekipa Daniela Grobelnego niemal co tydzień miała problem ze skompletowaniem kadry meczowej, a do spotkań często przystępowała w zaledwie 7-osobowym składzie. Co jednak znamienne – WKS takie mecze potrafił wygrywać. To pokazuje potencjał niewielkiej, ale solidnej grupy zawodników, jaką dysponowała wrocławska drużyna. Dzięki temu, wobec wielu przeciwnościom losu, Śląsk zajął stosunkowo wysokie, 6 miejsce w ligowej tabeli, do 5 pozycji tracąc zaledwie 3 punkty. Tych nie udało się zdobyć w konfrontacji z Tęczą Kościan, mimo, że do przerwy to gospodarze wygrywali dwoma bramkami. Druga połowa należała jednak do gości, którzy finalnie zgarnęli pełną pulę. Tęcza ostatecznie zajęła 8. miejsce, jednak potrafiła sporo namieszać w ligowej stawce. Z przekąsem można powiedzieć, że ekipa ta wcieliła się w rolę Robin Hooda – punkty zabierała mocnym, a oddawała słabszym. Innymi słowy, drużyna z wielkopolski grała w kratkę. Przy zachowaniu konsekwencji i koncentracji, wydaje się, że Tęczę stać było na jeszcze lepsze miejsce, chociaż i tak z perspektywy szczypiornistów z Kościana, ten sezon można zaliczyć do udanych.

Śląsk Wrocław Handball Team – MKS Tęcza Kościan 31:34 (17:15)

Ostatni mecz Orlika tak naprawdę był idealnym podsumowaniem występów szczypiornistów z Brzegu w tym sezonie. Zawstydzający rezultat z pojedynku z Olimpem, jest niemal taki sam jak dorobek punktowy brzeżan po ostatniej kolejce rozgrywek. Na usprawiedliwienie czerwonej latarni ligi należy jednak przypomnieć, że – podobnie jak w przypadku Śląska – w ich kadrze meczowej często znajdowało się po 7-8 zawodników. Ci jednak nie radzili sobie w taki sam sposób, co podopieczni Daniela Grobelnego. Olimp natomiast w wielkim stylu przypieczętował tryumf w rozgrywkach. Zawodnicy z Grodkowa zrobili co do nich należy – po spadku z zaplecza Superligi, bardzo szybko pokazali, że nie mają zamiaru zbyt długo zagościć w II Lidze. Choć przez cały sezon jak równy z równym toczyli korespondencyjne potyczki z wrocławską Forzą, to jednak na sam koniec rozgrywek zachowali więcej zimnej krwi i pokazali bardzo młodej ekipie ze stolicy Dolnego Śląska, jak wiele znaczy doświadczenie. W swoim ostatnim meczu z Orlikiem, po 15 minutach Olimp prowadził już 9:0. Do przerwy, rywale tryumfatora rozgrywek zdołali rzucić zaledwie 4 bramki – w tym dwie z rzutów karnych. Po przerwie nie było dużo lepiej, bo przyjezdni dołożyli ich jedynie 6 i po ostatniej syrenie na ich koncie widniała przygnębiająca liczba 10 trafień. Najskuteczniejszym wśród miejscowych był Maciejewski (5), natomiast po stronie przyjezdnych – Wojcieszek (3).

UKS Olimp Grodków – SKS Orlik Brzeg 29:10 (13:4)

Dziewiątka wygrała w Nowej Soli i obroniła 11. pozycję w lidze przed szarżującą Żagwią, która uplasowała się tuż za jej plecami. Szczypiorniści z Legnicy zasłużyli na miano rycerzy wiosny – w drugiej rundzie spisywali się zdecydowanie lepiej niż na początku rozgrywek, dzięki czemu odrobili sporą stratę punktową do rywali i spokojnie zajęli bezpieczne miejsce. Odwrotnie było w przypadku Astry, bo ta ekipa gorzej spisywała się właśnie wiosną, co przypłaciła spadkiem na przedostatnie miejsce w tabeli, tracąc do dzierżoniowskiej Żagwi aż 8 punktów. Na bądź co bądź niewygodnym terenie w Nowej Soli, do przerwy to właśnie gospodarze prowadzili – i to trzeba bramkami. Po zmianie stron obraz gry uległ jednak zmianie, a dużo lepiej zagrali zawodnicy z Dolnego Śląska. Ostatecznie to oni wygrali trzema bramkami. Najczęściej trafiali: Michał Wysocki (6, Astra) oraz Dawid Gorczyca (7, Dziewiątka).

