2018-01-23 19:50:00
Patryk Dziadura

Euro 2018: Blamaż Hiszpanów. Słowenia sprawcą niespodzianki

Porażka Hiszpanów przed ostatnim meczem drugiej fazy grupowej z drużyną Słowenii stawia przed trenerem Riberą dużo znaków zapytania. Podopieczni trenera Vujovicia dali lekcję szczypiorniaka wygrywając 31:26.

Dla Hiszpanii to miał być kolejny, pewny krok w stronę po medal, gdyż szanse Słoweńców na awans do półfinału były czysto matematyczne. Choć nie tak dawno, bo niespełna dwa lata temu drużyna Veselina Vujovicia wygrała mecz z Hiszpanami ramach eliminacji do Igrzysk Olimpijskich, dzięki któremu zresztą dostali się do turnieju w Rio, to niemal wszystkie mecze wygrywała drużyna z Półwyspu Iberyjskiego.

REKLAMA

Gra skupiała się raczej na twardej obronie i wykorzystywaniu kontrataków. Tych błędów nie ustrzegli się Hiszpanie, którzy pozwolili się skontrować o jeden raz za dużo, co pozwoliło po sześciu minutach wyprowadzić Cingesarowi swoją drużynę na prowadzenie 3:2. Mało tego, po karze dla Blagotinseka ani Sole, ani Gurbindo nie pokonali Kastelicia, w wyniku czego przegrali przewagę 0:2. Nieoceniona okazała się postawa Rivery, który zdobył trzy pierwsze bramki dla swojej drużyny, a po karach dla Kavticnik i Zarabeca, Hiszpanie rzucili wyrównującą bramkę już po dziesięciu minutach, dzięki rzutowi do pustej bramki bramkarza, Pereza de Vargasa (6:6). Wówczas świetny okres zaliczył Ferran Sole, który dwoma kolejnymi bramkami wyprowadził Hiszpanię na dwie bramki przewagi. Z tym nie mógł się pogodzić Veselin Vujović i na kwadrans przed końcem poprosił o czas. I to pomogło, bo choć gra Słoweńców w obronie zakrawała o brutalność, to pozbawili przeciwników argumentów w ataku i tym razem to oni wyrównali na stan 8:8.

Kolejne minuty to toporna gra w ataku, pięć minut bezowocnych prób pod bramkami, a do tego najsilniejsza broń obu drużyn, czyli kontrataki, również nie zostały wykorzystane - nawet bramkarze nie musieli bronić rzutów, by rzucający nie strzelili bramki, bo albo faulowali w ataku, bądź nie trafiali celnie. Nieoczekiwanie to Słoweńcy w ostatniej swojej akcji, w której po przepięknej asyście do koła, piłkę w bramce umieścił Mackovsek, zakończyli pierwszą połowę prowadzeniem. Paradoksalnie Hiszpanie z minuty na minuty wyglądali coraz gorzej, kiedy to zamiast dobić przeciwnika, który posługuje się mniej wyrównaną ławką, zaczęli popełniać błędy, nie wykorzystywali stuprocentowych sytuacji, do przerwy przegrywali. W końcówce bardzo pomógł w tej sztuce Urh Kastelić, który powstrzymał przeciwników w kilku próbach. Warto dodać, że do tej pory na Mistrzostwach Słoweńcy, gdy prowadzili do przerwy, to nie zeszli z boiska pokonani, zaś Hiszpanie w rytm tej reguły - mecze przegrane do przerwy, przegrywali również po pełnym czasie.

Styl gry w końcu się zmienił, drużyny postawiły na grę kombinacyjną, widowisko stało się ciekawsze, ale nie zmienił się wynik. W bramce pojawił się Coralles, ale na nic nie zdała się jego zmiana, bo to Słoweńcy po pierwszych minutach prowadzili już 20:15. Natychmiast do bramki wrócił Perez de Vargas, bo nawet czas, o który poprosił trener Ribera, nie powstrzymał szarży Słowenii. Minuty mijały, Hiszpanie nie wykorzystali gry w przewadze tak, jak zrobili to ich rywale, którzy prowadzili po 42. minutach 24:18. Katastrofa Hiszpanów zbliżała się coraz bardziej, zupełnie nie pokazywali pełni składu, która miała im zapewnić gole, dodatkowo tracili bramkę za bramką - wówczas Słoweńcy mieli 68% skuteczności w ataku.

Słoweńcom towarzyszyło mnóstwo szczęścia - choć nie zawsze trafiali w bramkę, to piłka zawsze wracała do nich, tracili sporo piłek, łapali karę za karą, a ze świecą było szukać fragmentu, który przegrali grając w osłabieniu. Obraz hiszpańskiego blamażu dopełniała czerwona kartka z gradacji dla Morrosa de Argili w 51. minucie. Wówczas Słowenia prowadziła 27:21. Słoweńska fortuna zaczęła ich opuszczać, a w końcu grę w przewadze wykorzystali ich rywale, co pozwoliło zniwelować wynik do trzech bramek różnicy, a do końca zostało jeszcze pięć minut. Jednak czas wzięty przez trenera Riberę, który miał jeszcze poprawić grę jego drużyny zadziałał wręcz odwrotnie i Słoweńcy dobili przeciwnika na końcowy wynik 31:26. Hiszpanie po tej porażce wciąż mają los w swoich rękach, mianowicie wystarczy, że wygrają ostatni mecz fazy grupowej z Niemcami. Jednak nie byli dziś sobą, zostawili dużo pola do popisu rywalom, przez co od niemal początku drugiej połowy odstawali od Słoweńców.

Słowenia - Hiszpania 31:26 (13:12)

Słowenia: Skok, Kastelić - Blagotinsek 4, Verdinek 2, Marguc 5, Kavticnik 3, Janc 3, Potocnik, Cingesar 2, Zarabec 2, Bezjak 2, Żabić 2, Mackovsek 4, Mlakar 2, Leban, Suholeznik

Kary: Blagotinsek - 4 minuty; Kavticnik, Zarabec, Żabić, Janc, Mackovsek, Leban - 2 minuty

Karne: 3/3

Hiszpania: Perez de Vargas 1, Coralles - Gurbindo 1, Rivera 3, Entrerrios 3, Dujszebajew Alex 2, Sarmiento 1, Aguinagalde 1, Canellas 1, Morros de Argila, Arino 1, Guardiola 1, Sole 6, Balaguer, Figueras 4, Dujszebajew Daniel 1

Kary: Morros de Argila - 6 minut

Karne: 2/4

Czerwona kartka: Morros de Argila - 51. minuta (gradacja kar)

fot. J.Crosnier/France Handball 2017