2017-08-18 07:00:00
Wojciech Staniec

Nie będzie taryfy ulgowej. Druga część rozmowy z Łukaszem Gontarkiem

Trwa profesjonalizacja PGNiG Superligi. Sporo zmian udało się już wprowadzić, ale wiele rzeczy ma jeszcze ulec zmianie. O tym co już udało się zrobić, a co trzeba będzie jeszcze poprawić mówi prezes ligi Łukasz Gontarek. Zapraszamy do przeczytania drugiej części rozmowy.

Rozpoczyna się drugi sezon z trzyletniego planu profesjonalizacji rozgrywek. Myślicie już o tym co dalej?

- Już o tym myślimy, czas płynie nieubłaganie i nikt nic nie da nam za darmo. Mamy trzyletni kontrakt z PGNiG, podobnie z NC+ i innymi partnerami. Tak więc wyniki jakie osiągniemy teraz – chodzi o oglądalność, frekwencję, poziom sportowy, zainteresowanie mediów itp., będą rzutować na rozmowy w sprawie przedłużenia tych kontraktów. Dla nas ważne jest to, żeby pokazać inwestorom i partnerom, że PGNiG Superliga to produkt, który będzie się ciągle rozwijał.

Pierwszy rok chyba pokazał, że warto inwestować w piłkę ręczną?

- Tak, ale teraz już nie ma taryfy ulgowej. Mogliśmy wcześniej mówić, że to jest pierwszy rok, że to nowość, że są nowe zasady, jest inny system współpracy, inna rzeczywistość. Teraz ani my, ani kluby nie możemy podnosić takiego kryterium. Wszyscy wiedzą co mają robić. Widzę dużą mobilizację w Klubach, podobnie naszym zespole. Wierzę, że na koniec sezonu będziemy mogli powiedzieć, że zrobiliśmy kolejny istotny krok w rozwoju.

Jakie macie koncepcję na przyszłość, co jeszcze byście chcieli zmienić, wprowadzić?

- Wydaje mi się, że na pewno najważniejsze jest to, żeby perfekcyjnie robić podstawy. Czyli kwestia obudowy marketingowej meczów, przestrzegania regulaminów, oprawy audio-wizualnej, czy związanej z komunikacją meczów w danym regionie i mieście. W przyszłości bardzo chcielibyśmy jeszcze bardziej poprawić prestiż sportu. Piłka ręczna ciągle jest niszą, chcielibyśmy, żeby była popularniejsza, ale też lepiej wyglądała. Zależy nam na tym, żeby prezentacja ligi i sportu stała na jeszcze wyższym poziomie. Jeżeli będzie jeszcze wyższy poziom sportowy, to będzie to taka samonapędzająca się maszyna. Są to mało skomplikowane marzenia, ale wydaje mi się, że to i tak jest ciągle jest duże wyzwanie.

W tym roku pierwszy raz w historii wszystkie mecze niemieckiej Bundesligi będą pokazywane w telewizji. Wprowadzenie tego samego u nas jest realne?

- Ja nie mówię nie. Jestem ambitnym gościem i wierzę, że takie rzeczy są do zrobienia. Każdy kontrakt telewizyjny przynosi określone korzyści. Wydaje mi się, że z tych 240 meczów w rundzie zasadniczej i 20 w finałowej, co najmniej 70 procent warta jest pokazywania w telewizji. W trakcie sezonu widzieliśmy wiele fantastycznych meczów, pole do pokazywania fajnego widowiska sportowego jak najbardziej jest. Zawsze wszystko rozbija się o jeden ważny czynnik – koszty produkcji. Musimy to robić dobrze, bo inaczej nie ma sensu, nie wyobrażam sobie np. transmisji z jedną kamerą. Będziemy pracować nad tym, żeby Superligi było więcej, czy to w serwisach telewizyjnych, czy w postaci magazynów, również w innych kanałach. Wierzę, że krok po kroku dojdziemy do sytuacji, gdy PGNiG Superliga będzie fantastycznym produktem, o który będą bić się wszystkie telewizje.

Jesteś zadowolony z tego co udało się zrobić przez pierwszy rok?

- Nie, nie jestem. To, z czego nie zdawałem sobie sprawy, to niski stan świadomości realiów w jakich znajduje się handball, znajomości biznesu, kultury osobistej, stylu pracy. Ubolewam nad tym, że piłka ręczna w Polsce to niestety jeszcze prowincja w wielu obszarach. Możemy być biedni, ale powinniśmy coś sobą reprezentować, budzić zaufanie i szacunek. Pokazywać na zewnątrz jedność, solidarność i wartości piłki ręcznej w praktyce. Na szczęście Superliga szuka rozwiązań, a nie problemów i cały czas idziemy do przodu. Sporo czasu musiało upłynąć, by sternicy Klubów mogli do pewnych rzeczy dojrzeć, zrozumieć je. Myślę, że najgorsze już za nami. W klimacie dialogu można rozwiązać każdy problem.

Ekstraklasa piłki nożnej po sezonie wrzuciła taką grafikę ile dany klub w ciągu sezonu dostał od niej pieniędzy, czy to za miejsce, czy za transmisję telewizyjną. Czy czegoś podobnego możemy się spodziewać w piłce ręcznej?

