2018-01-14 19:50:00
Patryk Dziadura

Euro 2018: Szwedzi odpokutowali. Serbowie zagrają o wszystko

Wyraźnie podrażnieni Skandynawowie po rozczarowującej inauguracji zagrali bardzo pewnie, skutecznie w ataku, jak i w obronie przy dużym wsparciu niesamowitego Appelgrena. Podopieczni trenera Andressona wygrywają z Serbami 25:30, od początku kontrolując przebieg spotkania.

Po niespodziewanej porażce Szwedów z Islandią, gdzie gracze "Trzech Koron" musieli odrabiać nawet przewagę siedmiu bramek, nad ich głowami zabrzmiał czerwony alarm. Przy niepowodzeniu z Serbami i ewentualnym zwycięstwie gospodarzy turnieju nad wcześniej wspomnianymi Islandczykami, podopieczni Kristjana Adressona już po drugim meczu pożegnaliby się formalnie z turniejem, bez względu na kolejny mecz z Chorwacją. Tak więc, dla Serbii mógł to być mecz o awans jakiego dawno nie mieli. Pomijając Mistrzostwa Europy w 2012 roku, w których jako gospodarze przegrali w finale z reprezentacją Danii, zostając tym samym wicemistrzem Europy, ostatni raz serbskie "Orły" awansowały do drugiej fazy grupowej 12 lat temu, występując jeszcze pod flagą Serbii i Czarnogóry.

REKLAMA

Interesująco rozpoczął się mecz - od fantastycznych asyst do koła, które wykorzystali kolejno Nielsen i Beljanski, po czym obaj w ciągu pół minuty wylecieli za faule w kolejnych akcjach. W grze pięciu na pięciu w polu nie rozstrzygnęło się, która drużyna lepiej wykorzystała ten fragment i po czterech minutach widniał wynik 2:2. Gdy siły się wyrównały sprawy nabrały bardzo szybkiego obrotu. Szwedzi wykorzystali błędy i nieudolność w ataku "Orłów", a także kapitalną postawę Appelgrena w bramce i w trzy minuty odskoczyli na wynik 3:7 po kontrach. Trener Cvetković poprosił o czas. Przez kolejnych pięć minut gra była bezowocna w bramki, ponieważ cuda w bramce zaczęli wyczyniać Cupara, a przede wszystkim Appelgren, który obronił w tym okresie pięć kolejnych rzutów (5:8).

Kiedy obie ekipy odblokowały niemoc strzelecką, Zachrisson wespół z Jakobssonem odskoczyli Serbom na sześć bramek w 19. minucie. Kiedy sytuacja nie zmieniała się aż do 27. minuty, trener Cvetkocić ponownie poprosił o czas (9:15). Ponownie nie pozwoliło to zniwelować strat do reprezentacji "Trzech Koron", więc do przerwy widniał wynik 10:16. Bez wątpienia największym orzechem do zgryzienia dla drużyny z Bałkanów był Mikael Appelgren, który bronił z nadludzką skutecznością 55%, co dawało 12 skutecznych interwencji spośród 22. Na Serbach coraz bardziej zaciskała się pętla, gdyż nic nie zapowiadało zmiany przebiegu spotkania, który w pełni kontrolował Appelgren w sukurs ze swoimi kolegami.

Drugą połowę obie ekipy rozpoczęły bez forsowania tempa wiedząc, że jest jeszcze dużo czasu by zniwelować sześć bramek różnicy. Gdy po niespełna czterdziestu minutach gry Serbowie przetrwali grę w osłabieniu, poprawili również skuteczność i przewaga zmalała do stanu 15:18. Trener Andresson widząc, że może zrobić się gorąco, a w każdej kolejnej akcji z opresji wybawiał Szwedów Appelgren, poprosił o czas na ponad kwadrans przed końcem (16:20). To pozwoliło nieco uszeregować grę w obronie i zwiększyć przewagę do czterech, pięciu goli. Trzeba jednak zaznaczyć, że kapitalną drugą połówkę rozgrywał w bramce Cupara, który nie pozwalał odjechać Szwedom na większy wynik. Wtedy jednak nieoczekiwany zryw zaliczyli Serbowie, którzy w spółce Djordić, Beljanski i Nenadić, zmniejszyli straty do stanu 21:23 na dziesięć minut przed końcem. Trener Andresson ponownie poprosił o czas. Mimo znakomitej interwencji Appelgrena przy kontrataku Nenadicia i grze w osłabieniu po karze dla Marsenicia, Serbowie utrzymywali dwie bramki straty.

Szwedzi ostatecznie zdołali ponownie odskoczyć, do stanu 22:26 po kontrach Zachrissona i Henningssona. Jednak na sześć minut przed końcem w ciągu ośmiu sekund kary otrzymali Darj i Zachrisson, a karnego wykorzystał Nenadić. Ciężkie chwile dla Szwedów skończyły się jednak pomyślnie, gdyż nie stracili w osłabieniu więcej bramek, a Tollbring wykorzystał chaos w obronie Serbów. Następnie drużyna "Trzech Koron" dołożyła jeszcze dwie bramki i na ponad trzy minuty przed końcem tablica pokazywała wynik 23:29. Dwie absolutnie genialne parady dołożył Appelgren i było już jasne, że Szwedzi zrehabilitują się po nieudanej inauguracji przeciwko Islandii. Ostateczny rezultat brzmiał 25:30. Duża w tym zasługa wymienionego już niejednokrotnie Appelgrena, który mecz zakończył z wynikiem 44%. Szwecja mogła odetchnąć głębiej, choć to zwycięstwo wcale nie przekreślało możliwości odpadnięcia z turnieju. Natomiast Serbowie zagrają o wszystko w meczu z Islandią.

Serbia - Szwecja 25:30 (10:16)

Serbia: Cupara, Ivanisević - Sesum 3, Vujić, Djukić 2, Beljanski 3, Nenadić 5, Radivojević, Marković 2, Djordić 2, Ilić 4, Jovanović 1, Zelenović 1, Marsenić 2, Vujin, Obradović

Kary: Marsenić - 4 minuty; Beljanski, Nenadić - 2 minuty

Karne: 4/5

Szwecja: Palicka, Appelgren - Henningsson 1, Jepsson 1, Darj, Tollbring 1, Ekberg 4, Wanne 3, Pettersson, Jakobsson 4, Lagergren 5, Gottfridsson 1, Arnesson, Zachrisson 3, Nielsen 3, Nilsson 4

Kary: Nielsen, Darj - 4 minuty; Zachrisson, Pettersson - 2 minuty

Karne: 1/1

fot. S. PILLAUD/France Handball 2017