2018-02-21 19:35:00
MatM

Piotrkowianin powalczył w Płocku. Do przerwy był remis

W tej kolejce na przeciw siebie w Orlen Arenie stanęła liderująca grupie pomarańczowej, ekipa gospodarzy Orlenu Wisły Płock oraz mająca już tylko iluzoryczne szanse na awans do rundy finałowej siódemka Piotrkowianina Piotrków Trybunalski. Znajdująca się w wyraźnym dołku ekipa gości, która w ostatniej kolejce niemal bez walki poległa z zajmującem ostatnią lokatę w tabeli Elblągiem przez większość ekspertów już przed meczem była skazywana na porażkę w konfrontacji z Wisłą. 

O tym w jak kiepskiej formie znajdują się szczypiorniści z Piotrkowa świadczyć może fakt, że od stycznia wygrali oni zaledwie jedno ligowe spotkanie. Prawdą jest jednak, fakt że jeśli liczą oni jeszcze na odmianę losów, tego nieudanego jak dotąd sezonu, to ciężko wybrać lepszy teren do zaprezentowania charakteru i zbudowania drużyny ważnym zwycięstwem, niż zawsze gorący parkiet Orlen Areny. Przypomnijmy, że sztuka ta udała się gościom przed rokiem a na powtórkę wyniku w przedmeczowych wypowiedziach liczył doświadczony Tomasz Mróz: „Wszyscy pamiętamy 8 marca i nasze zwycięstwo przed własną publicznością właśnie z Orlenem. Nie idzie nam ostatnio, ale zrobimy wszystko aby wrócić na właściwe tory” – zapewnia. Zadanie to miało być jednak tym trudniejsze, że Wisła podejmowała Piotrkowianina podbudowana ostatnim bardzo dobrym spotkaniem przeciwko Barcelonie. 

REKLAMA

Zdobywcą otwierającej wynik spotkania bramki okazał się Sime Ivić a kiedy po dobrych zagraniach blokiem w obronie, kolejne dwa gole dla Nafciarzy dołożyli Tomasz Gębala i Valentin Ghionea, stało się jasne że dla ekipy gości będzie to ciężka przeprawa. Powoli rozkręcający się Piotrkowianin swoją pierwszą bramkę zdobył dopiero w 5. minucie spotkania, jednak po serii błędów Wisły w ataku w 9. minucie meczu Torz bramką z karnego doprowadził do wyrównania.

Kiedy w 13. minucie spotkania ten sam zawodnik podwyższał wynik spotkania na 3:7, Piotrkowianin notował serię siedmiu bramek z rzędu a kibice gospodarzy mogli przecierać oczy ze zdumienia. W tym momencie spotkania, nie znając miesjc zajmowanych przez obie drużyny w tabeli można nawet było odnieść wrażenie, że to grająca w sposób przemyślany i bez pośpiechu siódemka z Piotrkowa lideruje swojej grupie. Dziesięcio minutową niemoc strzelecką Orlen Wisły przełamał dopiero w 15. minucie meczu Nemanja Obradovic. Był to moment, w którym Wisła Płock rozpoczęła swój pościg za gośćmi, zakończony bramką Sime Ivicia w 25. minucie, dającą gospodarzom remis. Od tej pory mecz toczył się bramka za bramakę a na przerwę oba zespoły schodziły z remisem 11:11. Jeśli, któremuś z graczy Wisły wydawało się, że zwycięstwo w tym meczu przyjdzie im łatwo, to boisko w sposób zdecydowany zweryfikowało te wyobrażenia. 

Druga połowa rozpoczęła się od bramki Surosza i dwuminutowej kary dla Igora Żabicia. Była to z resztą pierwsza kara jaką obejrzała w tym meczu Orlen Wisła. Na bramkę karnego nie był w stanie zamienić bohater pierwszej połowy spotkania Marcin Tórz, jednak swoje winy odkupił już w kolejnej akcji wyprowadzając Piotrkowianin na prowadzenie 13:11. Świetnie drugą połowę rozpoczął także wychowanek Orlenu Wisły grający w tym sezonie w barwach Piotrkowa Mateusz Góralski, zdobywając dwie bramki z rzędu i zastępując na lini siedmiu metrów Torza.

Okres pomiędzy 33. a 39. minutą, to festiwal strat, niecelnych rzutow i interwencji bramkarskich po obu stronach boiska, przepleciony jednym trafieniem Filipa Surosza, a kiedy w 40. miucie Wiślacy zanotowali dwa szybkie trafienia na tablicy wyników ponownie pojawił się remis. Był to moment, w którym pierwszy raz o czas poprosił trener gości Dmytro Zinchuk. Jak się później okazało był to przełomowy dla przebiegu meczu okres, ponieważ po karze Mateusza Góralskiego z 42/ minuty Wisła zanotowała serię trzech trafień z rzędu, wychodząc tym samym na prowadzenie 19:16.

Co prawda nadzieję w serca gości wlał jeszcze wyróżniający się w drugich trzydziestu minutach Surosz, po którego bramce z 48. minuty i odesłaniu na ławkę kar Lovro Mihicia Piotrkowianin zbliżył się do Wisły na dwa trafienia, jednak Piotrków do końca meczu nie był już w stanie odzyskać prowadzenia. Godna podziwu wydaje się jednak postawa przyjezdnych, którzy do ostatniego gwizdka sędziego nie składali broni ambitnie walcząc do końca, próbując dogonić faworyzowanego przeciwnika.  

Spotkanie zakończyło się wynikiem 26:24, jednak wynik ten wcale nie musi oznaczać dla Piotrkowianina porażki. Patrząc na waleczność i determinację, którą zaprezentowali oni w dzisiejszym spotkaniu mogą oni wyjeżdżać z Płocka z podniesionymi głowami i nadzieją na punkty w następnej kolejce.  

Orlen Wisła Płock - Piotrkowianin Piotrków Trybunalski 26:24 (11:11)