- Jak najbardziej. My nie jesteśmy organizacją, która coś ukrywa. Wiążą nas pewne kontrakty i klauzule poufności. Jednak wzorem Ekstraklasy chcemy takie raporty przygotowywać. W pierwszym roku nam to nie wyszło, ale chcemy iść w tę stronę. Transparentność jest ważnym czynnikiem i liczę, że na koniec drugiego sezonu taki raport będziemy mogli przekazać opinii publicznej. Mam nadzieję, że wtedy każdy będzie mieć szansę zrozumieć, że poczyniono takie inwestycje, jakich w tym sporcie w Polsce jeszcze nie było.

Kiedyś wspominałeś też o wprowadzeniu Salary Cap. Jest to realne w Superlidze?

- To nie są rzeczy, które odłożyliśmy do szuflady, ale są ważniejsze problemy do rozwiązania. Musimy też pamiętać, że jesteśmy w Europie, a tu sport jest inaczej zorganizowany, niż w USA. Nie chodzi o to, żeby wywracać wszystko do góry nogami, a o długofalowy rozwój. Sam widzisz co się dzieje teraz w piłce nożnej. Jest Financial Fair Play, a przykład transferu Neymara do PSG pokazał, że to niestety iluzja. Salary Cap podoba nam się w amerykańskich sportach, bo dzięki temu poziom sportowy rośnie, a kibice oglądają emocjonujące mecze. Do tego dodaje się oprawy meczowe, transmisje telewizyjne i nagle mamy takie Dallas Cowboys, które ma ponad cztery miliardy dolarów budżetu, chociaż na swoim stadionie rozgrywa zaledwie osiem meczów. To świat, który nas inspiruje. Jednak pamiętamy, że żyjemy w Polsce, w Europie. W naszej filozofii nie chodzi o to, żeby komuś sztucznie ucinać przewagę, którą sobie wypracował lub zdobył, a po to, żeby wyrównać poziom zespołów od dołu. Liga kontrastów nie jest ciekawa. Musimy myśleć, szukać i dyskutować, ale w tej chwili w związku z tym nie mamy konkretnych planów. Póki co staramy się działać tak, że jeżeli mamy jakieś środki, czy możliwości inwestycji, to staramy się myśleć najpierw o tych najbiedniejszych. Jesteśmy tak silni, jak najsłabszy z nas.

Prawda jest też taka, że jak chodzi o Superligę to wy nie jesteście potrzebni tym najbogatszym klubom, bo one sobie poradzą, ale tym z dołu, żeby ich podciągnąć do góry?

- No tak, ale to jest trudniejsza ścieżka. Najprostsza byłaby taka: kogo stać niech gra. Liga mogłaby mieć kilka drużyn i do nich byśmy dopracowali system rozgrywek. Piłka ręczna w Polsce znajduje się dołku. Brakuje tlenu, masowego uprawniania piłki ręcznej, potencjał sukcesów sportowych ostatniej dekady został zaprzepaszczony. Mógłbym się od tego odciąć i powiedzieć „to nie moja wina”, ale ja lubię wyzwania. Nie chcemy dobijać klubów. Wolimy ich potencjał wykorzystać i stworzyć bazę do dalszej ekspansji i wierzymy, że każdy kolejny sezon dla tych szesnastu ekip będzie rozwojowy. Wierzymy, że kiedyś będziemy mieli taką samą liczbę uprawiających tę dyscyplinę jak w Niemczech, czy Danii. Zdajemy sobie sprawę z wagi naszego Projektu dla przyszłości tego sportu, a więc im więcej ośrodków w nie zaangażujemy, tym lepiej.

W tym sezonie znów możemy spodziewać się Pucharu PGNiG Superligi?

- Chcemy połączyć interesy szkoleniowe i klubowe, a także ograniczenia. Dla większości Klubów organizacja meczu, czy zdu to koszty. Kluby chcą grać do końca maja, bo takie są cele szkoleniowe, to ważne też ze względu na reprezentacje, żeby zawodnicy „byli w grze”. Musieliśmy więc coś zaproponować. Teraz zagramy w trzy grupy czterozespołowe. Będziemy mieć dwanaście zespołów po tym, jak rozstrzygną się dzikie karty i ćwierćfinały. Zwycięzcy tych grup będą rywalizować w półfinale oraz w finale. Każdy Klub zagra przynajmniej trzy mecze ekstra. Wierzymy, że prestiż tego trofeum wzrośnie. To będzie też przetarcie przed wprowadzeniem awansów i spadków.

Czyli chcielibyście kiedyś otworzyć ligę?

- Będę szczery i w tej chwili trudno znaleźć w I lidze Kluby, które mogłyby wejść do Superligi i awansować. Rozszerzenie ligi nie wchodzi w grę i też nie widać zespołów, które mogłyby zastąpić ewentualnych spadkowiczów. Na ten moment bardziej będziemy szli w kierunku zmniejszania ligi i być może wtedy będziemy mieć kilka Klubów, które mogłyby się wymieniać co sezon. To się może zmienić, ale najbliższy rok będzie kluczowy, bo pokaże nam kto ma słomiany zapał, a kto naprawdę chce się rozwijać.

Rozmawiał Wojciech Staniec

Zapraszamy do przeczytania pierwszej części rozmowy