MKST Astra Nowa Sól – EUCO-UKS Dziewiątka Legnica 24:27 (14:11)

Faworyzowany w tym meczu OSiR zgarnął pełną pulę punktów, jednak do przerwy przegrywał z beniaminkiem rozgrywek, którego w perspektywie czasu można określić ich rewelacją. Dzielny zespół duetu trenerskiego Dyrkacz-Łukasik w pierwszej połowie walczył z mocniejszym rywalem jak równy z równym. Obraz gry uległ zmianie po przerwie. Kto jednak wie jak potoczyłyby się losy spotkania, gdyby nie kontuzja lidera przyjezdnych, Adriana Kazimierczaka. Gospodarze świetnie zagrali pierwszy kwadrans po przerwie i ten fragment rywalizacji zadecydował o ich końcowym tryumfie – wygrali oni go bowiem aż 14:5. Duża w tym zasługa dwóch bombardierów z Komprachcic – Piech i Ungier do spółki rzucili rywalom aż 22 bramki. W ekipie z Kątów dobrze zaprezentowali się Malawski i Ścigała (odpowiednio 7 i 5 trafień). GOKiS ten sezon kończy na naprawdę zadowalającym 9. miejscu, które przed startem rozgrywek ekipa spod Wrocławia pewnie wzięłaby w ciemno. Wydaje się jednak, że apetyty UKS w przyszłych rozgrywkach mogą sięgnąć jeszcze wyżej – ta drużyna ma naprawdę spory potencjał i przy odrobinie szczęścia w przypadku kontuzji, które w tym roku nie omijały beniaminka, za rok wynik z tego sezonu może zostać poprawiony. LKS także ma za sobą udany czas – 5. miejsce w lidze budzi respekt i udowadnia jak dobrym i niewygodnym rywalem dla reszty ekip jest zespół z Opolszczyzny.

LKS OSiR Komprachcice – UKS GOKiS Kąty Wrocławskie 38:30 (15:16)

W pewnym momencie właśnie kończących się rozgrywek, wydawało się, że nikt ani nic nie jest w stanie powstrzymać Forzy przed awansem do 1. Ligi. Rzeczywistość jednak zweryfikowała odważne zakusy świetnego zespołu z Wrocławia i jeszcze w przyszłym sezonie drużynę prowadzoną przez braci Marcina i Marka Palicę, zobaczymy na drugoligowych parkietach. Nie ulega jednak wątpliwości fakt, że będą oni głównym faworytem do zwycięstwa w rozgrywkach – o ile w ich szeregach nie nastąpi jakaś nieoczekiwana rewolucja. Szeroka kadrowo i bardzo mocna, a w dodatku młoda drużyna, dała w tym sezonie ogrom radości swoim zagorzałym kibicom, którzy świetnie dopingowali swoich pupili podczas ligowych meczów. Dla Konina występ w tych rozgrywkach był dosyć dyskretny – drużyna z wielkopolski nie zachwyciła, ale także nie zawiodła. Spokojnie zajęła 10. miejsce, nikomu przy tym nie szkodząc. W ostatnim meczu z Forzą, przyjezdni oczywiście stali na straconej pozycji, ale tanio skóry nie sprzedali. Ostatecznie przegrali, ale wynik nie budzi grozy – tak jak w meczach wrocławian czasami miało to miejsce. Najwięcej bramek zdobywali: Kuczyński (6, Forza) oraz Franaszek (10, Start).

KS Forza Wrocław – SSRiR Start Konin 32:25 (20:13)

Zew na najniższym stopniu podium! Dzięki wygranej z Borem, oraz korzystnemu wynikowi z innego meczu – zwycięstwa Żagwi nad Spartą Oborniki – Świebodzin jest brązowy. Drużyna Bronisława Malego ma za sobą znakomity sezon, który ostatecznie został ukoronowany brązowym medalem. Oborniki Śląskie grały natomiast tak, jak wiatr zawiał. W ciągu sezonu potrafiły nokautować Śląsk, czy wygrać z niesamowitą Forzą, aby za moment przegrać w Nowej Soli czy bardzo wysoko w Kościanie. Wydaje się, że drużynie Artura Szabata brakowało konsekwencji. Do tego gra zawodników z Dolnego Śląska opierała się głównie na 3 szczypiornistach – wspomnianemu Szabatowi, Sawickiemu oraz Ramiączkowi. Gorszy dzień lub brak któregoś w wymienionej trójki, mógł powodować poważne kłopoty w szeregach Boru, który ostatecznie skończył rozgrywki na 7. miejscu. Ten rezultat mógł być zdecydowanie lepszy. W pojedynku ze Świebodzinem zabrakło właśnie Ramiączka – i przyjezdni przegrali 37:31. Gospodarze natomiast nie pogrzebali gruszek w popiele i mając szansę na wyprzedzenie Sparty – skrzętnie ją wykorzystali. Najwięcej bramek zdobywali: Nogajewski (Zew, 6) oraz Szabat (Bór, 12).

TS Zew Świebodzin – SPR Bór Oborniki Ślaskie 37:31 (19:15)