2017-06-19 22:30:00
Wojciech Staniec

Nadzieja wlana w serca Polaków. Przybeckiemu i spółce warto zaufać

Ostatni miesiąc to dla kibiców polskiej piłki ręcznej istna huśtawka nastrojów. Najpierw był smutek i żal. Później przyszło zrezygnowanie i brak wiary. Jednak ostatnie mecze kadry prowadzonej przez Piotra Przybeckiego pokazały, że z reprezentacją nie musi być tak źle, jak niektórym się wydawało.

W chwili, gdy stało się jasne, że z kadry odchodzą zawodnicy, którzy w ostatnich latach stanowili o jej sile, w narodzie zapanowała żałoba. W reprezentacji znaleźli się szczypiorniści mniej znani szerszej publiczności. Byli to zawodnicy wyróżniający się w polskiej PGNiG Superlidze, ale chyba nikt nie oczekiwał cudów. A te były.

Oglądając mecze z Serbami i Rumunami można było przecierać oczy ze zdumienia. Polacy grali agresywnie w obronie, dzięki czemu wyprowadzali liczne kontry. Aż trudno w to uwierzyć, bo szybkie akcje zawsze były bolączką naszej drużyny. Piotr Przybecki w ciągu kilkunastu dni złożył drużynę praktycznie od nowa. Jednak zupełnie nie było tego widać. "Biało-czerwoni" w ataku grali pomysłowo, finezyjnie. Potrafili rozegrać akcję tak, aby piłka trafiła na skrzydło, czy na koło. Rzuty z drugiej linii? Żaden problem.

Nagle okazało się, że mamy całkiem dobrego środkowego rozgrywającego - Michała Potocznego, że Piotr Chrapkowski ma ogromne możliwości w ataku, ale musi dostać szansę. Rafał Przybylski przechodził sam siebie, a postronna osoba chyba by nie uwierzyła, że Arkadiusz Moryto dopiero za ponad dwa miesiąca skończy dwadzieścia lat.

Te pięć meczów może mieć ogromne znaczenie dla przyszłości polskiej piłki ręcznej. Piotr Przybecki "zbudował" dla reprezentacji kilku zawodników. To będzie procentowało.

Najbardziej cieszy mnie to, że naszą drużynę oglądało się z czystą przyjemnością. Na jej grę patrzyło się z dużą radością. Widać było walkę, widać było charakter. Było wszystko to za co kochamy piłkę ręczną.

Reprezentacja Polski jednak nie awansowała do mistrzostw Europy 2018, a do mundialu 2019 będzie musiała przebijać się przez preeliminacje. Jednak na przyszłość możemy spoglądać z nadzieją. Pamiętajmy, że jesienią do zdrowia wrócą Tomasz i Maciej Gębalowie, Paweł Paczkowski, Marek Daćko, Michał Daszek. W ostatnich meczach Bundesligi z dobrej strony pokazał się Piotr Wyszomirski i widać, że po kontuzji łapie on wysoką formę. I choć z bramkarzami nie mamy problemu, to na pewno "Wyszu" znajdzie się w orbicie zainteresowań trenera. Podobnie może być z Michałem Szybą, gdy wyleczy zerwany mięsień achillesa.

Nie ma co ukrywać - czekają nas nieco chudsze lata niż to było za czasów Bogdana Wenty i Michaela Bieglera. Jednak Piotr Przybecki pokazał, że ma pomysł na kadrę i co najważniejsze potrafi go wdrożyć w życie. Widać też, że zawodnicy potrafią przełożyć teorię na boiskowe wydarzenia. Z tej mąki będzie chleb i to będzie chleb dobrej jakości.